John Foxx: wzajemne oddziaływanie
Matematyk, ogrodnik, szara eminencja, geniusz, romantyk, fotograf, w końcu - żywa legenda muzyki elektronicznej. Po zbyt eksperymentalno - ambientowym D.N.A., który nie zawładnął moim sercem, Mister Foxx połączył siły z Benem Edwards, znanym jako Benge.
,,To znakomity muzyk" - mówi Foxx - ,,Jest także utalentowanym producentem.Przypomina mi bardzo Conny Planka, który w Niemczech nagrywał z Kraftwerk oraz Neu! ( Conny Plank był także producentem płyty Ultravox! - Systems Of Romance, jeszcze z Johnem Foxxem jako wokalistą grupy - dop. ROb) Podobnie jak u Planka, u Benge spostrzegłem hojność i całkowite oddanie się muzyce. Oni nawet wyglądają podobnie".
Benge prowadzi studio muzyczne o nazwie Play Studios w Londynie, w którym znajduje się potężny zbiór starych syntezatorów oraz innych elektronicznych urządzeń rejestrujących. Podobno jest to jedna z największych kolekcji syntezatorów w Wielkiej Brytanii.
Przejdżmy do muzyki, ponieważ tym razem jest już o wiele, wiele lepiej niż na DNA. Otwierające album nagranie Shatterproof - z dość twardym i electropunkowym zacięciem może nie przekonało mnie do końca, jednak jest tu tak wiele różnych smaczków elektronicznych, że może to one mnie tak przytłoczyły :)
Nagranie Catwalk to już melodyjny Foxx. Dość szybko wpadające w ucho brzmienia przypominające pierwsze solowe nagrania artysty. Evergreen znamy już z ,,internetowych próbek", to Foxx w czystej postaci no i ten syntezatorowy przerywnik, który wprawia w pozytywne wibracje. Czasami sny okazują się jawą, już traciłem nadzieję, że będzie coś w starym, nostalgicznym stylu... chociaż Foxx w jednym z wywiadów podkreślił, że Interplay to nie jest nostalgiczna podróż. Następna kompozycja to Watching A Bulding On Fire - nagrana wspólnie z Mirą Aroyo (Ladytron) - mimo obaw, że jest to podobno jeden ze słabszych numerów na płycie ( jak to wyczytałem na jednym z blogów), wcale nie jest zły, dodatkowo kojarzy mi się jakoś z... rokiem 1983, nie wiem jak to określić, ale dżwięki przenoszą mnie właśnie w tamten konkretnie rok.
Utwór tytułowy - Interplay. Nie, to trzeba napisać dużymi literami : INTERPLAY. Mocno klimatyczna kompozycja, coś w stylu grupy Japan, którą pod rząd przesłuchałem z pięć czy sześć razy. Brakuje obecnie takich nagrań, jednak Foxx, mimo upływu czasu, wciąż przynosi nam sporo romantyzmu. Szkoda jednak, że utwór jest strasznie krótki.
Summerland to następny kamyczek w elektronicznej podróży. Bez przepychu, dobrze przemyślany i zgrabnie złożony utwór. The Running Man także trzyma poziom, a syntezator wibruje niczym w starych dobrych czasach płyty Metamatic. Na pewno John Foxx miał sporo zabawy przesiadując godzinami w studio (chociaż dłubanie przy syntezatorach analogowych niejednego muzyka doprowadzało do szewskiej pasji). W każdym nagraniu pobrzmiewają tak zróżnicowane dżwięki, że jest to na pewno płyta do wielokrotnego słuchania.
Nie jest też monotonna. Trochę drażni mnie nagranie kończące album - The Good Shadow, mimo mocnych skojarzeń z Kraftwerk, jednak w środku płyty tyle się dzieje, że można spokojnie na to machnąć ręką...
Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że Interplay przypadnie mi do gustu. Umiejętne wykorzystanie starych syntezatorów, niby bezdusznych maszyn, lecz w rękach Foxxa zamieniających się w brzęczące złoto. Artysta nadal nie stracił nic ze swojej magii, ponownie ,,wydobył z nich dużo uczucia", jak kiedyś napisał o zdolnościach Foxxa świętej pamięci Tomasz Beksiński.
