Końca świata nie było :)
Rok 2012 okazał się jednym z gorszych dla muzyki synthpop. Porównując poprzednie lata (chociażby 2011 i 2010), dinozaury z lat osiemdziesiątych jakby przysnęli. Młodzi wykonawcy, podążający utartą, elektroniczną ścieżką tworzą ostatnio mało oryginalnie i wałkują oklepane schematy. Zupełnie inaczej ma się z gatunkami rock, indie, a nawet z muzyką progresywną. Na tym polu zaobserwowano wyrażną poprawę i miłośnicy owej muzyki mogą zaliczyć ten rok do udanych. Sytuację ratuje Ultravox. ,,Brilliant" jest chyba jedyną płytą dla starych miłośników słuchaczy ,,new romantic", która ocaliła rok 2012 od całkowitej klęski. Na dodatek Midge Ure i spółka dobili konkurencję koncertowym wydaniem ,,2012 Tour", jednak w zestawieniu przedstawiam albumy studyjne. Jak co roku ujawniam swoją - powtarzam: SWOJĄ dziesiątkę ulubionych płyt, według MOJEGO gustu, z którym oczywiście nie musicie się zgadzać. Dlatego powyżej możecie przeczytać ,,TOP 2012" z dopiskiem ,,RObert POland". Wynik podsumowania trochę mnie przeraża. Na pierwszy rzut oka wygląda to, jak ,,dziesiątka kiczu", w porównaniu z latami poprzednimi :) Przyjrzyjmy się zatem dokładniej ,,szczęśliwcom roku" .
Poza tym jestem pewien, że sporo czytelników bloga nie darowało by mi, jakby ta płyta była niżej w notowaniu. Album, do którego jeszcze nie raz będę wracał.
2.SANDRA - Stay In Touch
Dla mnie największa niespodzianka roku. Singel ,,Maybe Tonight" kazał podejść do całej płyty z dystansem. Prowadzący bloga zamierzał nawet stworzyć kąśliwy post, z którego w ostateczności ocalał jedynie zabawny tytuł. Stay In Touch ogłaszam najlepszą płytą dyskotekową roku, idealnie pasująca na sylwestrową noc.
3.MADONNA - MDNA
Ta płyta jest wulgarna. Teksty w stylu ,,Prowadż suko...wciśnij gaz do dechy i zgiń jak suka", to ostatnio znak firmowy wokalistki. Jej ostatnia trasa koncertowa została nazwana najbardziej zyskownym tournee ( 228 milionów dolarów to zarobek, który przyprawi o zawrót głowy niejednego). Występy Madonny nie raz i nie dwa wywoływały skandal. W Denver wokalistka wymachiwała pistoletem na scenie (nabitym? - ROb) wkrótce po strzelaninie w Colorado w lipcu tego roku. Na innym show pokazała goły tyłek, mówiąc: ,,Popatrzcie sobie na moją gołą dupę i dajcie mi trochę pieniędzy". Czemu nie... symboliczna złotówka właśnie do ciebie leci...
4.MEN WITHOUT HATS - Love In The Age Of War
Dla jednych jedna z lepszych płyt zespołu, dla drugich - zbyt monotonna. Jakby zapomniano, że już w latach osiemdziesiątych MWH grali muzykę w jednostajnym rytmie. Na początku podsumowania mieli spore szanse zmieścić się w pierwszej trójce, jednak pozycja czwarta to i tak spore osiągnięcie.
5.JOHN FOXX AND THE MATHS - Evidence
Pan Foxx został mocno przyćmiony przez swoich dawnych kolegów z Ultravox, choć tworzy przecież niebanalną muzykę elektroniczną. Podejście Foxxa do muzyki jest jednak zupełnie inne, niż ,,czterech pancernych". Jeżeli od Ultravox za bardzo ,,śmierdzi" pieniędzmi i parciem na szkło, to od Foxxa poraża rozbrajająca skromność i chowanie się na drugi plan. Myślę, że dzięki temu na artyście nie jest wywierana presja od wiecznie niezadowolonych słuchaczy i może spokojnie tworzyć zupełnie niekomercyjną muzykę. Evidence to trzeci album Foxxa nagrany jako spółka Foxx and the Maths.
