środa, 22 sierpnia 2012

Biegnąc przez Pola Elizejskie

Pet Shop Boys - Elysium

Neil Tennant
Chris Lowe

Jestem zwycięzcą. Cieszmy się, że to wszystko trwa. Tak długo nam to zajęło, pracowaliśmy tak ciężko. Teraz świat jest u naszych stóp. Patrząc wstecz czuliśmy się przygnębieni. Nie myślałem, że będziemy wszędzie. Desperacja inspiruje.

Wprawdzie album oficjalnie ma się ukazać w większości Europy 7 września, ale tak to już jest w czasach, gdy internet daje nam większość premier ,,na wczoraj". Dobrze to czy żle? Myślę, że zanim krążek ukaże się na rynku, dobrze przetestować, z czym mamy do czynienia.

Duet Pet Shop Boys w latach osiemdziesiątych był jednym z moich bożków. Nagrania ,,Opportunities" ,,Paninaro" ,,Suburbia" ,,West End Girls" ,,It`s A Sin" cover ,,Always On My Mind", a także niezłe nagrania ze stron B singli (dostępne na albumie Alternative) do dziś są przykładem, jak z muzyki dyskotekowej można zrobić coś, co nie powoduje grymasu niezadowolenia nawet wśród słuchaczy muzyki rockowej.
Albumy ,,Please" oraz ,,Actually" nadal miażdżą (szczególnie ta druga) - inni cenią też płytę ,,Behaviour" za dojrzałe podejście do muzyki pop. Potem zaczęło się coś psuć. Po nagraniu ,,Go West" (cover Village People) i płycie Very duet zaczął grzebać w różnych gatunkach, czego wynikiem były płyty różne w swoim wyrazie; lepsze, gorsze, lecz nie miały dla mnie już tego powabu, co ich pierwsze napakowane hitami krążki. Duet stracił twarz.

W 2009 roku otrzymaliśmy płytę ,,Yes" która w końcu mi się podoba nawet całkiem, całkiem. Miałem nadzieję, że i tym razem będzie porcja ciekawych piosenek. Niestety bez owijania i robienia nadziei palnę z grubej rury: jest gorzej.
Piosenek słucham od wczoraj. Po pierwszym przesłuchaniu zmusiłem się (tak! tak!) do odpalenia nagrań raz jeszcze. Niestety, różne myśli przychodzą do głowy, ale na pewno nie takie, że Tennant i Lowe wznieśli się na swoje wyżyny. Owszem, tekstowo nadal są na wysokim poziomie, wokal poprawny, ale... no właśnie, co jest z melodiami? Nie żądam, by było to łupucupu jak za dawnych lat osiemdziesiątych, ale po Pet Shop Boys spodziewałem się, że przynajmniej jednym nagraniem rozszarpią mnie na strzępy. Tak się niestety nie stało. Żyję nadal i piszę dla Was tak, jak kiedyś wokalista duetu - Neil Tennant, który zanim został piosenkarzem, pisał recenzje płyt w piśmie Smash Hits (m. innymi recenzował pierwszy album Talk Talk oraz ,,Some Great Reward" Depeche Mode).
Tak się cholera wymądrzał, a sam teraz przynudza. Wiem, że chłopina dojrzał, wyłysiał i zramolał deko, ale czy o to w tym wszystkim chodzi, by tymi sentymentami zalewać słuchaczy?

Ale by nie miażdżyć duetu i nie znęcać się nad nimi dobitnie, czas wyłuskać parę pozytywnych fragmentów z albumu. Trochę kiczowaty ,,Ego Music" ma fajne, szarpane brzmienie electro. W dodatku zauwaźyłem coś zabawnego. Możliwe, że mnie wyśmiejecie, ale... co tam. Jak Neil Tennant ,,nawija", to kojarzy mi się to z... Midgem Ure z Ultravox i ich nagraniem ,,Mr X" :)

Następne nagranie, które przykuło mnie na dłużej, to Give It A Go, ze swoim nastrojowym refrenem. Także lekko mroczny ,,Everything Means Something" jest na plus - tak, by chociaż trochę przychylniej spojrzeć na całą płytę. Niestety, ale ,,Elysium" strasznie mnie rozczarowało. Brak w tym spójności, przebojowości - z jednej strony mrocznie, z drugiej kiczowato, a w innym momencie nudno jak cholera.
Gdzie się podziały czasy, gdy na listach przebojów Pet Shop Boys wyganiał konkurencję do wszystkich diabłów? Tą śmieszną nazwę zespołu wymawiano wtedy ze czcią i uznaniem, dwaj skubańcy naprawdę wtedy się liczyli; gdyby było inaczej Patsy Kensit, Liza Minelli czy Dusty Springfield miałyby ich głęboko w... poważaniu. Album wydaje się być zrobiony na ,,odwal się" i dzięki niemu (ironia) jeszcze mocniej doceniam ,,Brilliant" Ultravoxu. Chociaż to dość odległe klimaty.
Powtórzę się: nawet wydany parę lat temu album ,,Yes"  jest lepszy.

