czwartek, 16 września 2010

Nowe dziecko, nowa zabawka

Orchestral Manoeuvres In The Dark - History Of Modern

Andy McCluskey
Paul Humphreys
Martin Cooper
Malcolm Holmes

Orchestral Manoeuvres in the Dark (OMD) jest jedną  z pierwszych brytyjskich grup, która  obok Human League postawiła na syntezatory. To między innymi oni tworzyli muzyczną przyszłość, utarli ścieżkę takim zespołom jak na przykład Depeche Mode, który w końcu wyrósł  na legendę syntezatorowego nurtu.
OMD pamiętam jako grupę, która nie bała się pokazać światu nowego, oryginalnego brzmienia. Byli pionierami synthpopu.

Grupa miała swoje czasy popularności, oraz czasy porażek. Wiele zespołów przez to przechodzi. Sny o podboju Ameryki były chyba zbyt olbrzymie - tam rynek jest opanowany przez ,,swoich" i naprawdę ciężko  było się przebić, w dodatku z takim elektronicznym repertuarem.

Osobiście od płyty Sugar Tax przestałem się emocjonować zespołem,  właściwie to już był w składzie sam McCluskey i reszta ,,świeżaków", którzy grali chyba tylko, bo im za to płacono :)
Następna płyta po Sugar Tax, czyli  Liberator brzmi tak, jakby McCluskey nasłuchał się hitów disco-polo.
Na następne ,,odkrywcze" nagrania ,,Pana Kluski" już nie miałem siły i chęci.

Nadzieje odżyły, gdy usłyszeliśmy pogłoski o reaktywacji OMD, wtedy tylko po to, aby zagrać wspólnie trochę koncertów. Czułem jednak przez skórę, że na tym się nie skończy. Nie myliłem się, na forach zaczęły się plotki o tym, że Orchestral coś tam po cichu już nagrywa, a i Humphreys się wygadał  w jednym z wywiadów, że płyta z nowymi piosenkami ukaże się za rok...

Nadeszła wiekopomna chwila. W czasach internetu nie musimy czekać jak kiedyś na ,,Wieczór płytowy" lub ,,Romantycy Muzyki Rockowej" by wysłuchać ,,od dechy do dechy" i nagrać nowy repertuar.

Aby dalej nie przeciągać struny i Was nie trzymać w niepewności, czy mi się History Of Modern podoba, czy nie, to już piszę: Jestem pozytywnie zaskoczony. Po singlowym If You Want It spodziewałem się czegoś naprawdę strasznego. Widocznie ,,spece" od marketingu doszli do wniosku, że jak piosenka ,,Walking on the Milky Way" wbiła się do Top 20 na brytyjskiej liście, to nagranie w podobnym tonie powtórzy sukces. Tylko, że to było z piętnaście lat temu, a czasy się już zmieniły i obecnie takie brzmienie wywołuje u nas odruchy wymiotne.

Z lekkim drżeniem założyłem słuchawki na uszy, załadowałem pliki i zaczęła się jazda...

History Of Modern rozpoczyna naprawdę niezłe nagranie zatytułowane New Babies: New Toys. ,,Nowe dzieci, nowe zabawki" to rozważania na obecną sytuację w przemyśle muzycznym. Wokalista Andy McCluskey w wywiadzie dla magazynu Spin nie przebierał w słowach, gdy mówił o tym nagraniu. ,,Utwór analizuje całą maszynerię w muzycznym przemyśle i tych wszystkich narwanych ludzi, którzy chcą się dostać do telewizyjnych programów w stylu ,,X Factor" oraz ,,Idol". Programy, za które w wersji angielskiej odpowiada Simon Cowell. Szczególnie w Anglii Cowell jest jednym z winnych za wydanie i spopularyzowanie jednej z najbardziej cholernie okropnej muzyki w ciągu ostatnich piętnastu lat. Cios ten zadany został całej naszej planecie".

History of Modern Part 1 to typowe ,,umpa umpa" cwałujące niczym kompozycje wloskiego maestro Gigi D` Agostino. Kompozycja nie jest głęboka i nie zanurzamy się w nastroju,  nie ma też mowy o stworzeniu klimatu tajemniczości. W zamian mamy lekką muzyczkę, która leci sobie bezpretensjonalnie niczym kawałki Pet Shop Boys.
Nagranie RFWK to ukłon w stronę kwartetu Kraftwerk ( tytuł stworzono z pierwszych liter imion członków grupy: Ralf, Florian, Wolfgang i Karl). Nie jest to pierwszy hołd złożony niemieckiej grupie, która wywarła wpływ nie tylko na OMD, ale także na Human League i Ultravox. Pamiętam, że jeszcze na Sugar Tax znalazło się nagranie ,,Neon Lights" z repertuaru Kraftwerk.