Na koniec taka moja mała prośba: poproszę w przyszłości o więcej takich kompozycji jak Interplay.
,,To znakomity muzyk" - mówi Foxx - ,,Jest także utalentowanym producentem.Przypomina mi bardzo Conny Planka, który w Niemczech nagrywał z Kraftwerk oraz Neu! ( Conny Plank był także producentem płyty Ultravox! - Systems Of Romance, jeszcze z Johnem Foxxem jako wokalistą grupy - dop. ROb) Podobnie jak u Planka, u Benge spostrzegłem hojność i całkowite oddanie się muzyce. Oni nawet wyglądają podobnie".
Benge prowadzi studio muzyczne o nazwie Play Studios w Londynie, w którym znajduje się potężny zbiór starych syntezatorów oraz innych elektronicznych urządzeń rejestrujących. Podobno jest to jedna z największych kolekcji syntezatorów w Wielkiej Brytanii.
John Foxx and the Maths - Interplay
Przejdżmy do muzyki, ponieważ tym razem jest już o wiele, wiele lepiej niż na DNA. Otwierające album nagranie Shatterproof - z dość twardym i electropunkowym zacięciem może nie przekonało mnie do końca, jednak jest tu tak wiele różnych smaczków elektronicznych, że może to one mnie tak przytłoczyły :)
Nagranie Catwalk to już melodyjny Foxx. Dość szybko wpadające w ucho brzmienia przypominające pierwsze solowe nagrania artysty. Evergreen znamy już z ,,internetowych próbek", to Foxx w czystej postaci no i ten syntezatorowy przerywnik, który wprawia w pozytywne wibracje. Czasami sny okazują się jawą, już traciłem nadzieję, że będzie coś w starym, nostalgicznym stylu... chociaż Foxx w jednym z wywiadów podkreślił, że Interplay to nie jest nostalgiczna podróż. Następna kompozycja to Watching A Bulding On Fire - nagrana wspólnie z Mirą Aroyo (Ladytron) - mimo obaw, że jest to podobno jeden ze słabszych numerów na płycie ( jak to wyczytałem na jednym z blogów), wcale nie jest zły, dodatkowo kojarzy mi się jakoś z... rokiem 1983, nie wiem jak to określić, ale dżwięki przenoszą mnie właśnie w tamten konkretnie rok.
Utwór tytułowy - Interplay. Nie, to trzeba napisać dużymi literami : INTERPLAY. Mocno klimatyczna kompozycja, coś w stylu grupy Japan, którą pod rząd przesłuchałem z pięć czy sześć razy. Brakuje obecnie takich nagrań, jednak Foxx, mimo upływu czasu, wciąż przynosi nam sporo romantyzmu. Szkoda jednak, że utwór jest strasznie krótki.
Summerland to następny kamyczek w elektronicznej podróży. Bez przepychu, dobrze przemyślany i zgrabnie złożony utwór. The Running Man także trzyma poziom, a syntezator wibruje niczym w starych dobrych czasach płyty Metamatic. Na pewno John Foxx miał sporo zabawy przesiadując godzinami w studio (chociaż dłubanie przy syntezatorach analogowych niejednego muzyka doprowadzało do szewskiej pasji). W każdym nagraniu pobrzmiewają tak zróżnicowane dżwięki, że jest to na pewno płyta do wielokrotnego słuchania.
Nie jest też monotonna. Trochę drażni mnie nagranie kończące album - The Good Shadow, mimo mocnych skojarzeń z Kraftwerk, jednak w środku płyty tyle się dzieje, że można spokojnie na to machnąć ręką...
Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że Interplay przypadnie mi do gustu. Umiejętne wykorzystanie starych syntezatorów, niby bezdusznych maszyn, lecz w rękach Foxxa zamieniających się w brzęczące złoto. Artysta nadal nie stracił nic ze swojej magii, ponownie ,,wydobył z nich dużo uczucia", jak kiedyś napisał o zdolnościach Foxxa świętej pamięci Tomasz Beksiński.
Na koniec taka moja mała prośba: poproszę w przyszłości o więcej takich kompozycji jak Interplay.