środa, 1 września 2010

Dollie De Luxe - Which Witch (studio album 1987)

by REQ

,,by REQ", czyli płyta na życzenie, którą zamówił TOM. Faktycznie, nie ma Which Witch na blogspotach ani na znanych mi forach... Torrent niby jest, lecz nieaktywny. Znowu poczułem się jak za dawnych czasów, czyli tam gdzie diabeł nie może...

Dollie De Luxe znamy najlepiej z jednego nagrania, które ,,lansowała" Trójka, a jest to kompozycja ,,Eternally".
Norweski duet, składający się z pań Benedicte Adrian (wokal, ur. 22 października 1963) ) oraz Ingrid Bjornov (wokal, instrumenty klawiszowe, autorka piosenek, ur. 5 grudnia 1963) rozpoczął swoją karierę w 1980 roku jako Dollie.
Talent, zaufanie, kreatywność i odwaga pozwoliły im zrealizować swoje marzenia i pomysły.
Te marzenia doprowadziły do uznania mediów, sukcesów, zwycięstw w wielu konkursach, dużych tournee oraz kilku upadków w karierze, wliczając w to milionowy dług po występach w Londynie. Ale żadna z tych klęsk nie potrafiła zniszczyć piosenkarek, wręcz przeciwnie.

Obie wokalistki znały się już od dziecka, razem w pokoju jako nastolatki zaczęły pisać piosenki, podczas gdy ich rówieśnice uganiały się za chłopakami.
Pierwszy kontakt z muzycznym biznesem nastąpił 18 stycznia 1979 roku, gdy w radio wyemitowana została ich wersja nagrania ,,Summer Night City" grupy ABBA. Piosenka z powodu braku profesjonalnego studia została nagrana w łazience.
Barwa głosu wokalistek przykuła ucho Ole A. Sorli, byłego muzyka amerykańsko - norweskiego zespołu Cool Cats, wówczas prowadzącego wytwórnię dB Records. Duet podpisał umowę, Sorli przez następne piętnaście lat kariery był ich producentem, autorem tekstów i menedżerem.

Płytę Forste Act (Akt pierwszy) wydano w roku 1980, a piosenkarki firmowały go pod szyldem Dollie. Krążek dość szybko zdobył popularność, sprzedano wówczas 52 tysiące sztuk, płyta zdobyła też nagrodę Grammy w kategorii pop.
Piosenki umieszczone na albumie wyrażnie były inspirowane muzyką takich artystów jak Kate Bush czy ABBA, z tą różnicą, że wykonywały je dwie szesnastolatki śpiewające w języku norweskim.Do nagrania płyty zaproszono też muzyków z progresywnego zespołu Popol Ace.

W 1981 roku Sorli rozpoczął tworzenie nowego labelu Notabene Records. Dollie w międzyczasie kompletowały nagrania do następnej płyty, która nosi tytuł ,,Dollies dagbok" (Dziennik / pamiętnik Dollie). W tym samym roku wzięły także udział w norweskim konkursie Melodi Grand Prix, gdzie wykonały utwór ,,1984" i zajęły szóste miejsce.
Płyta tym razem zawierała cięższe brzmienie, a do nagrań zaproszono muzyków z zespołu Lava. ,,Dollies dagbok" nie powtórzył sukcesu debiutu, sprzedano zaledwie dwadzieścia cztery tysiące sztuk (na tamte czasy nie była to porażająca liczba sprzedanych płyt). Zainteresowano się jednak duetem za granicą i tak w roku 1982 wznowiono debiut, który wydano w wersji anglojęzycznej jako ,,First Act" przeznaczony na rynek europejski.

,,Rampelys" (Centrum uwagi) to już płyta z optymistycznym, nowoczesnym (wówczas) popem, do której zaciągnięci zostali najlepsi muzycy w kraju. Poza zespołem Lava, swój udział w nagraniach wzięli Marius Muller (uważany za jednego z najlepszych norweskich gitarzystów), oraz Freddy Lindquist (solowy gitarzysta, znany także z grania w wielu czołowych zespołach z Norwegii). Jako całość, płyta jest spójna, ale znalazła tylko osiem tysięcy nabywców, którzy uznali, że warto ją kupić.

W roku 1984 Dollie postanowiły rozszerzyć swoją nazwę na Dollie De Luxe i pod tym szyldem wystąpiły w Konkursie Piosenki Eurowizji z nagraniem ,,Lenge leve livet" (Niech żyje życie), gdzie dziewczyny poza śpiewaniem wykonywały legendarny już ,,taniec na nartach", widzom utkwiły też wplecione we włosy kawałki materiału. Nagraniem tym zajęły miejsce siedemnaste.
Wkrótce wydany został następny krążek, zatytułowany po prostu Dollie De Luxe, na którym jest między innymi kompozycja Queen Of The Night / Satisfaction, gdzie połączono piosenkę Rolling Stones z rockiem klasycznym.