6.SOUND TESSELATED - Morning
Piąta płyta niemieckiego duetu to kontynuacja muzyki, którą tworzył inny duet z ich kraju, a mianowicie The Twins. Lekki synthpop, czasem ocierający się o dyskotekę, czasem nasuwający skojarzenia z muzyką zespołu Erasure... opis ich muzyki brzmi trochę przerażająco, tak jakby panowie nie mieli swojej osobowości i tylko bawili się w jeden z setek obecnie mało oryginalnych zespołów. Jest jednak coś tak rozbrajającego w ich muzyce ( bądż co bądż to już ich piąty album), że słucham ich bardzo często, przymykając oko na oklepane ,,umpaumpa". Cóż bowiem można więcej wycisnąć z grania na syntezatorach? Może kiedyś panowie znajdą swoją drogę, chociaż szanse są na to chyba marne. To nie Depeche Mode, którzy się rozwijali z płyty na płytę...
7.FUTURE PERFECT - Escape
Simon Owen i Rebecca Morgan wydali drugi album z muzyką electropopową, którego słuchają nawet miłośnicy muzyki dyskotekowej. Północnowalijski duet bez zająknięcia kseruje lata osiemdziesiąte, a krytycy chyba już pogodzili się z faktem, że w dzisiejszych czasach słuchacze są głusi, mało wymagający i wychwalający zespoły, które za rok może znikną ze sceny, skoro już na starcie bezczelnie kopiują prekursorów... Są jednak na płycie przebłyski nadziei: ,,Silent Scream"oraz ,,Complicated Machine".
8.MR.KITTY - Eternity
Muzyk naprawdę nazywa się Forrest Carney i pochodzi z Arlington (Texas). Rozpoczął od nagrywania płyt opatrzonych tytułami ,,R.M.X." (wydał ich sześć części), lecz szczerze mówiąć, nie warto zawracać sobie nimi głowy. Jego pierwszy autorski album ,,Until Death Do Us Part" pochodzi z 2010 roku i już zawierał parę interesujących nagrań za pomocą syntezatorów. ,,Death" z 2011 zebrał bardzo dużo pochwał i porad od słuchaczy, by muzyk właśnie szedł dalej tą drogą.
Słuchając ,,Eternity" z kończącego się 2012 roku, niektórzy zaczęli się obawiać, czy czasem kompozytor aby nie ,,przesłodził". Niektóre utwory brzmią prawie na modłę ,,Living On Video" Trans-X (ach, ta linia basowa), w innych się rehabilituje (niesamowity klimat w Mother Mary), a często też nawiązuje do Crystal Castles (,,Night Terror") z którymi niedawno koncertował. Eternity to piętnaście napakowanych elektroniczną energią piosenek, które rozruszają nawet czterdziestolatka.
9.PET SHOP BOYS - Elysium
Ten album powinien się nazywać Yawning (Ziewanie) - napisał na forum brytyjskim jeden ze słuchaczy. Pet Shop Boys rozpoczynali swoją karierę w momencie, gdy reszta syntezatorowych zespołów z lat osiemdziesiątych powoli dogorywała. Wokalista niejednokrotnie podkreślał w wywiadach, że są ostatnim z takich duetów lat osiemdziesiątych. Chociaż duet na początku wykorzystał bez ogródek pomysły poprzedników i prezentował sprawdzone przecież w tej muzyce patenty, to nie zatrzasnął się w jednej szufladce. Tennant i Lowe łączą muzykę dyskotekową z nagraniami operowymi, nie gardzą muzyką klasyczną, a nawet tworzą pop- balet, czyli coś, co w latach osiemdziesiątych było nie do pomyślenia (czytaj: po prostu by się nie sprzedało).
