poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Alphaville - Catching Rays On Giant

Aż boję się pomyśleć, ile to już lat upłynęło, gdy na topie były nagrania Big In Japan, Forever Young czy Sounds Like A Melody.
Marian Gold, Frank Mertens i Bernhard Lloyd stworzyli wtedy jeden z najlepszych albumów pop, który do dzisiaj zaskakuje bogactwem pomysłów, jakie muzycy wtedy posiadali.
Póżniej było już trochę gorzej, nie mówię, że płyty były słabe, ale każdy kto żył tą muzyką w roku 1984 - 85, dobrze pamięta wygórowane oczekiwania na drugi krążek Alphaville.
Miał być Forever Young część 2, w zamian otrzymaliśmy Afternoons In Utopia. Może nie tak piorunująca jak debiut - pamiętam, że wielu było nią zawiedzionych. Często słyszało się komentarze, że płyta zbyt dużo rozprawia o Bogu i raju ( kompozycje IAO, Jerusalem, Afternoons in Utopia i Universal Daddy) - panowie planowali pierwszy na świecie ,,pop-koncept-album", ale na tamte czasy to nie przekonywało odbiorców.

Po latach, patrząc i słuchając już ,,na zimno", zauważa się, że Marian Gold kierował grupę ,,pod prąd". Może i dobrze, że chciał uciec przed całkowitym skomercjalizowaniem szyldu Alphaville. Podczas, gdy różne zespoły tworzyły co roku podobne do siebie płyty, Alphaville nagrywali mniej przebojową muzykę, często zrażając do siebie słuchaczy, ale jednocześnie przetrwali do czasów dzisiejszych.

The Breathtaking Blue ostatecznie rozwiał nadzieje ,,wiecznie młodych" słuchaczy, którzy mieli jeszcze wiarę, że może tym razem będzie jakiś powrót do beztroskich melodyjek.
Tak ostrych recenzji moich kumpli dawno nie słyszałem. Ale obecnie, patrząc na cały dorobek zespołu i słuchając ,,płyta po płycie", zauważa się więcej pozytywnych stron w ich muzyce. Dziś nie mógłbym sobie wyobrazić Alphaville bez niesamowitego nagrania For A Million czy Romeos.

W latach dziewięćdziesiątych Alphaville ustąpiło pola innym wykonawcom, słuchało się Nirvany, Guns N Roses, potem nadeszła fala boysbandów i sukcesy Kelly Family. Grupy święcące triumf w latach osiemdziesiątych albo całkowicie zawieszały działalność, lub uparcie tworzyły coś po cichu.

Płyty ,,Prostitute" i ,,Salvation", pochodzące z lat dziewięćdziesiątych przeszły prawie niezauważone - fakt, rozgłośnie zagrały jedną lub dwie piosenki z albumu, ale na tym się przeważnie kończyło.

W końcu nadszedł rok 2000. Z okazji 10 urodzin rozgłośni RMF zorganizowano 10 megafestiwali na 10 lecie RMF FM. Każde miasto miało swoją ,,gwiazdę" (w Gliwicach wystąpił Pet Shop Boys, w Krakowie Scorpions, a w Szczecinie Alphaville). Impreza była fundowana (całkiem za darmo) na wolnym powietrzu, więc grzechem było nie skorzystać z pójścia na koncert.

Stojąc i czekając na Alphaville ( przed nimi grali nasi - Lady Pank), cofnąłem się myślami wstecz, w rok 1984. Wtedy wspólnie z kumplami rozmyślaliśmy, kto to gra (dzisiaj wiem, że to było Sounds Like A Melody - Alphaville), w radio prezenterzy często nie podawali nazwy wykonawcy. Teraz już wiem, że to były pierwsze ,,podrygi" zespołu w naszym polskim radio, Alphaville nie był jeszcze zbyt znany.

Koncert, jak to koncert - na szczęście nie było znienawidzonego przeze mnie playbacku - był za to Marian Gold (o rany, ale przybrał na wadze! - pomyślałem wtedy) i były wszystkie znane nagrania, z którymi wiąże się masa wspomnień.
Gdyby w 1985 roku ktoś mi powiedział (dla nieobeznanych - to były czasy kryzysu, gdzie po głupią paczkę kawy stało się w dłuuugiej kolejce całą rodziną, by kupić jak najwięcej - dawano po jednej paczce na łeb), że tego gościa, co ,,leci w radio" i śpiewa Forever Young, zobaczę kiedyś na żywo, to bym go wyśmiał i wymamrotał pod nosem ,,precz, szatanie..."

Już niedługo Alphaville znów o sobie przypomni, a to za sprawą nowej płyty, zatytułowanej ,,Catching Rays On Giant". Planowana data wydania to 22 pażdziernik tego roku, przed nią zostanie wydany singel ( 8 pażdziernik) pod tytułem ,,I Die For You Today".
Nagranie już wyciekło do internetu (ktoś przegrał piosenkę z radia). Może nie jest najlepiej, ale i żle też nie - oceńcie sami.
Catching Rays On Giant to płyta, na którą czekam, bo jak mówią, stara miłość nie rdzewieje.

7 Comments:

Anonymous Slamazzar said...

No, to Ci dopiero news! A więc to pierwszy ogólnodostępny (pomijając "VIP-owskie" zbiory Dreamscapes i Crazyshow) album Alphaville od 13 lat... Chyba się będzie trzeba wokół niego zakręcić.

