niedziela, 13 maja 2007

Gary Numan - Pleasure Principle (@ 320 kbps)

Proszę państwa, przed nami jedna z najważniejszych płyt, które rozpoczęły rewolucję w brytyjskiej muzyce rockowej. Lub ją zabiły... :) Album ten spowodował, że muzycy masowo zaczęli wywalać swoje gitary na śmietnik, zastępując je instrumentami, które do tej pory nie były zbyt często wykorzystywane w brytyjskiej muzyce rockowej - syntezatorami.
Gary Numan wraz z Tubeway Army nagrał dwa albumy - pierwszy o tym samym tytule - nie był jeszcze ,,czzystoelektroniczny" - wciąż pobrzmiewały tam jeszcze echa lekkiego punka, a raczej post-punk, bowiem utwory krótkie, lecz nie agresywne do dzisiaj mi się miło słucha.
Drugi krążek ,,Replicas" - wraz z hitem Are Friends Electric? - już zapowiadał, że coś się zacznie zmieniać w najbliższych latach. Oto muzycy, wywodzący się ze sceny postpunkowej nagle zaczęli sobie śmiało poczynać - utwory Down in the Park, Me! I Disconnect oraz megahit Are Friends Electric.... - zostały nasycone elektroniką i to w dość potężnej dawce.
Co najciekawsze, Are Friends... trafił od razu na pierwsze miejsce listy przebojów, co było w Wlk. Brytanii naprawdę nie lada wyczynem. W tym samym roku (1979) Gary Numan już bez Tubeway Army postanowił wydać solowy album - opisywany teraz The Pleasure Principle.
Singel ,,Cars" - który jest na tym krążku - również znalazł się na pierwszym miejscu brytyjskiej listy przebojów.
Nic więc dziwnego, że artysta znalazł rzesze naśladowców - każdy chciał zdobyć popularność jak Numan, także wytwórnie płytowe nagle przychylniej zaczęły zwracać uwagę na młodzików grających na Mini-moogach czy keyboardach Yamaha - i chętniej zawierały z nimi umowy.

,,Numan był dowodem na to, że można zajść na szczyty list przebojów, będąc grającym muzykę elektroniczną, 21 letnim ex-punkiem bez wykształcenia muzycznego". - Steve Malins.

,,Pod względem muzycznym mój talent ogranicza się do aranżowania dżwięków" - przyznaje Numan - ,,Tak czy inaczej, jako gitarzysta byłem do niczego, a na syntezatorze grało się bardzo łatwo".

W tamtych czasach muzyka ta brzmiała wręcz... nieziemsko. ,,Uważaliśmy, że tak właśnie brzmi muzyka przyszłości:)" - usłyszałem o Numanie kiedyś w telewizji taką wypowiedż. Do dziś uważam tą płytę za jedną z najlepszych w dorobku Numana. Oszczędna, melodyjna - nie smęcąca, jak jego następne ,,twory" - z tym krążkiem może konkurować przede wszystkim niesamowity Metamatic Johna Foxxa.

Dodatkowego smaku dodaje tu Billy Currie z Ultravox, grający na elektronicznej wiolonczeli - może dlatego przypomina mi ten zespół - skojarzenia z płytą Vienna jak najmocniej właściwe.
Dla osób, które utarły sobie wyobrażenie o tym muzyku ,,dzięki" póżniejszym jego średnim albumom - które miałem tu okazję powrzucać - słowo uwagi:
Zapomnijcie o tych wszelkich trudnych, ciężkich dżwiękach. Wymażcie to najlepiej wszystko z pamięci. Jeżeli ktoś chce wiedzieć, dlaczego Gary Numan jest uważany za ojca chrzestnego elektropopu - musi poznać właśnie ten krążek. Ręczę, że wrażenia będą niesamowite ( wczoraj sam słuchałem, po tylu latach nadal jest zabójczo dobry) - błedem byłoby tego materiału nie znać.


1. Airlane
2. Metal
3. Complex
4. Films
5. M.E.
6. Tracks
7. Observer
8. Conversation
9. Cars
10. Engineers
11. Random
12. Oceans
13. Asylum
14. Me! I Disconnect From You (Live)
15. Bombers (Live)
16. Remember I Was Vapour (Live)
17. On Broadway (Live)

PART 1

PART 2

5 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Są setki artystów, których można nie znać, są też tysiące płyt, których można nie przesłuchać, a Ta Płyta Tego Artysty to pozycja którą Bezwzględnie znać trzeba. To Arcydzieło to Geniusz Prostoty i Piękna. Bardzo dobrze, że Przypomniałeś tę pozycję niech się Nią i nowe pokolenia zachwycają. Gratuluję i pozdrawiam Sylomiki.

poniedziałek, 14 maja, 2007  
Blogger frodo said...

Przyznam się, że nie jestem jakimś wielkim fanem takiego grania, ale ta płyta jest naprawdę WIELKA!
Przełom dziesięcioleci jakoś dla mnie kojarzy się bardziej z eksplozją heavy metal-u (wtedy naprawdę "żyłem" każdą nową płytą Saxon, Judas Priest czy Iron Maiden), ale kilku 'innych' wykonawców - w tym Gary Numana - pamiętam znakomicie... A świeżości i polotu "Pleasure Principle" wypada tylko pozazdrościć. Szkoda, że później nie było już tak wspaniale...

frodo

poniedziałek, 14 maja, 2007  
Blogger Pash said...

Thank you ROb...Gary is real wicked man...

poniedziałek, 14 maja, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Thanks again for this post.

robby

wtorek, 15 maja, 2007  
Blogger GeoX, one of the GeoX boys. said...

Thanks.

poniedziałek, 30 czerwca, 2008  

Prześlij komentarz

<< Home