Elysium przesłuchałem nie raz i nie dwa, wciąż jednak brakuje w tym albumie magnesu. Please i Actually, oraz Alternative to ostro namagnesowane płyty, które mnie już do końca życia będą przyciągały. Głos Neila nadal brzmi świetnie, duet jest wspaniały na koncertach ( to chyba jedyna dyskotekowa grupa która nie robi lipy występując na żywo), lecz płyta Elysium niestety mnie rozczarowała.
10.TRAVELOGUE - The Noise Is Only Temporary
Pod pseudonimem Travelogue (czyżby ukłon w stronę płyty Human League?) ukrywa się Jon Sonnenberg, multiinstrumentalista działający na rynku już od lat dziewięćdziesiątych. Jako Travelogue wykonuje muzykę łudząco podobną do tej, która zawarta jest na albumach... Alana Replica.
W roku 2012 Travelogue wydał dwie płyty: Fireworks ( wszystkie dźwięki perkusyjne to nagrane i przetworzone przez sampler fajerwerki i petardy), oraz bardziej rozbudowaną - The Noise Is Only Temporary .
Poprzednie podsumowania:
TOP 2010
TOP 2011
Na koniec pozostaje mi życzyć wszystkim słuchaczom i odwiedzającym mój blog (ale macie wytrwałość, by tu jeszcze wciąż zaglądać) Spokojnych świąt Bożego Narodzenia oraz wielu szczęśliwych i radosnych chwil w nadchodzącym Nowym Roku 2013.
Rok 2012 okazał się jednym z gorszych dla muzyki synthpop. Porównując poprzednie lata (chociażby 2011 i 2010), dinozaury z lat osiemdziesiątych jakby przysnęli. Młodzi wykonawcy, podążający utartą, elektroniczną ścieżką tworzą ostatnio mało oryginalnie i wałkują oklepane schematy. Zupełnie inaczej ma się z gatunkami rock, indie, a nawet z muzyką progresywną. Na tym polu zaobserwowano wyrażną poprawę i miłośnicy owej muzyki mogą zaliczyć ten rok do udanych. Sytuację ratuje Ultravox. ,,Brilliant" jest chyba jedyną płytą dla starych miłośników słuchaczy ,,new romantic", która ocaliła rok 2012 od całkowitej klęski. Na dodatek Midge Ure i spółka dobili konkurencję koncertowym wydaniem ,,2012 Tour", jednak w zestawieniu przedstawiam albumy studyjne. Jak co roku ujawniam swoją - powtarzam: SWOJĄ dziesiątkę ulubionych płyt, według MOJEGO gustu, z którym oczywiście nie musicie się zgadzać. Dlatego powyżej możecie przeczytać ,,TOP 2012" z dopiskiem ,,RObert POland". Wynik podsumowania trochę mnie przeraża. Na pierwszy rzut oka wygląda to, jak ,,dziesiątka kiczu", w porównaniu z latami poprzednimi :) Przyjrzyjmy się zatem dokładniej ,,szczęśliwcom roku" .
1.ULTRAVOX - Brilliant
Miejsce pierwsze - bez niespodzianek. Ultravox i ,,Brilliant" to najczęściej ściągana płyta z mojego chomika. Chociaż album ma pewne wady i niedociągnięcia, to płytę przyjęli wszyscy z zaciekawieniem. Słuchacze new romantic, fani Ure`a i Ultravox, oraz miłośnicy lat osiemdziesiątych już dawno nie czuli takiej ekscytacji, jak przy słuchaniu dwunastu nowych nagrań Ultravox. Grupa nie zawojowała rynku nowatorstwem, a jedynie odświeżyła swoje stare patenty, a przede wszystkim starła brudną, pożegnalną plamę, jaką była dla wielu płyta ,,U- Vox" z 1986. Poza tym jestem pewien, że sporo czytelników bloga nie darowało by mi, jakby ta płyta była niżej w notowaniu. Album, do którego jeszcze nie raz będę wracał.
