wtorek, 31 lipca 2007

The Damned - Phantasmagoria @320 kbps

Grupa The Damned obok The Clash i Sex Pistols należała do prekursorów punk rockowej sceny w Wielkiej Brytanii. Ich pierwszy album powstał w roku 1977 (zatytułowany Damned Damned Damned) dzisiaj uważany jest za jeden z klasyków brytyjskiej inwazji punk rocka.
Do czasu albumu Phantasmagoria z 1985 roku panowie tworzyli w większości muzykę punk, na początku lat osiemdziesiątych ukazuje się The Black Album - i jest to już ukłon w stronę gotyckiej muzyki.

Phantasmagoria - pamiętam, jak T. Beksiński był zachwycony tą metamorfozą zespołu - wiecznie ,,przeklinał" płytę Damned Damned Damned, na Phantasmagorii wielu znalazło wtedy ,,swoją muzykę", która rozwinęła swoje skrzydła w latach dziewięćdziesiątych i trwa do dnia dzisiejszego.
Album nazywany ,,gotyckim popem" zawiera lużne utwory, czasem nostalgiczne ( niesamowity Sanctum Sanctorum), a także z przebojowym rytmem (Shadow of Love). Poniżej przedstawiony jest teledysk do tego utworu - może u nas, w Polsce mniej znany ( bowiem więcej prezentowany był teledysk Eloise z 1986, gdzie Dave Vanian jest... caly w bieli :))



1.Street of Dreams - 5:38
2.Shadow of Love - 3:51
3.There'll Come a Day - 4:15
4.Sanctum Sanctorum - 6:27
5.Is It a Dream - 3:27
6.Grimly Fiendish - 3:50
7.Edward the Bear - 3:37
8.The Eight Day - 3:46
9.Trojans - 4:53
10.Grimly Fiendish (the bad trip mix )- 5:11
11.The Shadow of Love (ten inches of hell mix)- 6:42

PART 1 PART 2

ALTERNATE DOWNLOAD:

PART 1

PART 2

The Damned - Fiendish shadows - Live 1985

Jeżeli ktoś zna już Phantasmagorię i wcześniejsze nagrania The Damned, może spokojnie podejść do posłuchania, jak to wszystko brzmi ,,na żywo". Koncertówki są dla jednych świetnym uzupełnieniem kolekcji, inni uważają je za zupełnie niepotrzebne, koncentrując się na nagraniach studyjnych.
Koncert i zespół ma tu dwia oblicza - pierwsze to Damned ,,gotycki" - ale tu brzmi znacznie ostrzej, niż na albumie Phantasmagoria.Z drugiej strony przedstawiony zostaje repertuar punkowy z wcześniejszego okresu działalności.
Muzycy umiejętnie przetasowali swoje piosenki - na przemian - jedna gotycka, jedna punkowa - tak, że publika musiała tam dostać niezłe baty :) Trochę szkoda mi tych gotyckich nieszczęśliwców, którzy trafili tam np. na Love Song - bo wątpię, czy stojący obok nich entuzjaści wczesnego punk rocka stali sobie spokojnie bez wyładowywania swoich emocji :)

Pliki nie są w formacie mp3, lecz WMA (Windows Media Audio), co nie powinno nikomu przeszkadzać, ponieważ jest to format, który łyknie każdy windowsowy system.

1. Curtain Call (Part 1)
2. Shadow Of Love
3. Wait For The Blackout
4. Grimly Fiendish
5. Stranger On The Town
6. Is It A Dream
7. There'll Come A Day
8. Smash It Up
9. I Had Too Much To Dream Last Night
10. Gun Fury
11. Street Of Dreams
12. Lust For Life
13. Love Song
14. New Rose
15. Disco Man

http://sharebee.com/a170142d

Heaven 17 - Penthouse And Pavement (remaster with bonus tracks)


Nie było do chwili obecnej pierwszego albumu spółki Ian Craig Marsh / Martyn Ware. (nie licząc B.E.F.) Tym razem z wokalistą Glenn Gregory postanowili przemianować się na Heaven 17, grupę grającą elektroniczny pop. Co ją wyróżnia, to ten funkowo soulowy styl, wciąż pobrzmiewający na ich albumach. Podczas gdy elektronicznie grające zespoły w tamtym okresie starały się brzmieć jak najbardziej surowo i mechanicznie niczym Gary Numan, trio postawiło na lużne i lekko brzmiące kompozycje.
Plyta dotąd nie ukazała się na moim blogu, ponieważ szukałem remastera z bonusami - i w końcu się udało. W dodatkach mamy nawet trzy kompozycje B.E.F ze stron B-singli, a także wersję 12" utworu Are Everything (jest to cover piosenki zespołu Buzzcocks) Album na życzenie.

1. (We Don't Need This) Fascist Groove Thang 4:21
2. Penthouse And Pavement 6:23
3. Play To Win 3:37
4. Soul Warfare 5:04
5. Geisha Boys And Temple Girls 4:33
6. Let's All Make A Bomb 4:07
7. The Height Of The Fighting 3:01
8. Song With No Name 3:36
9. We're Going To Live For A Very Long Time 3:28

10. Groove Thang (B.E.F.) 4:07
11. Are Everything (12" Version) 4:28
12. I'm Your Money (12" Version) 5:11
13. Decline Of The West (B.E.F.) 7:17
14. Honeymoon In New York (B.E.F.) 2:52

http://rapidshare.com/files/46071617/h17pp.zip.html

Psyche - Club Salvation (2007)

Niestety, nie posiadam na stałe płyty Unveiling The Secret w zbiorach, tak że poszukiwania nadal trwają. W ramach rekompensaty przedstawiam za to świetnie dopracowanego killera - najnowszy krążek Psyche zatytułowany Club Salvation.
Na początek słowo uspokojenia - z mdłą muzyką klubową nie ma płyta nic wspólnego, wiele starych numerów zostało odświeżonych po mistrzowsku ... zaraz, zaraz - zapytasz. Więc to jakaś odgrzewana składanka? I tak i nie. Za składanką przemawia zestaw starych utworów - ale przerobione są na nowoczesny, elektropopowy styl. To tak jak z tuningiem wozu. Większość utworów zabrzmiało tu tak, jakbym miał styczność z nimi po raz pierwszy.

Poza club mixami mamy tutaj utwory dostępne dotąd tylko na składankach, singlach a nawet takie, które dopiero debiutują na tym krążku! Jest to więc z całą pewnością gratka dla zwolenników Psyche, poza tym osoby które nie miały dotąd styczności z zespołem - mogą wziąć akurat ten materiał do przesłuchania.

01 The Quickening (Club Mix) 04:40
02 Absolute 03:17
03 Final Destination (Controlled Collapse Mix) 05:24
04 Goodbye Horses (Single Edit) 03:25
05 Sanctuary 03:32
06 Unveiling The Secret 05:28
07 Gods And Monsters 05:28
08 Snow Garden 06:29
09 Six Feet Under (Re-Edit) 04:32
10 Brain Collapses (New Version) 04:19
11 Thundershowers (12" Remake) 05:14
12 Wanting (Remix) 04:45
13 Defenseless (On The Bridge Mix) 05:15
14 15 Minutes (Lights Out Edit) 04:51
15 The Hiding Place 05:00
16 The Outsider 2001 05:42

PART 1

PART 2

Psyche - Insomnia Theatre


Insomnia Theatre to pierwszy album Psyche - elektropopowego zespołu z Kanady. Czy album ten trąca lekkim horroro-wampiryzmem? W tamtych latach ( rok wydania tej płytki to 1985) mogliśmy tak to odczuć, teraz można się spierać, ponieważ utwory prezentowane na tym debiucie to teraz dla mnie najzwyklejszy synthpop. Pliki, które po raz pierwszy zapodał Jacyk (dzięki!) na swoim blogu, pozostały na moim dysku, mogę więc spełnić prośbę i przedstawić ten album tutaj.

Dużo słyszymy na Insomnia Theatre wpływu muzyki Fad Gadget - agresywna elektronika atakuje nas już od pierwszego utworu. Wokal Darrina Hussa ma także coś z manier Marca Almonda - skojarzenia z Soft Cell są jak najbardziej wskazane, Darrin niejednokrotnie zresztą podkreślał, że duet z Leeds jest jedną z głównych inspiracji w ich twórczości.

W porównaniu z następnymi dokonaniami Psyche, ta płyta o dziwo, nie razi nas jakimiś lekkimi synthpopowymi piosenkami ( jakie możemy znależć na przykład słuchając Strange Romance) , a nawet wokal Hussa tu nie wykazuje żadnych załamań, które dość często drażnią na póżniejszych krążkach. A chyba powinno być odwrotnie?