Na plus zaliczam nagranie New Holy Ground - doskonale pasuje do czasów Architecture & Morality, totalny brak perkusji - rytm wybijany jest za pomocą kroków.

Sister Marie Says to najwcześniejsze nagranie, które ,,wyciekło" jako zapowiedż nowego albumu. Sami muzycy nie ukrywają, że piosenka powstała na bazie utworu ,,Enola Gay", skojarzenia z tym przebojem jak najbardziej trafne.
Z początku obawiałem się, że płyta jako całość okaże się strasznie chaotyczna - tu piosenka przypominająca Enola Gay, z drugiej strony przyprawiające o torsje nieszczęsne If You Want It.
Najkorzystniej wypadają tu nagrania, które najmniej były ,,lansowane" w sieci i które oczywiście nie zdołały przeniknąć do internetu przed premierą.

Green jest nagraniem, z którego i Humphreys i McCluskey są bardzo zadowoleni - faktycznie, niezłe zakończenie nagrania, ale moja mała uwaga - to brzmi jakby aranżował Vince Clarke, a nie OMD.

Bondage Of Fate od razu kojarzy się z Maid Of Orleans i Joan Of Arc (ten walczyk to żywcem chyba wyjęty z klasycznego utworu).
Słyszymy też lekkie ,,chorały anielskie", które są takim typowym znakiem rozpoznawczym OMD.

The Right Side - mocno kraftwerkowo brzmiące nagranie (Europe Endless / Europa Endloss?) jest to utwór kończący płytę i zarazem najdłuższy ze wszystkich na History Of Modern. W latach osiemdziesiątych tak kończono albumy - spokojnym, wyciszającym nagraniem, moim zdaniem nie mogło być innego zakończenia.

Czas na podsumowanie - chociaż najlepiej recenzować już po ochłonięciu, tak z tydzień ,,po", to muszę powiedzieć, że mimo paru kiksów album da się słuchać bez krzywienia się. Wierzę, że po paru podejściach wyłowię jeszcze trochę smaczków w postaci ledwo słyszalnych ,,brzdęków", przez co można do takich płyt powracać niejednokrotnie.
Jest naprawdę o niebo lepiej, niż te płytkie, słodkie melodyjki znane z Liberatora. A już na pewno lepiej, niż w przypadku ostatniej płyty Depeche Mode - którą posłuchałem raz i nigdy więcej.
Muzyka może nie jest odkrywcza -  jak już napisał jeden z komentujących - to po prostu odgrzany kotlecik polany elektronicznym sosem z datą produkcji dwa tysiące dziesięć.
Mi  smakuje.

13 Comments:

Blogger peiter said...

Zanim coś o nowej plycie - małe olśnienie: ile kawałków w dorobku OMDasów jest w tonacji mol? W pamieci mam Julia's Song i New Stone Age, moze jeszcze kilka by sie znalazło... Bardzo nietypowa proporcja. Może dlatego OMD zawsze kojarzy mi się z optymizmem, pogodą, wakacjami :)

czwartek, 16 września, 2010  
Blogger RObert POland said...

Na pewno mniej niż The Cure :)
Nigdy się nie zagłębiałem w tonacje, myślę, że na pierwszych płytach OMD było tak po dwa, trzy utwory na album w molach, chociaż mogę się mylić.
Po prostu nigdy się nad tym nie zastanawiałem.

czwartek, 16 września, 2010  
Anonymous Anonimowy said...

Odnośnie płyty - odczucia bardzo zbliżone do moich, ale brakuje tu jeszcze recenzji mega-koszmarnego kawałka "Pulse". Co to w ogóle ma być? Nawet "Liberator" przy tym wydaje się wypadać przyzwoicie. Teraz czekam jeszcze na nowe dzieła Ultravox i Sisters Of Mercy, choć ani Ure, ani Eldritch niczego takiego nie obiecują, to jednak przy wyraźnej modzie na powroty (OMD, Alphaville i.t.d.), może się jednak coś z tego urodzi:). Zresztą SoM odgrywa systematycznie niepublikowany na płytach materiał, który spokojnie wystarczyłby na album.

piątek, 17 września, 2010  
Blogger TOM said...