Pomysł ten spodobał się Dollie De Luxe tak bardzo, że postanowiono temat poszerzyć i tak w roku 1986 ukazała się płyta Rock VS Opera. Jest to mieszanka nagrań The Beatles, Spencer Davis Group oraz dawnych mistrzów muzyki klasycznej takich jak Verdi, Mozart, Bizet i Lehar. Płytę sprzedano w trzydziestu pięciu tysiącach egzemplarzy i była podwaliną dla ich największego dzieła - Which Witch.

Płyta wydana w roku 1987, opowiada o tragicznej historii Marii Vittorii di Benevento, która została spalona na stosie jako czarownica. Pomysł został zaczerpnięty z książki Malleus Maleficarum ( Młot na czarownice), popularny podręcznik prześladowania czarownic, który został napisany przez dwóch niemieckich inkwizytorów i opublikowany w roku 1487 ( a więc w pięćset lat przed powstaniem płyty). Płyta - musical okazały się ogromnym sukcesem, a także jednym z najbardziej śmiałych przedsięwzięć w Norwegii.

Which Witch zaczął być wystawiany ,,na żywo", w związku z tym Dollie De Luxe odbyły dość wyczerpujące tournee, które niejednokrotnie było zarejestrowane. Do takich koncertów należy między innymi wydany na podwójnym albumie i sfilmowany spektakl w ramach Castle Rock w Tonsberg, który odbył się 3 i 4 lipca 1990 roku.
Jesień 1992 roku to czas ostatecznego spełnienia marzeń : Which Witch została wystawiona w teatrze w londyńskiej dzielnicy West End.
Po premierze 22 pażdziernika 1992 roku w brytyjskich gazetach pojawiły się bezlitosne recenzje, które w niewielkim stopniu zaszkodziły zespołowi. Which Witch zagrano 76 razy a oglądalność wyniosła 37 000 widzów, koszt przedsięwzięcia wyniósł dziewiętnaście milionów euro.

Wokół zespołu przebywała brytyjska ekipa, która nagrywała i filmowała Dollie De Luxe. Powstał z tego godzinny materiał dokumentalny, wyemitowany przez norweską telewizję w lutym 1993 roku.
W tym samym czasie postanowiono wydać zarejestrowany materiał na płycie (jednocześnie Which Witch posiadło już trzecią wersję płyty pod tym samym tytułem).
W Norwegii podjęto długie negocjacje w sprawie spłaty zadłużenia, które powstało po wojażach w Londynie. Latem 1993 roku odbyło się ostatnie wystąpienie ,,czarownicy" będące też początkiem końca duetu znanego jako Dollie De Luxe.

Ta biografia pochodzi z "Leksykonu norweskiego popu i rocka" wydanego przez Vega Forlag (2005). Wydawcy książki Siren Steen, Bard i Jan Eggum Ose. Współtwórcy (dziennikarze, muzycy), pomagający w pracy nad tą książką: Willy B, Arvid Skancke-Knutsen, Holen Oyvind, Svend Erik Larsen Loken, Vidar Vanberg, Breen Martha, Trond Blom, Kydland Eirik, Bard Ose, Siren Steen i Frode Oien.

Which Witch wydano w wersjach studyjnej i koncertowych:

* Which Witch - the original studio album (1987).
* Which Witch - på Slottsfjellet live concert double album (1990).
* Which Witch - London Cast Album (1993).


Eternally
Nel Cor Piu Non Mi Sento
Love Chant
Love Duet
The Journey
Spectral Evidence
Beyond Control
She Devil
2.665.866.746.664 Little Devils
The End
Almighty God
Burn The Witches
Invoking Chant

5 Comments:

Blogger TOM said...

Jak Ty to robisz ? Cieszę się że potrafisz dotrzeć tam gdzie inni...w tym ja..nie mogą.
Byłem bardzo ciekawy jak wypadnie połączenie ciekawych głosów z mieszanką popu, opery, muzyki klasycznej. Do tego był koncept płyty. Lubię eksperymenty chociaż uważam że niewielu artystom wychodzi to naprawdę dobrze. Jedni wydają płyty symfoniczne inni łączą gatunki muzyczne, czasem bardzo odległe od siebie i rezultat jest nie rzadko ciężkostrawny. Dobrze że przybliżyłeś okoliczności powstania tego krążka - wiemy czego się spodziewać - musical. Hmm, ja sam nie jestem entuzjastą "takich" dzieł ale lubię czasem się "odchamić" i posłuchać czegoś innego. Mówiąc krótko - warto poznać tę płytę, nie jest to w moim przekonaniu arcydzieło ale uważam że kawał dobrze zrobionej roboty,płyta jest spójna, dobrze słucha się i wyobrażam sobie że strona wizualna może być ciekawa a dobrze zrobiona scenografia i wartka akcja plus muzyka mogą dać niezły efekt.
Bardzo dziękuję
Tomasz

czwartek, 02 września, 2010  
Blogger RObert POland said...

