Magazyn ROLLING STONE ma 40 lat
9. Listopad- The first issue of "Rolling Stone" is published, 1967 (
www.rollingstone.com)
Pismo bez wątpienia kultowe obchodzi dzisiaj 40 rocznicę powstania. Dziewiątego listopada 1967 roku świat dostaje pierwszy numer tego magazynu, z początku może wyglądający niepozornie, lecz jak wiadomo - z brzydkiego kaczątka (ups) wyrasta kiedyś piękny... nie, nie kaczor. Dobra, sorry, bo schodzę znowu z tematu.
Historia magazynu zaczęła się, gdy założyciel pisma - Jann Wenner w wieku 21 lat zrezygnował z uczęszczania na Uniwersytecie w Kalifornii łącząc swoje siły z Ralphem J. Gleasonem - krytykiem muzycznym.
Nazwa ,,Rolling Stone" została zaczerpnięta z utworu ,,Like a Rolling Stone" Boba Dylana (był to ówczesny manifest idei hippisów, z którym czasopismo mocno się wtedy solidaryzowało). Pierwszy nakład został sprzedany w ilości pięciu tysięcy egzemplarzy - może liczba niezbyt imponująca, lecz nie od razu Kraków zbudowano...
Wieść o nowej ,,gazetce" dość prędko rozeszła się w hippisowskich (i nie tylko) kręgach - czytali ją także politycy, skupiając się na tekstach ich krytykujących, oraz mając na uwadze, że artykuły były całkowicie antywojenne.
Pismo miało swoje wzloty i upadki - największa popularność była w latach siedemdziesiątych, natomiast zachwianie prestiżu przypadło na lata osiemdziesiąte, (pamiętne afery wśród dziennikarzy oraz kierowanie pisma w stronę komercji). Mimo tych burz pismo trwa do dnia dzisiejszego i jest jednym z najważniejszych magazynów muzycznych na świecie.
Obecnie nakład pisma wynosi około 1,4 mln egzemplarzy. Magazyn posiada swoje międzynarodowe wydania w Australii, Hiszpani, Argentynie, Chinach i Indonezji.
************************************************************************
Rozważania na temat, że Italo Disco wciąż ma się dobrze i do śmierci mu daleko.
Postanowiłem dać wypowiedż Chrisa na ,,dużą stronę"( jest to komentarz, który znalazl się w poście o Bad Boys Blue), nadeslany 3 listopada, lecz dopiero wczoraj tam zajrzalem.
Myślę, że wart zaprezentowania :
Witaj ROB!
Jestem całym sercem z Tobą. Znam ten ból. Mam 22 lata, a ich lubię (to znaczy Bad Boys Blue -dopisek : ROb), lubię muzykę disco z lat 80 i też nieraz słyszałem opinie tego samego typu co Alexa: "Czemu słuchasz takiego szmelcu?" itp. Mimo to przyłączam się do Gjona, Sylwii i Siwego. Najgorsze w muzyce mamy teraz: Britney Spears, Jessica Simpson, Jennifer Lopez itp. Bo co za przesłanie ma dla nas J. LO? O tej nawalance techno nawet nie wspomnę. Jak napisał Gjon dużo ludzi myśli w ten sposób: "każdy rock jest dobry, bo to rock...". U nas w kraju jak coś się utrze, to koniec i nie daj Boże myśleć inaczej niż reszta. Zaraz Cię wyklną, wyślą do psychiatry, zmieszają z błotem i kto wie co jeszcze. Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi za złe, jeśli wykorzystam niektóre fragmenty Twoich wypowiedzi na innych forach. To samo dotyczy wypowiedzi Gjona i Sylwii.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Chris
ROb odpowiada;):
Fragmenty moich wypowiedzi kopiuj śmiało :) Daj im popalić, Chris. Wiele tekstów, które padały nie tylko tutaj, ale i na blogach Jacyka, Atmosphere czy Piotra K to dość skuteczny oręż w bojach w tym, co można nazwać ,,kulturalną wymianą poglądów w muzyce" :D
Gatunek Italo Disco stoi naprawdę o wiele poprzeczek wyżej niż techno ( o którym nie chcesz wspominać, więc ja trochę rozwinę temat). W co trzecim kawałku techno-popierdółek słyszymy przecież sample i wstawki z utworów z lat 80tych, a nawet wczesniejszych. Nie mówię, że cały gatunek techno jest ,,do bani" - ponieważ jest parę zespołów i ludzi, którzy potrafią zrobić to z klasą, niestety, nie są zbytnio popularni...
Jeżeli chodzi o młodych miłośników techno, to nawet nie chce im się sprawdzać, jak i na jakich motywach powstaje ,,ich" muzyka. Uważają się za technomaniaków, kompletnie nic nie wiedząc o historii swojej muzyki. Dlatego z całą stanowczością mówię - utwory i wykonawcy z lat 70 i 80 to kopalnia brzmień i sampli dla osób tworzących obecnie swoje (?) nagrania.
Chociaż zarówno techno, jak i muzyka z kręgu ,,italo-brzmień"a nawet brytyjska muzyka określana jako ,,new romantic" ma za sprzęt przewodni syntezatory ( u osób słuchających innych gatunków, np. rock, instrument ten wymieniany jest często z pogardą i jest dla nich symbolem kiczu), to wyższość należy się jednak muzykom, takim jak Talk-Talk czy chociażby Marc Almond i Dave Ball jako Soft Cell, którzy wiedzieli, jak umiejętnie wycisnąć soki z tych plikających maszynek. Techno to już tylko kontynuacja zabawy na takim sprzęcie i mierne popłuczyny bazujące chociażby na dokonaniach Depeche Mode. Dlatego śmieszą mnie małolaty, które mówią ,,bleee, Depeche Modeee..." , a słuchają z wypiekami na twarzy nadmuchanej Barbiegirl, która akurat śpiewa cover ,,depeszy", lub piosenkę z wykorzystaniem sampli z płyt DM. Młodzi słuchacze często nawet nie mają o tym pojęcia, bo jedyne, co im przysłania otwarty umysł, to dyndające balony w teledysku takiej pseudowykonawczyni. Finito.
Pozdrawiam wszystkich, którzy potrafią olać ,,trendy" kit wciskany nachalnie przez potężne korporacje, nie bójcie się, wszystkich nas nie pożrą :) ROb.