1 Mr. Eyeball Ooze
2 Maggots
3 Children Carry Knives
4 Wrench
5 Psychic Vampire
6 Brain Collapse
7 Eating Violins
8 On The Edge
9 Why Should I?
10 Contorting The Image
11 The Brain Collapses
12 Suffocation
13 Consuming Life
14 Nocturnal Wasteland
15 Halloween Theme

http://rapidshare.com/files/45893221/insomnia.zip.html

poniedziałek, 30 lipca 2007

Heaven 17 - The Luxury Gap (remaster with bonus tracks) by REQ

PHOTO FROM: http://www.thomas-overbeck.de/Heaven17/ (great H17 site)

Czas na odrobienie zaległej prośby, która chyba już z miesiąc się tworzy albo i dłużej. Prośby o dwie płyty Heaven 17, które tu już były - chyba dlatego się nie kwapiłem do odsmażania tego starego kotleta. Ale w związku z tym, że teraz większość na moim blogu to spełnianie próśb (powoli kończę z wrzucaniem płyt ,,od siebie", bo to już na spam zakrawa), więc błędem byłoby olać jednego gostka, który ze trzy razy niezmordowanie pyta o reupload. Często zastanawiam się, czy jednak warto tylko dla jednej osoby tracić czas na wrzucanie tych albumów.

Jak już wspomniałem dawno temu, Heaven 17 nie jest moim specjalnie jakims tam ulubionym zespołem, jednak utwór, który mnie poruszył to Let Me Go - a szczególnie srodkowy fragment ,,Day time/ Night time" - żałuję, że inne kompozycje nie są w takich klimatach. Na szacunek zasługuje także Temptation - wersję na tym albumie uważam za najlepszą ( te syntezatory a`la pierwszy Human League na początku utworu...) Jest jeszcze jeden mocny punkt Luxury Gap - może piosenka po pierwszym przesłuchaniu płyty u wielu przefrunie obojętnie, jednak po paru podejsciach przyznacie rację, że jest to jedna z lepszych kompozycji Heaven17 w ogóle. A mówię tu o utworze Come Live With Me - teraz kojarzy mi się on z Alphaville :) - tu także w wersji wydłużonej jako ,,bonus track".

1.Crushed by the Wheels of Industry
2.Who'll Stop the Rain
3.Let Me Go
4.Key to the World
5.Temptation
6.Come Live With Me
7.Lady Ice and Mr. Hex
8.We Live So Fast
9.Best Kept Secret

10.Let Me Go (Extended Mix)
11.Who`ll Stop The Rain (Dub)
12.Crushed by the Wheels of Industry (Part 1 & 2)
13.Come Live With Me (12" Version)

http://rapidshare.com/files/45881188/gaplux.zip.html

Heaven 17 - How Men Are (remaster with bonus tracks) by REQ

PHOTO FROM: http://www.thomas-overbeck.de/Heaven17/ (great H17 site)

Jeszcze jeden album dorzucony na życzenie,który już tu oczywiście był. Szkoda tylko, że trio H17 nie wywołuje u mnie żadnych emocji - grupa brzmi strasznie plastikowo, to nie jest to samo co Human League... Mimo, że band Oakey`a też należy do przedstawicieli syntezatorowego brzmienia z tej samej dzielnicy, to jakoś ma te utwory zrobione z gracją... Więcej o artystach z Sheffield napisałem w pierwszych postach, więc nie będe tutaj już Wam truł.
Album ukazał się w roku 1984 i było na nim dziewięć utworów. W edycji zremasterowanej, o którą mnie poprosiła pewna osoba z zagranicy mamy ich łącznie trzynaście. I nadal podtrzymuję to, co wspomniałem kiedyś - bonusy nie powalają na kolana.

1.Five Minutes to Midnight
2.Sunset Now
3.This Is Mine
4.The Fuse
5.Shame Is on the Rocks
6.The Skin I'm In
7.Flamedown
8.Reputation
9.And That's No Lie

10.This is mine - cinemix
11.And that`s no lie - remix
12.Counterforce 2
13.Sunset now - extended
PART 1
PART 2

ALTERNATE DOWNLOAD:

http://rapidshare.com/files/46332851/howme.zip.html

http://rapidshare.com/files/46345141/nare.zip.html

sobota, 28 lipca 2007

Alan Wilder (Recoil) - Hydrology / 1+2

Z czasem człowiek podchodzi do starych płyt inaczej. Coś, co kiedyś wydawało się dziwnym tworem, jakby z innej planety, obecnie, w czasach masowego chaosu muzycznego i przyzwyczajenia się do muzyki serwowanej przez pana Recoil, jego debiutanckie nagrania nabrały teraz niesamowitej siły wyrazu.
Coś, co w latach osiemdziesiątych dla młodzieży było trudnym eksperymentalnym kawałkiem do przełknięcia - obecnie jest daniem pierwszorzędnego gatunku. Alan Wilder, nagrywając te utwory tkwił jeszcze w zespole Depeche Mode, EP`ka 1+2 została wydana w roku 1986 tylko na vinylu - gdy w roku 1988 ukazał się Hydrology, wtedy 1+2 zostały złączone i wydane na jednym kompakcie.
Czyli mamy tu dwie płyty w jednej:)

Nagrania zostały chronologicznie odwrócone - najpierw słuchamy Hydrology z 1988- utwór Grain przypomina swoim klimatem brzmienie utworu It Doesn`t Matter Two z depeszowego Black Celebration, Stone - to już elektroniczne arcydzieło podzielone na parę części, a Sermon jest najbardziej tanecznym elementem tej niezwykłej podróży.

Patrząc na to, co Alan przedstawiał na póżniejszych płytach - Hydrology jest najłatwiej przyswajalnym krążkiem dla słuchacza - i to nie tylko dla zatwardziałych depeszowców.

Kompozycja 1 oraz 2 z 1986 - to łączone sample z płyt Depeche Mode - rozpoczyna się fragmentem Any Second Now, która jest następnie przeplecioną z perkusją z Sun and the Rainfall. Jeszcze dalej słyszymy Martina Gore z Shake the Disease ( w wersji ,,do tyłu" - z odwróconej taśmy) = przesłania brak :)
To coś jak dyskografia Depeche Mode w pigułce i wygląda to bardziej jako dodatek oraz ciekawostka do Hydrology . W 1986 ,,1+2" na vinylu znalazł odbiorców przede wszystkim u słuchaczy DM.

Ta płyta była tu już dość dawno - gdy blog ten dopiero powstawał, a i ja w swojej głowie muzyki nie miałem tak pełno jak dziś ... podczas, gdy wiele płyt już mnie najzwyczajniej nie kręci - to krążek Alana Wildera nadal zaskakuje swoją ponadczasowością. Polecam.

HYDROLOGY 1988:
Grain (7:43)
Stone (14:32)
The Sermon (15:03)

1+2 1986:
1 (14:24)
2 (18:37)

DOWNLOAD

czwartek, 26 lipca 2007

Info dla paru osób


Rzadko zaglądam w stare posty, co już podkreślałem, dzisiaj znalazłem trochę czasu by tam zajrzeć - i oczywiście znalazło się parę komentarzy, napisanych nawet przed dwoma miesiącami - a które dopiero teraz przeczytałem >... Jak macie jakieś prośby, lub uwagi to proszę pisać w moich najnowszych postach, to i większe będą szanse na odpowiedż ...

A teraz informacje dla paru osób:

Ryoga - nie wiem, czy już znalazłeś Chas (lub Chaz - też się tak pisze) Jankel - na blogu Best of... Both World są dwie płyty ( na megaupload - mi się ten serwer odblokowuje dopiero od północy do rana) , łap link:
http://bestfbothworlds.blogspot.com/search/label/Chas%20Jankel

Alan Wilder - 1+2/ Hydrology - zrobię ponowny wrzut, myślę, że w piątek, lub sobotę już będzie.

Climie Fisher - Agnieszka, hasło do rozpakowania to : http://robertopoland.blogspot.com

jest to hasło z mojego starego bloga. Jakby co, to link do tej płyty wciąż działa i można jeszcze ściągać.

Pzdr. ROb.

poniedziałek, 23 lipca 2007

Ryoga said...

...Kissing The Pink - Certain Things Are Likely

Dzięki informacji od bywalca mojego blogu o nicku Ryoga, postanowiłem pójść za jego radą i dać ,,oficjala" - tzn. dać na tej stronie ,,cynk", gdzie się ten album znajduje do ściągnięcia (bo w komentarze nie każdy zagląda przecież).