2.SANDRA - Stay In Touch
Dla mnie największa niespodzianka roku. Singel ,,Maybe Tonight" kazał podejść do całej płyty z dystansem. Prowadzący bloga zamierzał nawet stworzyć kąśliwy post, z którego w ostateczności ocalał jedynie zabawny tytuł. Stay In Touch ogłaszam najlepszą płytą dyskotekową roku, idealnie pasująca na sylwestrową noc.
3.MADONNA - MDNA
Ta płyta jest wulgarna. Teksty w stylu ,,Prowadż suko...wciśnij gaz do dechy i zgiń jak suka", to ostatnio znak firmowy wokalistki. Jej ostatnia trasa koncertowa została nazwana najbardziej zyskownym tournee ( 228 milionów dolarów to zarobek, który przyprawi o zawrót głowy niejednego). Występy Madonny nie raz i nie dwa wywoływały skandal. W Denver wokalistka wymachiwała pistoletem na scenie (nabitym? - ROb) wkrótce po strzelaninie w Colorado w lipcu tego roku. Na innym show pokazała goły tyłek, mówiąc: ,,Popatrzcie sobie na moją gołą dupę i dajcie mi trochę pieniędzy". Czemu nie... symboliczna złotówka właśnie do ciebie leci...
4.MEN WITHOUT HATS - Love In The Age Of War
Dla jednych jedna z lepszych płyt zespołu, dla drugich - zbyt monotonna. Jakby zapomniano, że już w latach osiemdziesiątych MWH grali muzykę w jednostajnym rytmie. Na początku podsumowania mieli spore szanse zmieścić się w pierwszej trójce, jednak pozycja czwarta to i tak spore osiągnięcie.
5.JOHN FOXX AND THE MATHS - Evidence
Pan Foxx został mocno przyćmiony przez swoich dawnych kolegów z Ultravox, choć tworzy przecież niebanalną muzykę elektroniczną. Podejście Foxxa do muzyki jest jednak zupełnie inne, niż ,,czterech pancernych". Jeżeli od Ultravox za bardzo ,,śmierdzi" pieniędzmi i parciem na szkło, to od Foxxa poraża rozbrajająca skromność i chowanie się na drugi plan. Myślę, że dzięki temu na artyście nie jest wywierana presja od wiecznie niezadowolonych słuchaczy i może spokojnie tworzyć zupełnie niekomercyjną muzykę. Evidence to trzeci album Foxxa nagrany jako spółka Foxx and the Maths.
6.SOUND TESSELATED - Morning
Piąta płyta niemieckiego duetu to kontynuacja muzyki, którą tworzył inny duet z ich kraju, a mianowicie The Twins. Lekki synthpop, czasem ocierający się o dyskotekę, czasem nasuwający skojarzenia z muzyką zespołu Erasure... opis ich muzyki brzmi trochę przerażająco, tak jakby panowie nie mieli swojej osobowości i tylko bawili się w jeden z setek obecnie mało oryginalnych zespołów. Jest jednak coś tak rozbrajającego w ich muzyce ( bądż co bądż to już ich piąty album), że słucham ich bardzo często, przymykając oko na oklepane ,,umpaumpa". Cóż bowiem można więcej wycisnąć z grania na syntezatorach? Może kiedyś panowie znajdą swoją drogę, chociaż szanse są na to chyba marne. To nie Depeche Mode, którzy się rozwijali z płyty na płytę...
7.FUTURE PERFECT - Escape
Simon Owen i Rebecca Morgan wydali drugi album z muzyką electropopową, którego słuchają nawet miłośnicy muzyki dyskotekowej. Północnowalijski duet bez zająknięcia kseruje lata osiemdziesiąte, a krytycy chyba już pogodzili się z faktem, że w dzisiejszych czasach słuchacze są głusi, mało wymagający i wychwalający zespoły, które za rok może znikną ze sceny, skoro już na starcie bezczelnie kopiują prekursorów... Są jednak na płycie przebłyski nadziei: ,,Silent Scream"oraz ,,Complicated Machine".