Teraz utwór... zaczyna się wspaniale, od pierwszych sekund słychać, z kim mamy do czyniena... głos Mariana też brzmi, jakby czas dla niego nie istniał... ale sama kompozycja... kurczę, no, jakoś przywodzi na myśl przeboje rodem z MTV i Radia Eska :/

No, nie wiem, może tak mi się wydaje, bo sam zatrzymałem się w rozwoju na poziomie "Forever Young" :) Może artysta musi czerpać także z epoki, w której żyje. Ale jeśli, jak twierdzisz, Marian stara się unikać komercji, to ta piosenka jest, moim zdaniem, kiepskim tego przykładem...

Pozdrawiam po dłuuuższym czasie nierozmawiania ^^

piątek, 27 sierpnia, 2010  
Blogger RObert POland said...

Witaj, Slamazzar.
O utworze promocyjnym napisałeś dokładnie to samo, co ja w końcówce posta... jednak ten opis po namyśle usunąłem - pisząc, by ludzie ocenili sami.
Napisałem coś podobnego : ,,Zaczyna się niczym stare dobre Sounds Like A Melody", jednak refren jest ,,taki sobie" i przez to nagranie nie zapada dłużej w pamięci.

Masz rację, że nagranie jest zbyt ,,radiowe" - bądżmy jednak dobrej myśli. Nie raz zdarzało mi się skreślać z góry zawartość niezłych krążków po niezbyt dobrym singlu.

Tak na marginesie, z tego co wiem, to płyta już parę lat temu była zapowiadana,a termin co roku był przesuwany... jednak news pochodzi ze strony Mariana, więc chyba to najpewniejsze żródło.

Dziękuję za wpis i życzę udanego weekendu.

ROb

piątek, 27 sierpnia, 2010  
Blogger TOM said...

Takie dźwięki to ja lubię. Dla mnie to jest "murowany" materiał na hit. Taa, tylko co z tego jak hitem nie będzie bo dzisiaj gra się inaczej. Rob, ale właśnie na coś takiego czekam i cieszę się że będzie płyta. Jak pisze Slamazzar i podpisuję się pod jego wypowiedzią - ja też zatrzymałem się w rozwoju na poziomie "Forever Young". I co z tego że komercja, ale jest melodyjnie, skocznie - dlatego "I die for you today" przypomina sprawdzone patenty na kolejny number one i ja to kupuję. Dobrze też, o czym wspominacie, Marian Gold głosowo trzyma się świetnie - są też dźwięki jakie wielbiciele "starego" Alphaville kochają - rytmiczne, wyraźne. Przyprawione to solidnym sosem syntezatorów, no, po prostu miód. Powiecie,że jestem bezkrytyczny - ale na razie na to wychodzi. Dla mnie fantastycznie. Dzięki Rob za posta o chłopakach z Alphaville - od Ciebie dowiaduję się o tym singielku - dzięki.
Tomasz

piątek, 27 sierpnia, 2010  
Blogger RObert POland said...

Dzięki Tomaszu, że i Ty o mnie nie zapomniałeś :)
Zawsze miło mieć swoich starych dobrych internetowych znajomych, co to pochwalą a jak trzeba to i szczerze skrytykują.

Tak posłuchałem sobie raz jeszcze I Die For You Today i coraz bardziej się do nagrania przekonuję. Chociaż takie dżwięki znam już z albumu Salvation - tam takie nagrania jak Guardian Angel czy Wishful Thinking też, a nawet bardziej zasłużyły na megahity. Niestety, nie te lata, no i rynek słuchaczy także nie taki jak kiedyś.
Myślę, że takie płyty przeznaczone są dla najwytrwalszych miłośników - sentymentalistów.
Osobiście cieszę ,,japę", że Alphaville nadal istnieje, choć już płyty na miarę Forever Young chyba grupa nie nagra.

ROb.

piątek, 27 sierpnia, 2010  
Blogger VollmondArt said...

Ja ich po prostu ubóstwiam, ale tych z poprzednich albumów. I die for u 2day słyszałam ostatnio na koncercie w Katowicach (za ładne świadectwo 6 godzin się tłukłam z kuzynką w jedną stronę, potem tyle samo w drugą, ale warto było:) i jest super. Jeśli cały album będzie taki fajny, to będę zmuszona go kupić. Obawiam się trochę tylko, że będzie za mało rockowy. (dotychczas to zawsze miło równoważyli, nie licząc control i soul messiah z salvation czy apollo z prostitute) Ale i tak miło, że AV jest po prostu wierny swojemu stylowi, a przy tym potrafi się dopasować do danej epoki.

A słowo komercja w przypadku muzyki powinno w ogóle wyjść z obiegu (no chyba że hannah montana i reszta, ale tam słowo artyzm nie ma raczej miejsca). Ostatnio wysłuchałam mądrego wywiadu takiego perkusisty Jon'a Moss'a, który powiedział, że przecież po to muzycy publkują swoje dzieła, żeby m.in. zarobić i być znanymi(czyt. mieć wpływ na kulturę)

A w ogóle to bardzo fajny blog, miło się czyta i bardzo ok. ;-) dziękuję

piątek, 24 września, 2010  
Anonymous Anonimowy said...

Według Mariana Golda najnowsze CD to powrót do Alphaville z lat 80-tych

środa, 27 października, 2010  
Anonymous Anonimowy said...

Zapraszam na stronke www.alphaville.pl jest tam link do odsluchu nowej plyty.

Alphaville i tym razem zaskakuje gdyz plyta ma kilka perelek.

pozdro.

czwartek, 04 listopada, 2010  

Prześlij komentarz

<< Home