Albumy KTP nie są łatwe do znalezienia (o kupnie tego w hipermarketach możecie zapomnieć), no chyba poza pierwszym albumem. Co można powiedzieć o Certain Things Are Likely z 1986 roku. Nie ma tu utworu na miarę The Last Film - jest za to tytułowy przebój - i to dość spory - ale chyba tylko poza granicami naszego kraju. Jednak często dało się złapać ten utwór i w naszym radio - a ja już całkowicie o nim zapomniałem. Dziwne, że teraz mało kto wspomina tą piosenkę - w 1986 była naprawdę popularna.
Całość jest utrzymana w stylu pop - Kissing the Pink stworzyło w takim razie trzy różne albumy - synthpopowy, eksperymentalny oraz pop-rockowy - może przez to brak im jakiegoś swojego charakterystycznego brzmienia, ale mi to zupełnie nie przeszkadza.

Jeżeli chcecie znać moje zdanie o albumie What Noise to także nie mam zastrzeżeń, mimo, że nazywamy tą płytę ,,eksperymentalną", to jest ona łatwa w odbiorze.

FULL ALBUM HERE:

hiddenamongtheleaves.blog

================

Al Stewart (for Tomasz)

Tomasz swojego czasu poprosił mnie o płyty Al Stewart - po wrzuceniu Russians and Americans miałem zamiar dać następny, lecz... ubiegł mnie ktoś, podając chyba całą dyskografię na rapida. Linki i info tutaj (podejrzewam jednak, że Tomi już tam był i to widział...) :

Al Stewart on STH

sobota, 21 lipca 2007

Al Corley - Square Rooms (re-upload)

for Dannie from Denmark

Ten album był tu już prezentowany DWA razy z dość obojętnym odzewem. Myślę, że niektóre osoby, które może akurat w radio lub w muzycznej stacji telewizyjnej dopiero co zobaczyły Square Rooms i doznały oświecenia, prosząc o wznowienie tego materiału. Niezłe z Was lolki...

Al Corley - obecnie wzięty reżyser/producent filmowy (czasem przedstawiany jako Alford Corley) urodził się 22 maja 1956 roku w Wichita ( Kansas, USA). Wiele osób zna go przede wszystkim jako Steven`a Carringtona ( z pierwszej edycji serialu Dynastia ) - potem zastąpił go Jack Coleman ( 2 edycja ) .
Jako, że to jest blog muzyczny, więc może przemilczę jego karierę filmową, a zajmę jego albumem Square Rooms.

Płyta ukazała się w Stanach już w 1984 roku, a producentem jej był sam Harold Faltermeyer ( twórca Axel F. z ,,Gliniarz z Beverly Hills"). W roku 1985 utwór tytułowy zajął pierwszą pozycję na liscie przebojów we Francji ( kto wie, czy nie dzięki teledyskowi z wieżą Eiffla w tle) .
Cały album utrzymany jest w ,,popowym" klimacie lat osiemdziesiątych, poza Square Rooms wyróżniam tu także utwory Cold Dresses, oraz Lie Detector, Answers Solutions oraz Give It Up.

1.Square Rooms
2.Cold Dresses
3.Lie Detector
4.Ain`t It True
5.Over Me
6.Hungry For Your Love
7.One Of A Kind
8.The Answers Solutions
9.Don`t Play With Me
10.Give It Up

http://uploaded.to/?id=25lrmi

Al Corley - Riot Of Color

Po sukcesie Square Rooms w roku 1986 wydany zostaje album Riot Of Color. Czy to jedynie blada kalka poprzedniczki? Aaa.... właśnie, że nie. Fakt, że nie ma tu już hitu na miarę Square Rooms , ale wszystkie utwory są rytmiczne, dance`owo popowe i choroba, trochę jestem zawiedziony, że nie mogę dzisiaj nawet obsmarować żadnej płyty:) Momentami album potrafi przewyższyć debiut - już pierwszy numer Face To Face jest skocznym i rozgrzewającym utworem. Wiele podobieństw doszukiwać się można tu z wokalem Howarda Jonesa ( czy ja już gdzieś czegoś podobnego nie napisałem?:)), a nawet ... ze Stingiem! ( Havana Blue).

Czy warto podchodzić do słuchania tego materiału? Uważam, że tak. Po pierwsze, płyta nie jest aż tak łatwo dostępna, po drugie - jest zaprzeczeniem tego, że po Square Rooms już nic Corley nie da rady fajnego przedstawić. Osoby, które znają pierwszy krążek, nie będą specjalnie zaskoczone - to ten sam Al Corley, jednak brzmienie poszło w więcej kierunków - rock, soul, połączone w niezłe popowe melodyjki.

face to face
havana blue
house of courage
waste of time
after the fall
one man for one woman
show her everything
laughing after
fela where are the children?

http://rapidshare.com/files/44188309/riot.zip.html

Suicide - A Way Of Life

Suicide czyli Alan Vega i Martin Rev od samego początku istnienia wzbudzali emocje. Grupa, która istnieje już od początków lat 70tych należała do wczesnej nowojorskiej sceny punkowej.

Duet wyróżniał się tym, że już wtedy wokalista jednocześnie grał na klawiszach ( chyba to pierwszy taki duet w historii muzyki), niemały wpływ ich działalność miała na grupy Soft Cell czy Sisters Of Mercy.

Przed nami płyta A Way Of Life z 1988 roku, wydana przezWax Trax! a ostatnio wznowiona przez Blast First/ MUTE - płyta, która już z punka ma niewiele, ale za to z elektropopem jak najbardziej. Nie jestem pewien, czy to o ten album chodziło osobie, która dała mi request - następnym razem proszę pisać dokładniej, z przecinkami i wyodrębnić jakoś zespół i tytuł - zlane w całość przypomina mi odczytywanie pierwszych zapisków biblijnych.
Osoby, które zupełnie nie znają tego duetu, może opiszę pokrótce, jak ta muzyka brzmi ( na tym albumie, oczywiście ) - dla mnie jest to dojrzałe elektro-industrialne brzmienie, nie pozbawione melodii, wokalnie zbliżone do Billy Idola, Iggy Pop, lub Jim`a Morrisona( utwór Dominic Christ) - glęboki i chropawy wokal okraszony niebanalną elektroniką .

Trzeba przyznać, że to moje pierwsze doświadczenie z tym duetem - chociaż nieraz o nich czytałem, to nigdy nie miałem okazji znależć czegoś do odsłuchu. Wiem, że tą stronę odwiedza większość osób słuchających plastiku i synthpopowych brzmień, lata osiemdziesiąte itp. - dla nich ten krążek będzie niesamowitą jazdą w elektronicznym wehikule. Zwolennicy wcześniejszego oblicza Suicide (lata70), chyba podejdą do tego materiału z dystansem.

Więcej informacji o Suicide tutaj: http://www.plusultra.org.pl/suicide.htm

Alan Vega - wokal
Martin Rev - syntezator, automat perkusyjny

CD 1 :

Wild in Blue
Surrender
Jukebox Baby ‘96
Rain of Ruin
Sufferin’ in Vain
Dominic Christ
Love So Lovely
Devastation
Heat Beat

DOWNLOAD

CD 2 (live) :

Dominic Christ
Johnny
Cheree
Devastation
Juke Box Baby ‘96
Girl
I Surrender
Harlem

DOWNLOAD

Sal Solo - Heart and Soul ( CD with bonus tracks)

Sal Solo zrobił dla chrześcijaństwa więcej swoim śpiewaniem, niż Ojciec Dyrektor swoim gadaniem. Nobla mu! (Salowi, oczywiście).
Re-upload dla Zaku.

Sal Solo olbrzymią popularnosc zyskał z takimi grupami jak Classix Nouveaux i Rockets . Do dzis jest pamiętany poza naszym krajem w Portugalii i Hiszpanii, na płytce z 1985 jest nawet utwór dedykowany Polsce .
Bardzo długo utwór San Damiano utrzymywał się na rodzimej liscie przebojów Trójki, z Music and You było troszkę gorzej.Sal tą płytą zamykał karierę grupy Classix Nouveaux, uznając, że wszystko co chcieli , zostało przekazane, poza tym był to już okres , gdy new romantic już nie był takim szałem, jak na początku.
Pozostali członkowie grupy założyli rodziny, zupełnie kończąc młodzieńczą przygodę z muzyką. Wydając ten album Sal Solo trochę niesmiało zaczął przygotowywac słuchaczy na odbiór muzyki religijnej, więc brzmi to jeszcze jak Classix , ale z pewnym uduchowieniem.
Utwór Forever Be jest jedną z najpiękniejszych piosenek new romantic , stawiam ją w pierwszej dziesiątce moich ulubionych songów ever.