8.MR.KITTY - Eternity
Muzyk naprawdę nazywa się Forrest Carney i pochodzi z Arlington (Texas). Rozpoczął od nagrywania płyt opatrzonych tytułami ,,R.M.X." (wydał ich sześć części), lecz szczerze mówiąć, nie warto zawracać sobie nimi głowy. Jego pierwszy autorski album ,,Until Death Do Us Part" pochodzi z 2010 roku i już zawierał parę interesujących nagrań za pomocą syntezatorów. ,,Death" z 2011 zebrał bardzo dużo pochwał i porad od słuchaczy, by muzyk właśnie szedł dalej tą drogą.
Słuchając ,,Eternity" z kończącego się 2012 roku, niektórzy zaczęli się obawiać, czy czasem kompozytor aby nie ,,przesłodził". Niektóre utwory brzmią prawie na modłę ,,Living On Video" Trans-X (ach, ta linia basowa), w innych się rehabilituje (niesamowity klimat w Mother Mary), a często też nawiązuje do Crystal Castles (,,Night Terror") z którymi niedawno koncertował. Eternity to piętnaście napakowanych elektroniczną energią piosenek, które rozruszają nawet czterdziestolatka.
9.PET SHOP BOYS - Elysium
Ten album powinien się nazywać Yawning (Ziewanie) - napisał na forum brytyjskim jeden ze słuchaczy. Pet Shop Boys rozpoczynali swoją karierę w momencie, gdy reszta syntezatorowych zespołów z lat osiemdziesiątych powoli dogorywała. Wokalista niejednokrotnie podkreślał w wywiadach, że są ostatnim z takich duetów lat osiemdziesiątych. Chociaż duet na początku wykorzystał bez ogródek pomysły poprzedników i prezentował sprawdzone przecież w tej muzyce patenty, to nie zatrzasnął się w jednej szufladce. Tennant i Lowe łączą muzykę dyskotekową z nagraniami operowymi, nie gardzą muzyką klasyczną, a nawet tworzą pop- balet, czyli coś, co w latach osiemdziesiątych było nie do pomyślenia (czytaj: po prostu by się nie sprzedało).
Elysium przesłuchałem nie raz i nie dwa, wciąż jednak brakuje w tym albumie magnesu. Please i Actually, oraz Alternative to ostro namagnesowane płyty, które mnie już do końca życia będą przyciągały. Głos Neila nadal brzmi świetnie, duet jest wspaniały na koncertach ( to chyba jedyna dyskotekowa grupa która nie robi lipy występując na żywo), lecz płyta Elysium niestety mnie rozczarowała.
10.TRAVELOGUE - The Noise Is Only Temporary
Pod pseudonimem Travelogue (czyżby ukłon w stronę płyty Human League?) ukrywa się Jon Sonnenberg, multiinstrumentalista działający na rynku już od lat dziewięćdziesiątych. Jako Travelogue wykonuje muzykę łudząco podobną do tej, która zawarta jest na albumach... Alana Replica.
W roku 2012 Travelogue wydał dwie płyty: Fireworks ( wszystkie dźwięki perkusyjne to nagrane i przetworzone przez sampler fajerwerki i petardy), oraz bardziej rozbudowaną - The Noise Is Only Temporary .
Poprzednie podsumowania:
TOP 2010
TOP 2011
Na koniec pozostaje mi życzyć wszystkim słuchaczom i odwiedzającym mój blog (ale macie wytrwałość, by tu jeszcze wciąż zaglądać) Spokojnych świąt Bożego Narodzenia oraz wielu szczęśliwych i radosnych chwil w nadchodzącym Nowym Roku 2013.