Koleżanki i koledzy !
Rozprawiacie o nowym OMD - a ja nie w temacie. Jednym się podoba innym mniej, Rob zrobił swoją analizę - nie pozostaje mi nic innego jak samemu sprawdzić i posłuchać. Wczoraj wieczorkiem nastawiłem kolejno utwory z ich najnowszego dziecka i moim zdaniem nie jest źle. Podobają mi się zwłaszcza "Green" i "New Holy Ground", całkiem OK jest "Sister Marie". Wspominaliście o starych patentach i to wyraźnie słychać ale wolę to niż tzw. umpta umpta i udziwnianie albo co gorsza szukanie utraconej popularności w brzmieniach zupełnie obcych a odpowiadających aktualnej modzie. To że jest to nowocześnie nagrana płyta nie podlega dyskusji. Nieprzekonanym polecam choćby jednokrotne odsłuchanie bo po latach totalnej posuchy ich najnowsza propozycja jest całkiem udana, ja w każdym razie co jakiś czas będę wracał do tych nagrań.

piątek, 17 września, 2010  
Blogger Jacek Sosna said...

Ależ się cieszę z reaktywacji tego bloga. Brawa dla autora.

niedziela, 19 września, 2010  
Blogger Jacek Sosna said...

Nie wiem czy wiesz ale w twoim mieście jest biblioteka która posiada zbiory muzyczne, płyty CD, kasety magnetofonowe. Zbiór jest wprawdzie niezbyt duży ale jest. Dokupują co jakiś czas nowości. (można zasugerować jakąś pozycję do zakupu) Jest to o tyle ciekawe że w miastach tej wielkości, najczęściej nie ma już bibliotek które posiadałby zbiory muzyczne.
Chodzie ludzie do bibliotek po to one są ;-)

niedziela, 19 września, 2010  
Anonymous Anonimowy said...

Moze to smieszne, ale nie moge nigdzie znalezc sklepu ktory oferuje nowe dzielo OMD!
I jak tu nie kopiowac plyt...
Romance

środa, 22 września, 2010  
Blogger RObert POland said...

http://sklep.smstep.pl/album/89843400238/omd_orchestral_manoeuvres_in_the_dark_history_of_modern_dlcd.html

Super cena :)

Sklep jest pewny, kiedyś tam kupiłem dwie płyty Classix Nouveaux i jedną A Flock Of Seagulls - których wtedy za nic nie znalazłem w necie.
Oczywiście ta cena jest BEZ kosztów wysyłki (co oznacza, że jest jeszcze drożej)

środa, 22 września, 2010  
Blogger RObert POland said...

ups. nie zauważyłem, że tak drogo bo to jakiś "ekskluziv" z vinylem.

Tu jest CD taniej :)

http://sklep.smstep.pl/album/89843400237/omd_orchestral_manoeuvres_in_the_dark_history_of_modern_dig.html

środa, 22 września, 2010  
Anonymous Anonimowy said...

dzieki ale linki nie dzialaja :(
Romance

środa, 22 września, 2010  
Blogger RObert POland said...

Działają, tyle że są tak długie, że w komentarzach są ucinane :/ taka wada blogspotu.
Ale aby zobaczyć całość, to tu, w komentarzach, na samej górze należy kliknąć pomarańczowy tytuł posta ("Nowe dziecko, nowa zabawka"), wtedy komentarze są na czarnym tle i linki nie poucinane.

środa, 22 września, 2010  
Anonymous Anonimowy said...

Rzeczywiście-dzieki, nie znam sie na technice blogowej tak dobrze, za to na muzie, nieskromnie napisze, tak :)
Cena kosmiczma w jednym i drugim przypadku! SMSTEP - kupowalem pare rzeczy przez allegro u nich, np. Thompson Twnins w wersji deluxe, plyty z lat 83-84, za smieszne pieniadze, ale to co oferuja na swojej stronie to przesada. No tak ale wydanie made in USA. Poczekam az bedzie w media markt, moze juz jest. Mieszkam w okolicy Gdanska, moze ktos z was wie, czy w Gdansku lub w Trojmiecie mozna gdzie nabyc plyte za rozsadne pieniadze, bo w sieci jak na razie wyboryu nie ma, a empik milczy.
Swoja droga nie kumam tego. Plyte Pet Shop Boys Yes kupilem bez problemu w empiku w dniu premiery, choc to nie byl topowy produkt (i to wydanie podwojne). A tu wielki powrot plytowy gwiazdy 80s roku i... nic!

czwartek, 23 września, 2010  
Anonymous Anonimowy said...

Świetnie wyprodukowana - i TOTALNIE WTÓRNA płyta. Pozdrawiam recenzenta.

[Paweł Łopatka]

poniedziałek, 14 marca, 2011  

Prześlij komentarz

<< Home