Neil Tennant w piosence Invisible śpiewa między innymi: Przez wiele lat będąc duszą towarzystwa stało się w końcu coś dziwnego. Jestem niewidzialny. Jestem tutaj, ale nie możesz mnie zobaczyć. Stałem się niewidoczny.
Czy to prawda, czy tylko magia? Spójrz na mnie. Słyszysz mnie? Widzisz? Czy naprawdę jestem jeszcze tutaj? Tak, jestem, lecz nie możesz mnie zobaczyć. To dziwne, jak stopniowo stałem się niewidzialny.

Oby tylko nie zniknął na zawsze.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

John Foxx and the Maths - Evidence

Dwa miesiące temu pisałem o nadchodzącym mini albumie Evidence, którego twórcami są John Foxx and the Maths. Jednak do tego czasu okazało się, że materiał rozrósł się na tyle, że już niedługo, bo 10 września otrzymamy full album, a nie nędzną EP`kę. Po ,,Interplay" oraz ,,The Shape Of Things" będzie to trzecia duża płyta wydana pod szyldem ,,Foxx and the Maths".
Tym razem do współpracy zaprzęgnięto The Soft Moon, Xeno & Oaklander oraz Gazelle Twin. Będzie nawet cover nagrania Pink Floyd ,,Have A Cigar", więc można się spodziewać następnej nieżle zakręconej elektronicznie podróży przez krainę artysty, który - popatrz, popatrz, tyle lat i wciąż tworzy (wliczając w to lata siedemdziesiąte z Ultravox!).
Oficjalna strona Johna Foxxa podała już zestaw nagrań. Oto tracklista:

01. Personal Magnetism
02. Evidence (Featuring The Soft Moon)
03. That Sudden Switch
(Featuring Xeno & Oaklander)
04. Talk (Beneath Your Dreams)
(Featuring Matthew Dear)
05. Neon Vertigo
06. Changelings (Featuring Gazelle Twin)
07. My Town
08. Have A Cigar
09. A Falling Star (Featuring Gazelle Twin)
10. Cloud Choreography
11. Shadow Memory
12. Walk
13. Myriads
14. Only Lovers Left Alive

BONUS TRACK
15. Talk (I Speak Machine Mix)
(Featuring Tara Busch)

sobota, 18 sierpnia 2012

Czy Jesteś Piratem? - QUIZ

Duran Duran

W związku z tym, że mamy przerwę wakacyjną, a w światku muzycznym bieda, postanowiłem napisać coś lekkiego. Planowałem post o Dead Can Dance i ich najnowszej płycie, ale po pierwsze nie jestem zbyt wielkim entuzjastą australijskiego duetu, po drugie ich płyta jest jak dla mnie jeszcze jedną w dyskografii - nie przełomowa, choć dopicowana i równa. Brakuje mi jednak uczucia, że muszę szukać swojej szczęki na podłodze, która opadła z wrażenia. Po prostu jeszcze jedna płyta Dead Can Dance...

Po tym wielce nudnym wstępie, przechodzimy do sedna sprawy, czyli poszukamy sobie wspólnie odpowiedzi na dręczące nas pytanie:
  
CZY JESTEŚ PIRATEM? - QUIZ
1. Twój ulubiony film to:

a) Piraci z Karaibów
b) V jak Vendetta
c) Karmazynowy Pirat
d) M jak Miłość

 Classix Nouveaux

2. Wchodzisz do sklepu ,,nie dla idiotów". Przebijasz się przez stos płyt od A do Z, myśląc jednocześnie:
a) Nawet niewielka cena jak na oryginał - kupuję
b) Ten sklep jest jednak ,,dla idiotów". Przecież to wszystko mogę mieć za darmo ściągając z internetu.
c) Bierzesz ,,oryginała" bez względu na cenę - cenisz i szanujesz artystę za to co robi.
d) Wracasz z pustym koszykiem lecz z łepetyną pełną wrażeń , mijasz miłą kasjerkę, wychodzisz ze sklepu i z roztargnienia wpadasz pod nadjeżdżający samochód.

3. Rozpoczyna się akcja ,,STOP ACTA". Pierwsze co robisz to:

a) Olewasz sprawę ciepłym moczem
b) Kupujesz maskę Guy Fawkes, robicie z kumplami zbiórkę, bierzecie garść granatów i przyłączacie się do demonstrantów. W kupie rażniej :)
c) Wchodzisz na fora internetowe i wyładowujesz swoje niezadowolenie jako ,,anonimowy" krytykując system.
d) A co to jest  ACTA?

4. Zanim otrzymałeś dostęp do internetu i jego dóbr, z pewnością posiadasz w swoich zbiorach niejedną płytę oryginalną. Spójrz teraz na nie. Co myślisz?

a) Płyty te są warte tego, by mieć je w oryginalnym wydawnictwie.
b) Cholera, gdybym wiedział, że to wszystko jest w internecie bez kupowania, to bym tak nie szastał kapustą.
c) Na chomiku tego bym nie znalazł i to w takiej jakości.
d) Myślenie zostawiam koniom, bo mają większe łby.