1. Heartbeat
2. Poland (Your Spirit Won't Die)
3. Shout Shout
4. San Damiano
5. Music And You
6. Contact
7. Go Now
8. Forever Be
9. Adoramus Te
10. Just A Feeling
11. How Was I To Know
12. Metanoia
13. Drift Away

http://rapidshare.com/files/44084527/salsolo.zip.html

Psyche - Mystery Hotel (re-upload)

(photo from: http://www.psyche-hq.de/ - thank you)

Dziś postanowiłem trochę poodświeżać małe co nieco - zapewne większość stałych bywalców wypoczywa sobie na wakacjach (Wam to dobrze!) - a więc dla osób nowych, którzy od niedawna odkryli tą stronę, kieruję te ostatnie posty.

Mystery Hotel - trzeci album duetu Psyche z roku 1988 odniósł komercyjny sukces w Europie.
W porównaniu z Insomnia Theatre (1985) i Unveling The Secret (1986) album jest już troszkę łagodniejszy i przebojowy. Dla miłosników synthpopu, którzy na pewno polubią takie utwory jak Insatiable czy instrumentalny Dreamstreet. Chociaż można się czepiać do lekko fałszującej wokalizy Huss`a, ale jest to synthpop a nie opera.:) Całość uzupełniają zgrabnie skonstruowane melodie.

Make no Mistake > 4.08
Insatiable > 4.41
Wake the Flood Unconscious > 2.55
The Outsider > 4.23
You're the only one > 3.25
Uncivilized > 3.40

Ride on > 2.47
Dreamstreet > 5.16
Nocturnal Passenger > 3.49
Eternal > 4.18

Uncivilized (Instrumental) > 3.37 *
Black Panther (Hardcore Mix) > 3.47 *
Prisoner to Desire (Version I) > 4.38*

http://rapidshare.com/files/44132950/Mystery.zip.html

Ultravox - Live In Rimini (re-upload)


Live at Palasport in Rimini, Italy 2.Nov.1981
Rage In Eden world tour.

Ponowny wrzut na życzenie.
Ciekawostka przeznaczona dla zbieraczy ,,bootlegów", - często są to wydania z koncertów, które firmy płytowe nie chcą wydac, więc niektórzy , nagrywający takie pamiątki sami bawią się w ,,producentów" :) Niektóre koncerty są nagrane doskonale, inne słyszysz, jakby osoba nagrywająca stała ,,za drzwiami" ( ja to okreslam dzwiękiem ,,jak z beczki").

Sciągnięty niedawno z sieci koncert grupy Ultravox można zaliczyc do sredniej jakosci, w dodatku, jak podejrzewam - nie jest to zarejestrowany full concert, lecz jakas jego częsc.
Show nagrany został we Włoszech w roku 1981, Ultravox odbywał tournee po swiecie, promując swoje nowe wtedy dzieło - Rage In Eden. I własnie utwory z tej płyty w wykonaniu na żywo tutaj są mocnym punktem programu - połączone w jedno Accent On Youth, Ascent i Your Name Has Slipped My Mind Again zostało zagrane w całkowicie oryginalny sposób - a słynne ,,przejscie" - Ascent/Your Name( pamiętny sygnał Listy Przebojów Programu Trzeciego, który poprzedzał instrumentalną wersję Look of Love ABC) - tutaj brzmi , jakby był przetworzony przez ,,Flange".

Pozostaje jedynie żal, że nasz kraj był wtedy często omijany ( z różnych powodów) przez tamte zespoły i wiele koncertów przeszło nam najzwyczajniej ,,koło nosa".

Thanks to Knaverlisa.

1.The Thin Wall
2.New Europeans
3.We Stand Alone
4.I Remember
5.Mr.X
6.Rage In Eden
7.Accent On Youth
8.The Ascent
9.Your Name
10.Vienna
11.The Voice - live edit


http://www.mediafire.com/?2g210gat5rp9a70

środa, 18 lipca 2007

Breathless - Heartburst


Bredak przejmuje stery... chciałoby się rzec. Podczas, gdy ja mam lenia niesamowitego ( chyba w sobotę dam co nieco od siebie), wyręcza mnie tu Bredak. Dzięki!

Ponownie grupa Breathless - jedni lubią taką muzykę, inni zupełnie nie rozumieją. Ale nikt nie przechodzi obok niej obojętnie... Przed nami już ... która to? chyba ich czwarta z kolei płyta goszczaca na tym blogu. Album Heartburst ukazał się w 1995 roku i najprawdopodobniej (jestem dopiero przed odsłuchem albumu) klimatem jest podobna do pozostałych krążków zespołu.

A teraz może z trochę innej beczułki: zrezygnowałem z prowadzenia multiply. Powód: zakładając tam konto, miałem więcej czasu w bawienie się na dwóch stronach - teraz już jednak zdecydowałem się skoncentrować tylko na bloggerze - multiply jakoś nigdy mnie nie ciągnęło, ale warto było choć tam poeksperymentować. Jeśli bym miał dużo wolnego czasu, to może i bym pociągnął dalej obie stronki, ale jak już wspomniałem - z czegoś musiałem zrezygnować - a i ta strona była także już któryś z kolei raz o krok od armageddonu.

Za album wielkie podziękowania należą się Bredakowi - pozdrawiam!

1. Don't Just Disappear
2. You Can Call It Yours
3. I Never Know Where You Are
4. All That Matters Now
5. Always
6. Over and Over
7. Waiting on the Wire
8. Wave After Wave
9. Ageless
10. Pride
11. All My Eye and Betty Martin
12. Touchstone

DOWNLOAD

niedziela, 15 lipca 2007

RObert POland said... vol.18

Jako, że czasu dziś nie mam, to w telegraficznym skrócie mówię, gdzie są albumy, których szukacie ( tzn. ostatnie requesty).
I tak - for Marc :

The Legendary Pink Dots
album Maria Dimension
oraz inne znajdziesz tu:
http://kar4agin.blogspot.com/2007/07/legendary-pink-dots-part-3.html

------

For Ryoga: Kissing The Pink album What Noise tutaj:

WHAT NOISE

środa, 11 lipca 2007

Cabaret Voltaire - The Crackdown (by REQ)


Cabaret Voltaire - angielski zespół muzyczny pochodzący z Sheffield, założony w 1973 roku przez Stephena Mallindera, Richarda H. Kirka i Chrisa Watsona. Grupa zaczerpnęła swoją nazwę od słynnego klubu Cabaret Voltaire powiązanego z ruchem Dada.
Początkowo grupa zajmowała się performancem by z czasem priorytetem ich działań stała się muzyka. Dzięki nowatorskiemu wykorzystaniu instrumentów elektronicznych stosunkowo szybko stali się pionierami w dziedzinach alternatywnej muzyki pop, dance, techno i eksperymentalnej elektroniki (Wikipedia).

Album, który został umieszczony na życzenie. Dla mnie Cabaret Voltaire jest ciężkostrawny, jakikolwiek by to album by nie był. Tak jest i tutaj - fakt, że podobnie jak Kraftwerk byli jednymi z pierwszych, którzy kręcili się wokół elektronicznych zabawek, to jednak mocniej do mnie przemawia niemiecki kwartet... Płyta brzmi rytmicznie, prawie dyskotekowo a`la Blue Monday - jednak nie jest cukierkowato, a undergroundowo. Ciężko tu znależć melodyjne refreny, zespół ten na pewno trzeba odbierać na trochę innych falach. Niestety, nijak nie mogę nastroić samego siebie do tego zespołu - ale by chociaż wyróżnić tu jeden song - - to jest nim : Just Fascination - utwór trochę brzmi jak niektóre kompozycje Fad Gadget.

1. 24-24
2. In the Shadows
3. Talking Time
4. Animation
5. Over and Over
6. Just Fascination
7. Why Kill Time (When You Can Kill Yourself)
8. Haiti
9. Crackdown
10. Diskono
11. Double Vision
12. Badge of Evil
13. Moscow

DOWNLOAD

============
EDIT: Info for : Ryo

link do Kissing the Pink - What Noise w komentarzach.

ROb.