Akurat z tą płytą nie było wielkiego problemu.
Trochę gorzej z resztą dyskografii Dollie (sam poluję na trzy pierwsze płyty), chociaż z tego co mi wiadomo, nie są zbyt odkrywcze czy oryginalne - taki sobie zwyczajny pop lat osiemdziesiątych. Tyle, że zaśpiewany po norwesku.
Paradoksalnie album Which Witch przyczynił się do upadku duetu.

Występować prawie siedem lat z jednym repertuarem w teatrach i bawić się w rock-operę / musical musi być cholernie wyczerpujące.

Poza tym opłacenie londyńskich teatrów kosztowało drożej, w porównaniu ze sprzedażą biletów. Koncerty nie zwracały się, sale były zapełnione ledwie do połowy, ale uparci Norwegowie ciągnęli to do końca (mieli zaklepane terminy, a odwołanie sal równało się z karą i jeszcze większymi długami.

Dlatego uważam, że album ten - niewątpliwie najoryginalniejszy i jeden z lepszych w dyskografii Dollie De Luxe - stał się jednocześnie zabójcą duetu. Chociaż wyszły podobno po Which Witch jeszcze dwie płyty, to mało kto się nimi interesuje.

czwartek, 02 września, 2010  
Blogger TOM said...

Muszę Ci się przyznać że do tej pory nie wiedziałem jak potoczyły się losy tego duetu. Ponadto tak koszmarnie wysokie koszty całego przedsięwzięcia, no i potem dziwić się choćby organizatorom że nie chcą sprowadzać takiej czy innej gwiazdy, robić coś "pod prąd" lub po prostu zaryzykować w nieznane. Trochę to smutne.
Wracając do Dollie, wiesz, też mam takiego małego kręćka - choćby to był zwykły pop czy rock, czasami kręci mnie już sam język w jakim piosenki są wykonywane. Pamiętam że po urlopie w Norwegii prosiłem cię o coś skandynawskiego - to był Noedmann. Ma to swój urok - lubię te językowe inności - taka Nena najlepsza jest w ojczystym języku.
A te kobietki ( Dollie ) uparte były ciągnąć to całe przedsięwzięcie - 7 lat to szmat czasu.
PS
Słyszałeś - podobno ma powstać w przyszłym roku muzeum Abby.
Ci skandynawowie to całkiem nieźli byli i są; tu Abba, tu jakiś Roxette, a tu A-ha czy Apocaliptyca. Ciekawe kiedy nasi zawojują świat.

czwartek, 02 września, 2010  
Anonymous Sylomiki said...

Fantastycznie że Wróciłeś lubię tego Bloga. Podziękowania za Starbase, myślę że dzięki Tobie pojawił się ten zespół u Saltyki i to obie plyty, jeszcze raz dzięki. Tak blogów o muzyce coraz więcej w ogóle danych w sieci coraz więcej, aż dziw gdzie to wszystko się mieści. Człowiek szuka nowej muzyki i tak szczerze polecam dwie super plytki zespołu Northern Kind. Zdecydowanie extra muzyczka w dawnym stylu. Devo wydało nową bardzo sympatyczną płytkę, warto posłuchać. Polecam też Damsel In The Dollhouse - Fairytale, zagrane głośno super brzmi, a kawałek Humanoid to perełka. Na tym kończę i jeszcze raz Pozdrawiam. Cieszę się bardzo że nadal prowadzisz tego Super Bloga. Pozdrawiam Sylomiki.

czwartek, 02 września, 2010  
Blogger RObert POland said...

Hura! Sylomiki wrócił :)
Tak to jest, że Saltyka czasami podgląda komentarze i zapytania o płyty i tam, gdzie ja nie daję rady znależć, to on to umieszcza :) Między innymi i Starbase,,sto ileś tam " :)

Northern Kind to jeden z zespołów, którzy dzięki Bogu kontynuują melodyjny synthpop, ja ze swojej strony polecam MR Jones Machine - chociaż nie wiem, czy teraz są do zdobycia w necie ich dwa albumy - kiedyś zdążyłem ,,zassać", może kiedyś tu je zaprezentuję...

A o Damsel In The Dollhouse się nie ,,otarłem",zaraz sprawdzę :)

Osobiście cieszę się, że poza De/Vision, Ladytron czy Camouflage powstała ostatnio masa nowych grup grających ,,elektroniczne discopop", aż dziw, ile można jeszcze z tego gatunku wycisnąć :)

A powracając jeszcze do komentarza Tomasza - o muzeum ABBY nie słyszałem, więc plus dla Ciebie za to info.

Jeszcze raz dziękuję Tomaszu i Sylomiki za odwiedziny, do następnego spotkania.

ROb.

czwartek, 02 września, 2010  

Prześlij komentarz

<< Home