5. Uważasz, że ściąganie plików z neta to:
a) zło wcielone
b) nie ma w tym nic złego, przecież w naszym kraju jest przepis, że w celach edukacyjnych można ,,zassać" i ocenić, czy warto daną rzecz zakupić. Inna sprawa, gdy uważasz, że warto, a pliki nadal zawalają Tobie miejsce na dysku :)
c) Jest to niemoralne i niezgodne z Twoimi zasadami, jednak robisz ustępstwa od tej reguły, gdy natrafisz na jakiś bootleg, koncert nie objęty prawem autorskim (hm...), wtedy jesteś ,,usprawiedliwiony" :)
d) uważam, że ściąganie plików jest ,,bez sęsu", ponieważ nie wiem potem ,,czym to otworzyć" - jakieś formaty mp3, mp4 - ,,gupi komputer".


 A teraz podsumujmy to co zakreśliłeś:

Większość odpowiedzi A:
Jesteś całkiem normalnym gościem, który zna wartość płyty kompaktowej, niestety do rangi pirata nie dorosłeś, szczurze lądowy :)

Większość odpowiedzi B:
Jesteś piratem z krwi i kości. Twoje półki uginają się od nagranych DVD- R i CD-R, a na każdy niespodziewany dzwonek do drzwi popuszczasz w majty, myśląc, że ,,TO ONI" przyszli skonfiskować Twoje skarby.

Większość odpowiedzi C:
Przypominasz gościa w ,,większości odpowiedzi A", jednak dajesz się skusić od czasu do czasu, by sobie ,,popiracić", przecież raz się żyje :)

Większość odpowiedzi D:
Jesteś  życiową sierotą, chłopie, zrób coś z sobą :)

piątek, 3 sierpnia 2012

Duran Duran - A Diamond in the Mind

 Jeszcze w piątkę - lata osiemdziesiąte, gdzieś w Londynie (?)

Płyty koncertowe mają swoich zwolenników i przeciwników. Niektórym nie podoba się wrzawa wielotysięcznego tłumu, i osoby takie wolą słuchać studyjnego brzmienia. Jednak do plusów ,,koncertówek" należą ( o ile jakiś pseudoartysta nie oszukuje, czyli ,,nie jedzie z playbacku") znane utwory zagrane w trochę innych wersjach, niż znamy z albumów nagrywanych w studio.

Grupa Duran Duran wydała trzecią ,,koncertówkę" po wydanej w 1984 roku płycie ,,Arena" oraz ,,Live at Hammersmith 82!" z 2009 roku. Tym razem panowie już strząsnęli z siebie resztki wody sodowej, dojrzeli, a niektórzy nawet zarośli jak ten dziki agrest (tak, tak, Simon, o Tobie mówię!) Nie sądzę, by ten niby światowy kryzys był tak głęboki, że w Anglii brakuje żyletek. Na szczęście image nadal jest niezmienny - czyli Durani są wciąż wieszakami na odzież. Eleganckie marynarki i dżentelmeńskie zachowanie wpisały się już na stałe w styl zespołu.
A jak tam z muzyką, bo to nas najbardziej interesuje?
Myślę, że osobom lubiącym ten zespół płyta się spodoba, a to ze względu na to, że grupa, a przede wszystkim głos wokalisty Simona Le Bon ciągle są w świetnej kondycji. Co mu żona dodaje do obiadu, to już chyba pozostanie tajemnicą, bo przecież niejeden w takim wieku chciałby brzmieć i zachowywać się ,,forever young" :)

Osobiście zwróciłem uwagę na nagrania z najnowszej płyty - All You Need Is Now, ponieważ nigdy jeszcze nie wydano ich w wersji live.
Tu także pochwalę grupę za lekkość i polot, oraz za nieprzesycenie elektroniką swoich nagrań. Perkusja i gitary brzmią miękko i czysto. Zresztą po tylu latach grania to powinno już brzmieć zawodowo, pomijając fakt, że grupa Duran Duran była dla wielu krytyków wkurzającymi modnisiami nie mającymi pojęcia co chcą tak naprawdę grać.

Można się przyczepić do takich szczegółów na płycie jak np. brak nagrania ,,Save A Prayer" (dla wielu będzie to chyba błąd karygodny), które zastąpiły niektóre piosenki ,,niepotrzebne" (?) jak na przykład ,,White Lines" lub ,,Reach Up for the Sunrise".

Podsumowując - płyta fajna na lato, puszczona na cały regulator w słoneczny dzień pozytywnie nastraja do życia. I na koniec chciałbym, by następny album studyjny Duranów był tak samo ,,fajny" jak ,,All You Need Is Now". Bez eksperymentów. Bez udziwnień. A że jest to krok wstecz do lat osiemdziesiątych? A czym tu się przejmować! Ultravox zagrało (prawie) po staremu i proszę jaki efekt. Najważniejsze, że ludzie nadal lubią słuchać muzyki w takich klimatach, więc kuć żelastwo póki gorące.