Breathless - Chasing Promises

I doczekaliśmy się. To już trzeci album Breathless na tym blogu, dzięki Bredakowi.
Sytuacja podobna do tej, która wydarzyła się w dniu wczorajszym - jestem przed skonsumowaniem tych nagrań. Własciwie to usłyszałem już jeden - Here By Chance. Nie jest żle, jednak nic do tej pory nie napisałem, jak mi się słuchało wczorajszego albumu pod tytułem The Glass Bead Game.
Właśnie w tym temacie zgodzę się z Komakino - cytat:Totalnie masakrastyczna muza...dołująca, przygnębiającodeliczna i wogóle taka jakaś "ponura" ;)

Po przesłuchaniu Blue Moon, który naprawdę polecam - jest łagodniejszy i przystępny - gdy odpaliłem Glass Bead Game, byłem już o krok od robienia sobie stryczka... (żart). Słyszałem, że taka muzyka robi z niektórymi ludżmi różne pożegnalne imprezy na ziemi w stylu samobója - ale my chyba już z tego wyrośliśmy, racja? Widzę, że sporo jest komentarzy odnośnie Breathless skierowanych kciukiem w dół - nie wiem, chyba odwiedzają mnie tu rzeczywiście ludzie słuchający przede wszystkim pop music (nie nudzi was to? :)) Jeżeli ktoś faktycznie bierze na serio takie albumy, doszukuje się jakiegoś życiowego przesłania - lepiej niech trzyma się od Breathless z daleka. Może co najgorsze uwierzyć w tą potężną dawkę posępności i faktycznie ogarnie go wieczna nicość. Mnie jakoś po wysłuchaniu tych dwu krążków nie nachodzi ochota na zejście z tego ziemskiego padołu - niestety, ale zmuszeni jesteście pomęczyć się ze mną przez jeszcze jakiś czas. Bredak, bardzo dziękuję za udostępnienie płyty!

Compulsion
Here By Chance
Better Late Than Never
Heartburst
Moment By Moment
Smash Palace
Sometimes On Sunday
Glow

PART 1

PART 2

wtorek, 10 lipca 2007

Breathless - The Glass Bead Game

Upload by: Bredak - dzięki!

W poście do płyty Blue Moon napisałem, że jak może kiedyś się znajdzie inny album formacji Breathless, to się tu ukaże... nie spodziewałem się, że nastąpi to jeszcze w ten sam dzień. :O
Oto płyta chyba z 1986 roku - jak strzeliłem gafę, to mnie poprawcie - naprawdę, jeżeli chodzi o tą grupę, to jestem zielony ... ręce drżą z emocji i wduszam link podany przez Pana Bredaka...
.........................................
ukończone mam dopiero 14 MB ... kurtka na wacie, i już nie mogę się doczekać, jak sobie posłucham tego materiału. Jeżeli klimatem przypomina Blue Moon, to mogę być spokojny.
Tak w międzyczasie postanowiłem pobuszować w necie poszukując informacji ( w języku polskim!) o Breathless. Taak... trochę się tego niestety spodziewałem - nawet w ojczystej wikipedii nie ma żadnej wzmianki o tym zespole. Znalazłem za to recenzję Tomka Beksińskiego, który opisuje album Blue Moon (http://www.krypta.whad.pl/html/artykuly_muzyczne/blue_moon.htm) jak widzę, jego odczucia były podobne do moich. Tyle, że On znał już wcześniej brzmienie Breathless.

Do końca 34 MB ... Jaką ja właściwie mam prędkość przesyłania? Na pewno sąsiad mi się podczepia nielegalnie do sieci... :) Chyba nie zdaje sobie sprawy, że to sprawa życia i śmierci, co go tam obchodzi jakiś gostek słuchający muzyki, ważne, że mu w graniu online za to wszystko pięknie śmiga.... Sąsiad oczywiście się wypiera, mówiąc, że to najgłupsza teoria spiskowa, jaką kiedykolwiek w życiu słyszał i na dowód odłącza komputer od sieci....

44 MB ... nie, już 45! Patrzyliście kiedyś na zegar, jak wskazówki przesuwają się leniwie, aż wydaje się, że chyba stoją w miejscu? Zwykłe pięć minut przeobraża się wtedy w godzinę... Tak jest też lampiąc się na stan pobieranego pliku... Oj, chyba już wiem, dlaczego to nazywa się Evil Share:)

Ukonczono 55 MB ... znajduję następną recenzję spłodzoną ręką Tomasza (http://www.wbp.krakow.pl/marcin/nosferatu/files/artykuly/
tr_rec/02.92.html). Przeglądając jego teksty, człowiek nabiera apetytu na to, by można się było w końcu dorwać do przesłuchania nieznanej mi płyty. Teraz jest 68 ze 107 mega... myślę, że pójdzie od tej chwili ,,z górki".
Na tym zakończę słowotok. Czasami tak jest, że nie masz jak przedstawić wrażeń odsłuchowych - wtedy wychodzą posty takie jak ten... 82 MB zassane i wpół do dwunastej w nocy - a rano znowu do pracy - myślę, że jutro zrobię tutaj jeszcze dopisek już po przesłuchaniu.

Za album dziękujemy osobie o nicku Bredak!

1. Across the Water
2. All My Eye & Betty Martin
3. Count on Angels
4. Monkey Talk
5. Every Road Leads Home
6. Touchstone
7. Sense of Purpose

8. See How the Land Lies
(9. Stone Harvest) *CD only

DOWNLOAD

Landscape - Manhattan Boogie Woogie

Niektóre albumy to takie gnioty, że aż strach je tutaj dawać... nic dziwnego, że same wytwórnie zastanawiają się, czy warto wznawiać płyty, które są dostępne do dziś tylko w wersji vinylowej, a zawierają przeciętny materiał, o którym mało kto teraz pamięta. Tak jest też z trzecim albumem zespołu Landscape. W niektórych momentach przypomina to nagrania Visage - oczywiście zasługa tu pana Richarda James Burgess`a, który w Visage się udzielał. I jest to dość dla mnie dziwne - Burgess ma na swoim koncie współpracę z Tik and Tok, to także producent płyt m.innymi takich wykonawców jak Tony Banks, Fish z Marillion, When In Rome czy pierwszy krążek Spandau Ballet... a na tym albumie to chyba jakieś nagrane odrzuty zapewne, co?
Podobno o gustach się nie mówi - jednak nie dziwi mnie już, dlaczego wiele płyt poszło w zapomnienie i mało kto do nich wraca. Są do bólu przeciętne, nie wnoszące nic nowego, naprawdę - męka dla moich uszu była straszna. Całe szczęście w nieszczęściu, że to tylko osiem utworów.
Album daję do ,,przetestowania" komuś, kto chciał przekonać się na własne uszy, dlaczego nikt nie chce wznawiać takich płyt. Posłuchać i zapomnieć.

One Rule for the Rich 4.05
Manhattan Boogie-Woogie 4.25
Colour Code (Tell Me Something New) 3.40
The Long Way Home 4.38
It's Not My Real Name 5.12
Bad Times 4.00
Eastern Girls 3.11
When You Leave Your Lover 3.33

http://rapidshare.com/files/42190266/manhatboogie.zip.html

Landscape - Landscape (1979)- by REQ

Gdy po raz pierwszy przesłuchałem ten album, pojawiła się konsternacja. Czy to aby na pewno TEN Landscape? Ten, od ,,Einstein A Go-Go"? Szybkie rozeznanie w terenie, ,,nurek" w dyskografię grupy, analiza utworów... tak, to band Richarda Burgessa... Kiedyś, gdy miałem tą płytę ściągniętą do osobistego zapoznania, po jednokrotnym przesłuchaniu poszła w diabły... wszystkie utwory instrumentalne. I z nowymi romantykami nie mają te nagrania wiele wspólnego... więcej tu muzyki jazzowej, lekko swingującej - owszem, przeplatają się mikroelementy elektroniczne zwiastujące nadejście nowej fali, lecz... jest to muzyka dla bardziej wyrafinowanych osób. Ktoś, kto oczekuje tu stylu następnej płyty - ,,From the Tea-Rooms of Mars ...To the Hell-Holes of Uranus", lub ich trzeciego krążka - srodze się zawiedzie. I niech trzyma się z daleka. Chyba, że naprawdę jest osobą dociekliwą która lubi sama ocenić, a nie, by inni robili to za nią.
Wam to dobrze - zostaliście tutaj przynajmniej ostrzeżeni, czego możecie się spodziewać - ja po raz pierwszy słuchałem tego materiału ,,w ciemno" i nikt mi nie mówił tu nic o instrumentalnym jazzie. Ale podejrzewam, że osoba, która zaproponowała, by ta płyta tu się znalazła, z pewnością takie klimaty lubi - w takim razie na pewno będzie to muzyka w Twoim guscie. I z pewnością będziesz bronił tej płyty. Tak na marginesie - dla osób lubiących pop to polecam Landscape z drugiego krążka, (trzeci album darujcie sobie lepiej) ... a słuchacze muzyki ambitniejszej własnie te dwa albumy mogą ,,wyśmiać" wskazując płytkość nagrań kierowaną ,,dla mas". Sprawa gustu.

