Spandau Ballet - Live in USA
,,Chryste, jak ja nie cierpię SpandauBalet. Kapiące blichtrem zero. ZERO".(peiter).
A teraz przed nami znany i lubiany przez wszystkich (jak wskazuje dobitnie powyższy slogan, hłehłe) superzespół, który wymiata całą konkurencję. Co ja mówię, jest to grupa, która zmieniła bieg historii w muzyce, dokonała międzygalaktycznej rewolucji oraz stała się popularniejsza od The Beatles a nawet i od Sigue Sigue Sputnik!
Dobra, kończąc bajery, bo do pierwszego kwietnia jeszcze daleka droga,a co niektórzy mogą w to jeszcze uwierzyć i dokleić na wikipedię, to teraz wersja oficjalna:
A teraz przed nami wielkie ZERO. Co ja mówię, to by był komplement. Kapiące blichtrem Z.E.R.O. (Prawie jak Zorro :))
Mam jeszcze świeżo w pamięci post o ,,Spadających Baletkach" i komentarze, które wytykały, jaki to zespół był marny i w ogóle poza dwoma hitami nie nagrali nic więcej godnego zainteresowania. To dziw, że te beztalencia aż tak długo się utrzymały w ,,szołbiznesie", grając chałę, nagrywając sześć albumów i wydając ponad dwadzieścia singli. Dlaczego nie ma ich w księdze rekordów Guinnessa w kategorii ,,grających inaczej" - do dziś jest to dla mnie tajemnicą.
A teraz ,,really" poważnie, chociaż i to lepiej czytajcie z pewną dozą podejrzliwości.
Natknąłem się nie tak dawno na bootleg nazwany Live in USA, ale z którego ,,toto" roku pochodzi i w jakiej hali było nagrane - o tym pliki milczą. Reakcja rozhisteryzowanych fanek wskazywałaby na lata kryzysu, ale teraz małolaty chyba tak nie reagują, więc muszą to być lata osiemdziesiąte.
Z pewnością nie jest to popularny w sieci (prezentowany swojego czasu także i na moim blogu) ,,Live in NEC" - porównałem obydwie koncertówki i różnią się całkowicie.
Pliki pocięto całkowicie po amatorsku. Koleś, który się tego podjął, musiał to robić albo tępymi nożyczkami, albo po ostrej balandze, albo były w akcji dwie opcje jednocześnie. Pierwsza empetrójka zawiera jednym ciągiem trzy kompozycje, druga aż cztery, potem jest już lużniej. To tak dla poinformowania, abyście po ściągnięciu nie wpadli w panikę, dziwiąc się, że jest w paczce ,,zaledwie" pięć ,,empeków".
Sam koncert, jak to koncert - to w zasadzie Tony Hadley i żeńskie chórki, na planie dalszym uplasowali się bracia Kemp odbębniający swoje solówki schematycznie i bez kokieterii. Brzmią podobnie jak na płytach studyjnych - poza tym nie są to już identyczne emocje, co widzieć band na żywo w latach popularności. Teraz odczuwam pewne znużenie przy słuchaniu takich wynalazków.
PS. Slogan - cytat czytelnika, podpisującego się jako peiter, który widzicie na wstępie, podałem bez jego zgody i zezwolenia - ale nie ma nic lepszego, jak ostre wejście - mam nadzieję, że sam twórca sloganu mi to wybaczy :)
1. Highly Strung/
Communication/
Only When You Leave
2. With The Pride/
Gold/
True/
Always In The Back Of My Mind
3. Lifeline/
Paint Me Down
4. Chant No 1
5. True - acoustic (bonus)
DOWNLOAD
A teraz przed nami znany i lubiany przez wszystkich (jak wskazuje dobitnie powyższy slogan, hłehłe) superzespół, który wymiata całą konkurencję. Co ja mówię, jest to grupa, która zmieniła bieg historii w muzyce, dokonała międzygalaktycznej rewolucji oraz stała się popularniejsza od The Beatles a nawet i od Sigue Sigue Sputnik!
Dobra, kończąc bajery, bo do pierwszego kwietnia jeszcze daleka droga,a co niektórzy mogą w to jeszcze uwierzyć i dokleić na wikipedię, to teraz wersja oficjalna:
A teraz przed nami wielkie ZERO. Co ja mówię, to by był komplement. Kapiące blichtrem Z.E.R.O. (Prawie jak Zorro :))
Mam jeszcze świeżo w pamięci post o ,,Spadających Baletkach" i komentarze, które wytykały, jaki to zespół był marny i w ogóle poza dwoma hitami nie nagrali nic więcej godnego zainteresowania. To dziw, że te beztalencia aż tak długo się utrzymały w ,,szołbiznesie", grając chałę, nagrywając sześć albumów i wydając ponad dwadzieścia singli. Dlaczego nie ma ich w księdze rekordów Guinnessa w kategorii ,,grających inaczej" - do dziś jest to dla mnie tajemnicą.
A teraz ,,really" poważnie, chociaż i to lepiej czytajcie z pewną dozą podejrzliwości.
Natknąłem się nie tak dawno na bootleg nazwany Live in USA, ale z którego ,,toto" roku pochodzi i w jakiej hali było nagrane - o tym pliki milczą. Reakcja rozhisteryzowanych fanek wskazywałaby na lata kryzysu, ale teraz małolaty chyba tak nie reagują, więc muszą to być lata osiemdziesiąte.
Z pewnością nie jest to popularny w sieci (prezentowany swojego czasu także i na moim blogu) ,,Live in NEC" - porównałem obydwie koncertówki i różnią się całkowicie.
Pliki pocięto całkowicie po amatorsku. Koleś, który się tego podjął, musiał to robić albo tępymi nożyczkami, albo po ostrej balandze, albo były w akcji dwie opcje jednocześnie. Pierwsza empetrójka zawiera jednym ciągiem trzy kompozycje, druga aż cztery, potem jest już lużniej. To tak dla poinformowania, abyście po ściągnięciu nie wpadli w panikę, dziwiąc się, że jest w paczce ,,zaledwie" pięć ,,empeków".
Sam koncert, jak to koncert - to w zasadzie Tony Hadley i żeńskie chórki, na planie dalszym uplasowali się bracia Kemp odbębniający swoje solówki schematycznie i bez kokieterii. Brzmią podobnie jak na płytach studyjnych - poza tym nie są to już identyczne emocje, co widzieć band na żywo w latach popularności. Teraz odczuwam pewne znużenie przy słuchaniu takich wynalazków.
PS. Slogan - cytat czytelnika, podpisującego się jako peiter, który widzicie na wstępie, podałem bez jego zgody i zezwolenia - ale nie ma nic lepszego, jak ostre wejście - mam nadzieję, że sam twórca sloganu mi to wybaczy :)
1. Highly Strung/
Communication/
Only When You Leave
2. With The Pride/
Gold/
True/
Always In The Back Of My Mind
3. Lifeline/
Paint Me Down
4. Chant No 1
5. True - acoustic (bonus)
DOWNLOAD