Japan 3.11
Lost in the Small Ads 4.05
The Mechanical Bride 3.24
Neddy Sindrum 3.40
Kaptin Whorlix 3.46
Sonja Henie 3.28
Many's the Time 3.25
Highly Suspicious 3.36
Gotham City 3.37
Wandsworth Plain 3.03

http://rapidshare.com/files/42177688/lndscpe.zip.html

Breathless - Blue Moon

Faktycznie, ciężko... jeżeli chodzi o grupę Breathless, to naprawdę trzeba się nieżle nagimnastykować, by zdobyć dla Was jakiś album... Nie będzie tu dzisiaj A Glass Bead Game, a nawet słynnego Chasing Promises - (podobno ten ostatni ma właśnie Ryoga... :)) - powiem więcej - to nie jest grupa, którą znam. Owszem, dawno temu czytnąłem w Non-Stopie o nich, gdy był artykuł o 4AD, ale to było wszystko... nawet nie słuchałem tej grupy.
Dlaczego tak ciężko dostać... hm. może osoby, które mają albumy Breathless, nie wiedzą po prostu jak się ,,ripuje" do formatu mp3 i wrzuca potem dla wszystkich na rapidshare lub - jak w moim przypadku - na uploaded? Nie wiem, ale mówię Wam - gdy dorwę jeszcze jakąś inną płytę Breathless to na pewno ją tutaj przedstawię.

Z pewną obawą zacząłem słuchać tych plików (znalezione wczoraj) - po prostu obawiałem się ze względu na datę wydania tej płyty - 1999 rok. Czy to będzie styl i klimat tego dawnego 4AD? I tu Was uspokajam - ten album brzmi jak z najlepszych lat tego labela. Nie wiem, możliwe, że wszystkie albumy Breathless trzymają taki poziom - jeżeli tak - to warto, bym się zapoznał z resztą dokonań tej grupy.
Powiem jeszcze, że już daaawno nie było tu takiej muzyki na tym blogu - to już nie są żadne popierdółki - to kawał cholernie dobrej i ciekawej muzyki. Piosenkę Goodnight pokochałem od pierwszego usłyszenia - i to słuchając w dzień! A czuję, że gdy sobie puszczę te piosenki w nocy, to wtedy dokładniej wyrażą swoją moc - instrumentalny Green Finger Swinger faktycznie swingujący wprowadza w niesamowity nastrój ociekający nocną melancholią i spokojem.

Co tu dużo gadać - jest to jedna z tych ambitniejszych płyt, których na tym kiczowatym blogu nie było za wiele. Miejmy nadzieję, że nie będzie to jedyny album Breathless, który tutaj się pojawił.

1. Walk Down to the Water
2. Magic Lamp
3. Viva
4. Goodnight
5. Green Finger Swinger
6. Come Reassure Me
7. All the Reasons Slide
8. Drifting
9. Ballroom
10. No Answered Prayers

http://uploaded.to/?id=4kjnax

poniedziałek, 9 lipca 2007

The FIXX - Phantoms (1984 )

Jest to jeden z tych zespołów, które pokryte zostały lekką warstwą kurzu , a dzięki prośbie jednego z odwiedzających (chyba Mr. Ryoga jak podejrzewam? :) = widzę tylko podpis Ryo, ale to chyba Twój skrót (?)) a więc dzięki temu podniosłem w końcu swój szanowny kuper i machnąłem się do sklepiku po szmatkę do wycierania kurzu.... oto spod warstwy owej naleciałości ukazała się grupa The Fixx ( grająca początkowo jako duet The Portraits).

Zespół już był na tym blogu z dwiema płytami - pominięte jednak zostały dość dobre pozycje, które aż żal, by się o nich nie mówiło, a co gorsza - nie słuchało. Osoby, które znają tą grupę tylko z hitu Saved By Zero ( w Polsce spora zasługa naszej radiowej Trójki, która wykorzystywała fragment utworu jako jingel), powinny zaznajomić się i z tą płytą.
A specjalnie naciskam na to, by posłuchali chociaż zapomnianego utworu z tej płyty - Less Cities More Moving People - tu w dwóch wersjach - polecam wersję extended. Sam zresztą przy słuchaniu tego utworu nie mogłem się otrząsnąć, że zapomniałem o nim zupełnie. A przecież w 1984 roku dość często maltretowano tą piosenkę w radio... no tak... ale mimo wszystko zawsze tą grupę przyćmiewały jakieś ,,oemdi" ,,altrawoksy" i inne ,,depeszmoudy" :) Zresztą w Wlk. Brytanii także było podobnie! Nie po raz pierwszy grupa z Wysp odniosła sukces w Stanach , a Brytyjczycy się wypięli... podejrzewam , że takich ,,zlekceważonych" grup było więcej...!

Album po tylu latach niezbyt się zestarzał. Trochę mi przypomina w niektórych utworach Howarda Jonesa - ale minimalnie (to tylko moje skojarzenia). Faktycznie - i tu zgadzam się z odwiedzającym ten blog - panem Ryoga - że płyta i zespół niesłusznie zapominany i stawiany gdzieś tam, z boku, tylko po to, by osiadał na nim pył zapomnienia...

@Ryoga: Mam nadzieję, że czytałeś komentarze w poście Al Stewart - jest tam trochę linków do płyt - szkoda, by się znowu zmarnowały - osobiście ściągnąłem już sobie Comsat Angels - Land. Także zapomniany album - a naprawdę fajny!

1 Lose Face (3:20)
2 Less Cities, More Moving People (3:43)
3 Sunshine in the Shade (2:26)
4 Woman on a Train (3:53)
5 Wish (4:03)
6 Lost in Battle Overseas (4:10)
7 Question (3:26)
8 In Suspense (3:38)
9 Facing the Wind (3:12)
10 Are We Ourselves (2:27)
11 I Will (3:46)
12 Phantom Living (3:48)
13 Less Cities, More Moving People (12") (7:10)
14 Sunshine in the Shade (Live) (3:46)
15 I Will (Extended) (7:28)

http://uploaded.to/?id=sn6273

The FIXX - Calm Animals

Ten krążek Fixx`ów pochodzi z roku 1988 i ... najmocniej mi przypomina twórczość grupy ... Simple Minds. Nie zrozumcie mnie żle - nie jest to bezmyślna zżynka z Mindsów - lecz jego duch wciąż się unosi nad piosenkami z tego krążka. Z początku można nawet tego nie zauważyć, ale im dalej będziecie się wtapiać w te dżwięki, to sami dojdziecie do takich wniosków. Mnie oświecenie załapało przy ,,Shred of Evidence", następnie polecam niesamowity ( ale to trzeba poczuć!) Subterranean - to są dwa mocne punkty tego krążka, które słucham jeden po drugim i je wyróżniam wielkim plusem. World Weary to także ukłon w stronę zespołu Jim`a Kerr (Simple Minds) - podsumowując - trochę dziwna ta płyta, ponieważ zamiast sobie po prostu jej słuchać jako zbioru paru piosenek, to wciąż doszukuję się podobieństw do innych grup... ech, chyba zajmę się malarstwem.

1. I'M LIFE (3:09)
2. DRIVEN OUT (3:59)
3. SUBTERRANEAN (3:31)
4. PRECIOUS STONE
5. GYPSY FEET
6. CALM ANIMALS (4:08)
7. SHRED OF EVIDENCE (3:32)
8. THE FLOW
9. WORLD WEARY
10. CAUSE TO BE ALARMED
11. NEVER MIND WHAT YOU LEAVE BEHIND

http://uploaded.to/?id=n4ebw3

John Foxx - The Golden Section

Re-upload. Again:) - by REQ

Ehehehehehee... he. Jak widzę, nie wszyscy mają płytę Golden Section - a była już tu wrzucana dwukrotnie - po raz pierwszy przez osobę o nicku Wayne Schlegel , potem przeze mnie, a dzisiaj... to znowu ja. Przyznam się, że od tamtej pory jakoś nie słuchałem Foxxa, coś dziwnego się zaczyna dziać - tracę zainteresowanie muzyką, wszystko się zlewa w jakąś bezkształtną masę, od której coraz częściej uciekam... np. ostatnia sobota i niedziela spędzona była miło (?:)) bez włączania jakiejkolwiek muzyki - i co najmocniej niepokojące - nawet mnie nie ciągnęło do włączania czegokolwiek do posłuchania!
Wprawdzie jest to temat kwalifikujący się do ,,RObert POland said..." , ale muszę jakoś wypełnić to miejsce :D - Jeżeli ktoś jest ciekaw, co myślałem o tym albumie, proszę wpisać w pasku blogowym (jest u góry) - w miejscu ,,przeszukaj bloga": John Foxx.
A więc - odpoczywam sobie po tygodniu pracy, na półce... półce? są kurna, już wszędzie - stosy płyt walające się we wszystkich kątach i... jakoś nawet nie mam zamiaru podchodzić do nich i ich słuchać. Co jest?! Oto krążki, o których jako trzynasto-czternastolatek marzyłem, by je zdobyć - choćby dyskografię jednego zespołu... a teraz poza oficjalną dyskografią grupy X lub Y mam dodatkowo jakieś płyty-bootlegi z koncertów, o których nawet nie miałem pojęcia, że ktoś to nagrał w ogóle...a, jeszcze remixy... i po co to? Myślę, że w moim przypadku szklanka została już napełniona i w końcu zaczęło się już z niej nieżle wylewać - dochodzę do wniosku, że to jednak jest chore hobby:) Jedni zbierają znaczki, stare monety - a my? Chyba jesteśmy prekursorami nowego ,,zbieractwa" - kompletowaniem muzyki w mp3, WMA, ogg - nieważny format, byle grało. Coraz częściej jednak odchodzę od zgrywania tego na kompakt, co znajduję - po jednokrotnym przesłuchaniu pliki fruną bez rozpaczy z mojej strony wprost do kosza - po co to zgrywać, jak potem taki kompakt leży miesiącami bezużyteczny...
Tak mnie na taką refleksję naszło właśnie w przypadku Golden Section - oto album, o który (pamiętam!) zabijało się wielu - m. innymi i ja - i gdy w końcu ukazał się link i wszyscy się dorwaliśmy do słuchania - to emocje były z pewnością przez pierwszy tydzień... na pewno inni, którzy też są już w posiadaniu tych utworów w formacie mp3, zgodzą się ze mną - wątpię, by ktoś przez następne miechy mielił sobie non stop te jedenaście utworów nie zwracając uwagi na inne płyty...
Chyba, że ma tylko parę ulubionych płyt - ot, tak z dziesięc... (szczęściarz) - oznacza to, że osoba taka nie wpadła w te straszliwe szpony nałogu, jakim jest ... zbieractwo mp3.

Chyba wystarczająco zapisałem miejsce:) Następnym razem przedstawię legendę o Czerwonym Kapturku lub Ryszardzie Lwie Serce.

1. My Wild Love
2. Someone
3. Your Dress
4. Running Across Thin Ice With Tigers
5. Sitting On the Edge of the World
6. Endlessly
7. Ghost On the Water
8. Like A Miracle
9. The Hidden Man
10.Twilight`s Last Gleaming

http://uploaded.to/?id=0w345s

czwartek, 5 lipca 2007

Al Stewart - Russians & Americans ( 1984 )

Al Stewart na życzenie. Na pierwszy ogień idzie album z roku 1984 - trzymam się według prośby:) Następne albumy tego wokalisty już wkrótce, a że gości on tu po raz pierwszy, to wypada tak na początek zrobić krótką prezentację.

Ten brytyjski piosenkarz urodził się 5 września 1945 roku w Glasgow (Szkocja), następnie wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i od połowy lat siedemdziesiątych wciąż żyje w Kalifornii. Spoglądając, co się dzieje na innych muzycznych stronach, to jego najpopularniejszymi albumami są Year of the Cat z 1976 oraz Time Passages (1978) - oba wyprodukowane przez Alana Parsons.

Wiele utworów Al Stewart brzmi jak folk rock ze szkockimi korzeniami - ten album także niesie ze sobą nostalgiczno romantyczny akcent. Dodano tu jeszcze coś - instrumenty klawiszowe - wyrażnie słychać przede wszystkim w utworze Rumours Of War - mi te ,,fanfary" jakoś zawsze kojarzą się z końcowymi dżwiękami Forever Young Alphaville - przepraszam, jeżeli dopuszczam się profanacji.... ;) Piosenka ta była dość często puszczana w radiowej Trójce - myślę, że niektórym zatarła się już w pamięci....

Album jest wydany w różnych wersjach - możemy natknąć się na wydanie amerykańskie, angielskie i japońskie - wszystkie różnią się zestawieniem utworów, tu coś dodano, a tam odjęto - ja dysponuję wersją z jedenastoma utworami ( chyba nie jest żle, bowiem jest jeszcze album zawierający dziewięć utworów).

1. One That Got Away - Al Stewart, Peter White
2. Rumours of War - Al Stewart, Peter White
3. Night Meeting
4. Accident on 3rd Street
5. Strange Girl
6. Russians & Americans
7. Café Society
8. One, Two, Three (1, 2, 3)
9. Candidate
10. Gypsy & the Rose
11. Lori, Don't Go Right Now - Al Stewart, Peter White

http://uploaded.de/?id=u3tvje
(password in comments)

***********************
***********************

More Al Stewart:
Al Stewart - Year Of The Cat (1976)
Al Stewart - Time Passages (1978)

-on this blog: http://floodlitfootprint.blogspot.com/

Al Stewart - Orange (NOT my upload!):

http://rapidshare.com/files/2545076/AlStewartOrange.rar

The best of Al Stewart: Songs from the Radio :

nongseynyo blog

środa, 4 lipca 2007

Accept - Staying A Life

Udo Dirkschneider - mały człowiek z wielkim głosem - ten slogan z pisma Non-Stop do dziś mi tkwi w pamięci:) Chociaż muzyka metalowa stoi u mnie w słuchaniu troszkę dalej, to jednak jest sporo grup, po które chętnie sięgam. Gdy pod koniec roku 1985 słuchaczami zawładnęła piosenka Metal Heart , byłem jednym z tych, którzy stawiali na ten utwór w radio. I udało się! Piosenka dotarła na szczyt listy programu Trzeciego! Twardzi znawcy gatunku kręcą nosami, że wokal Udo jest dla nich drażniący, zbyt ,,koguci", jak raz usłyszałem - jednak nie mi tu takie rzeczy oceniać - ponieważ to co mnie tu pociąga, to ich energetyczny rytm i niezłe solówki gitarowe. I tylko tak podchodzę do muzyki Accept. Nie doszukuję się w nich typowego, niemieckiego, topornego rzemiosła - fakt, często uderza tu i ówdzie - ale dzięki temu często melodyjne utwory nie brzmią kiczowato.

Koncert Accept - Staying A Life ( żartobliwa parodia Staying Alive - grupy Bee Gees) to dziewiętnaście napakowanych metalicznym brzmieniem znanych utworów grupy.
Album otwiera słynny Metal Heart - z równie sławetną gitarową wstawką utworu ,,Dla Elizy" Ludwig`a Van Beethoween`a - dla rozkręcenia publiczności. Jeżeli ktoś jeszcze się nie rozgrzał, to ma drugą szansę - wątpię, by ktoś przy Breaker ( utwór rozrywa na kawałki) zachował stoicki spokój, chyba tylko jakiś pismak w garniturze. Inny mocny punkt programu to Burning - tutaj gitarowe solo zostaje maksymalnie wyciśnięte, chociaż są też i zdania, że jak gitara wytrzymała, to i solówka nie była taka jak mówię... zwróćcie uwagę na końcowy fragment - gdy zasuwa coraz prędzej jak lokomotywa :O

Znalazło się także miejsce na popisy solowe gitarzysty - Wolf Hoffmann przedstawia tutaj swoje wersje znanych utworów m. innymi słyszymy nawet In the Hall of Mountain King - jednak moim zdaniem jest to tylko taki przerywnik, by wokalista sobie mógł ,,oddechnąć", ogólnie bez rewelacji.
Album ten został wydany w roku 1990 - a zawiera nagrania koncertowe z wcześniejszych lat - konkretnie z roku 1986, znakomita pamiątka z czasów, które chyba w takim tonie nie wrócą ...

1. Metal Heart
2. Head over Heels
3. Breaker
4. Guitar Solo Wolf
5. Restless and Wild
6. Screaming for a Love-Bite
7. Son of a Bitch
8. Up to the Limit
9. Living for Tonight
10. London Leatherboys
11. Love Child
12. Princess of the Dawn
13. Neon Nights
14. Flash Rockin' Man
15. Burning
16. Dogs on Leads
17. Fast as a Shark
18. Balls to the Wall
19. Outro (Bound to Fail)

wtorek, 3 lipca 2007

Def Leppard - BBC Concert (1980)


Sheffield elektromaniakom kojarzony jest przede wszystkim z Human League... w poszukiwaniu innych gatunków, cięższych od rozklekotanych klawiszy z pewnością nietrudno było zauważyć obok inną grupę, która powstawała w tym samym czasie ( rok 1977) , a robiła sto razy więcej jazgotu. Niejaki Deaf Leopard, bowiem tak się pierwotnie nazywała ta grupa, założona została przez wokalistę Joe Elliotta, Tony'ego Kenninga (perkusja), Rick`a Savage ( gitara basowa) oraz Pete Willis (gitara).
Przemianowanie się na Def Leppard nastąpiło w roku 1978, gdy skład zasilił Steve Clark - drugi gitarzysta.

Grupa piekielnie szybko znalazła się w centrum uwagi, dużym powodzeniem cieszyły się ich koncerty z których dawali z siebie pełnię energii. Co zastanawia, to znowu niezbyt ekscytujące podejście samych wyspiarzy do Def Leppard - zespół ten o wiele większe sukcesy odnosił i odnosi nadal w Stanach Zjednoczonych - wielu Anglików myśli, że jest to zespół amerykański.

Przedstawiony materiał to koncertówka zarejestrowana przez BBC - dżwięk brzmi czysto i wyrażnie - usłyszymy tu jeszcze świeży, młodzieńczy zespół (wystarczy luknąć na foto z 1980 roku), chłopcy zaprezentowali tu takie utwory jak The Overture czy klasyczny- końcowy Wasted - i nadal wymiatają bębenki w uszach!

1. Glad I`m Alive
2. Hello America
3. When The Walls Came Tumbling Down
4. The Overture
5. Getcha Rocks Off
6. Wasted

http://rapidshare.com/files/40622486/defbbc.zip.html

Marty Wilde - The Best Of


Ojciec Kim Wilde

Prawdziwe nazwisko tego piosenkarza to Reginald Leonard Smith, ur. 15 kwietnia 1939 roku w Greenwich (południowy Londyn). Był jedną z pierwszych brytyjskich gwiazd, które imitowały amerykański rock'n'roll.
Od połowy 1958 do końca 1959 roku Wilde był jednym z czołowych piosenkarzy obok takich wykonawców jak Cliff Richard czy Tommy Steele. Zespół Marty`ego nazywał się Wildcats, gdzie poza nim w skład wchodzili Big Jim Sullivan, Brian Locking, Brian Bennett ( póżniejszy The Shadows).

Wilde zjawiał się regularnie w telewizji BBC i występował w show 6.5 Special, był także głównym punktem programu sobotnim ITV- konkretnie dwa muzyczne show ,,Oh,Boy!" oraz ,,Boys Meets Girls". Tam też spotyka się z Joyce - jedna z dziewczyn z zespołu Vernons Girls, z którą się wkrótce żeni. Od tej chwili notuje się spadek popularności idola nastolatek, sam Wilde koncentruje się już na samym pisaniu piosenek dla innych wykonawców.
W póżnych latach sześćdziesiątych i początkach siedemdziesiątych z powodzeniem wychodziły spod jego ręki hity takie jak np. ,,Jesamine" grupy The Casuals ( Wilde jako Jack Gellar - to własnie pod tym pseudonimem się ukrywa) , a nawet piosenka Status Quo ,,Ice In The Sun".

Póżniej, na początku lat osiemdziesiątych, już jako uznany producent, mający w swoim dorobku sporą ilość napisanych hitów, skrycie kierował sukcesem swojej córki - Kim Wilde.
Jego syn - Ricky Wilde także został zauważony w przemyśle muzycznym, ale nie na taką skalę, jak wspomniana Kim.

W obecnym czasie Marty Wilde koncertuje w tak zwanych ,,nostalgicznych powrotach do dawnych lat", udziela się tam, gdzie go zapraszają - w tym roku celebruje swoje pięćdziesięciolecie działalności w muzycznym biznesie, z tej też okazji zostaje wydany album z największymi przebojami Martyego Wilde.

Mój faworyt na tej płycie: Jezebel - Marc Almond się kłania tej kompozycji!

1. Teenager in Love
2. Donna
3. Sea of Love
4. Endless Sleep
5. Bad Boy
6. Rubber Ball
7. Put Me Down
8. Danny
9. Johnny Rocco
10. Ever Since You Said Goodbye
11. Don't Pity Me
12. Splish Splash
13. High School Confidential
14. Wild Cat
15. Blue Moon of Kentucky
16. Teenage Tears
17. Tomorrow's Clown
18. Little Girl
19. Are You Sincere
20. Fight
21. Hide and Seek
22. Jezebel
23. Honecomb
24. Dream Lover

http://rapidshare.com/files/40634660/marty.zip.html

Stephan Remmler - Keine Sterne in Athen

Da,Da,Da... Trio solo.

Pamiętny przebój grupy Trio z Niemiec do dziś jest uznany za jedną z wizytówek nurtu NDW - wokalistą w zespole był przedstawiany teraz Stephan Remmler (ur. 25 pażdziernika 1946 roku w Witten). Po odejsciu z Trio rozpoczął nagrywanie albumów solowych - już w 1984 roku słuchacze (oczywiście w większości tylko z Niemiec) zostali uraczeni krążkiem Peter und der Wolf.
W roku 1986 wydany został album o tytule... Stephan Remmler - i na nim to mieści się najpopularniejszy przebój Keine Sterne in Athen który błyskawicznie wskoczył na pierwsze miejsca list przebojów w Niemczech. Podobno jest angielska wersja tego utworu i była ona hitem na... Filipinach - ale to zasłyszane i jeżeli ktoś zna konkrety, to niech śmiało poda info w komentarzu.

Obecnie muzyk ten nie jest zaangażowany w nagrywanie swoich solowych projektów - mieszka z brazylijką o imieniu Hilana w nadreńskiej Bazylei w Szwajcarii, a czasem w drugiej posiadłosci która się mieści na jednej z Wysp Kanaryjskich (konkretnie wysepka Lanzarote).

Co tu mogę napisać o samej muzyce? Po pierwsze info: jest to album- składanka, czyli zbiór najbardziej przystępnych dla większej liczby odbiorców piosenek.
Znany Keine Sterne to typowe, miłe umpa-umpa, jak ktoś słyszał DaDa Da albo np. lżejsze utwory niejakiego zespołu Der Plan, to ma już punkt zaczepienia, jak to brzmi.
Wiele klimatów jest tu mocno bawarskich, często natkniemy się nawet na śpiewy niczym z Oktoberfest. Trochę może się żle kojarzyć taka muzyka osobom, które pamiętają jeszcze drugą wojnę światową - taki przykład to Lass Mich Einmal Noch Wieder Bei Dir Sein przywołujący na myśl defilady w Berlinie... Radzę Wam tego nie puszczać na cały regulator, a nóż widelec będzie przypadkiem szedł jakiś weteran i na dżwięk takiego marsza może znowu poczuć ducha walki, pospiesznie udając się do swojej komórki ze słowami: ,,kurde, gdzie moja broń"... takie ostrzeżenie dla Waszego dobra...
Są także piosenki, które są tylko wiążące się z muzyką pop i nie mają nic wspólnego z powyższymi rytmami. Myślę, że większość ściągających ten składak to będą nasi sąsiedzi z zachodniej granicy.

1. Keine Sterne in Athen (3-4-5 x in 1 Monat)
2. Unter einer kleinen Decke in der Nacht (Das Kuschellied)
3. Die Zeit mit dir
4. Laß mich einmal noch wieder bei dir sein
5. Stell dir vor es geht das Licht aus
6. Bubela
7. So richtig froh werd ich doch ohne dich nie wieder sein
8. Vogel der Nacht
9. Ja hast denn du mein Brief net kriegt
10.Alles hat ein Ende nur die Wurst hat zwei (Krause und Ruth)

http://rapidshare.com/files/40648344/remmler.zip.html


EDIT: Missing Track 1: http://uploaded.de/?id=r8zy7l