OMD - Live Architecture & Morality And More
Jak się okazuje, stara gwardia syntezatorowych wyjadaczy wciąż się ma dobrze, a koncert zagrany z pasją, brzmi świeżo i bez szpanerstwa. Tak się powinno grać, kuna fak!
Historia grupy rozpoczęła się w latach siedemdziesiątych, gdy Andy McCluskey, póżniejszy wokalista OMD zapoznał się z Paulem Humphreys w szkole Great Meols Primary School. Zagrali wtedy razem w różnych zespołach, włączając w to grupy Hitlerz Underpantz, VCL XI oraz The Id.
McCluskey dołączył także na krótki czas do zespołu Dalek I Love You, jednak odszedł, ponieważ chciał śpiewać swoje własne piosenki.
Pod koniec lat siedemdziesiątych ponownie nawiązał współpracę z Paulem Humphreysem, by stworzyć zespół o oryginalnie i dziwnie brzmiącej nazwie Orchestral Manoeuvres In The Dark (często skracane do OMD). Do składu dołączyli Martin Cooper grający na syntezatorze i saksofonie, oraz Malcolm Holmes na perkusji.
Jako OMD muzycy odnieśli spore sukcesy przede wszystkim w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych. W drugiej jakby się lekko zatracili w tym co robią, kierując się w stronę grania muzyki pop, niż czysto synth - eksperymentalno - noworomantycznej.
Lata dziewięćdziesiąte, okres, gdy z pierwotnego składu pozostał tylko McCluskey, to już OMD w wydaniu dyskotekowym. Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się już wtedy, że grupa ponownie ,,złoży się do kupy", i zagra w starym stylu.
O ponownym koncertowaniu w składzie z lat osiemdziesiątych zaczęto mówić w roku 2005, gdy OMD gościli w niemieckim show telewizyjnym ,,The Ultimate Chart-Show" poświęconemu najpopularniejszym artystom z lat osiemdziesiątych. Po tym spektaklu Andy McCluskey i Paul Humphreys powiedzieli w wywiadzie, że znów planują pracować razem.
I powrócili, zagrali cholernie poprawnie i bez gwiazdorstwa. Większość zaprezentowanych piosenek pochodzi z albumu Architecture and Morality - przez wiele osób krążek uważany za jedną z ikon muzyki synthpopowej lat 80tych.
,,Architecture and Morality" - nazwę tą zaproponowała Martha Ladly z zespołu Martha and the Muffins, która była dziewczyną Petera Saville ( projektant grafiki, twórca okładek płyt dla OMD). Na przedstawionym koncercie słyszymy wszystkie nagrania z Architecture and Morality, poprzestawiano tylko kolejność.
Obecnie OMD pracuje nad nowym albumem, miejmy nadzieję, że może wyjdzie coś ciekawego, choć na drugi Architecture & Morality bym już nie liczył. Trzymam kciuki.
Hammersmith Apollo, London on Saturday 19th May 2007.
1. "Architecture & Morality"
2. "Sealand"
3. "The New Stone Age"
4. "Georgia"
5. "She's Leaving"
6. "Souvenir"
7. "Joan of Arc"
8. "Joan of Arc (Maid of Orleans)"
9. "The Beginning and the End"
10. "If You Leave"
11. "(Forever) Live and Die"
12. "Pandora's Box"
13. "Locomotion"
14. "Sailing on the Seven Seas"
15. "Enola Gay"
16. "Electricity"
17. "The Romance Of The Telescope"
Historia grupy rozpoczęła się w latach siedemdziesiątych, gdy Andy McCluskey, póżniejszy wokalista OMD zapoznał się z Paulem Humphreys w szkole Great Meols Primary School. Zagrali wtedy razem w różnych zespołach, włączając w to grupy Hitlerz Underpantz, VCL XI oraz The Id.
McCluskey dołączył także na krótki czas do zespołu Dalek I Love You, jednak odszedł, ponieważ chciał śpiewać swoje własne piosenki.
Pod koniec lat siedemdziesiątych ponownie nawiązał współpracę z Paulem Humphreysem, by stworzyć zespół o oryginalnie i dziwnie brzmiącej nazwie Orchestral Manoeuvres In The Dark (często skracane do OMD). Do składu dołączyli Martin Cooper grający na syntezatorze i saksofonie, oraz Malcolm Holmes na perkusji.
Jako OMD muzycy odnieśli spore sukcesy przede wszystkim w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych. W drugiej jakby się lekko zatracili w tym co robią, kierując się w stronę grania muzyki pop, niż czysto synth - eksperymentalno - noworomantycznej.
Lata dziewięćdziesiąte, okres, gdy z pierwotnego składu pozostał tylko McCluskey, to już OMD w wydaniu dyskotekowym. Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się już wtedy, że grupa ponownie ,,złoży się do kupy", i zagra w starym stylu.
O ponownym koncertowaniu w składzie z lat osiemdziesiątych zaczęto mówić w roku 2005, gdy OMD gościli w niemieckim show telewizyjnym ,,The Ultimate Chart-Show" poświęconemu najpopularniejszym artystom z lat osiemdziesiątych. Po tym spektaklu Andy McCluskey i Paul Humphreys powiedzieli w wywiadzie, że znów planują pracować razem.
I powrócili, zagrali cholernie poprawnie i bez gwiazdorstwa. Większość zaprezentowanych piosenek pochodzi z albumu Architecture and Morality - przez wiele osób krążek uważany za jedną z ikon muzyki synthpopowej lat 80tych.
,,Architecture and Morality" - nazwę tą zaproponowała Martha Ladly z zespołu Martha and the Muffins, która była dziewczyną Petera Saville ( projektant grafiki, twórca okładek płyt dla OMD). Na przedstawionym koncercie słyszymy wszystkie nagrania z Architecture and Morality, poprzestawiano tylko kolejność.
Obecnie OMD pracuje nad nowym albumem, miejmy nadzieję, że może wyjdzie coś ciekawego, choć na drugi Architecture & Morality bym już nie liczył. Trzymam kciuki.
Hammersmith Apollo, London on Saturday 19th May 2007.
1. "Architecture & Morality"
2. "Sealand"
3. "The New Stone Age"
4. "Georgia"
5. "She's Leaving"
6. "Souvenir"
7. "Joan of Arc"
8. "Joan of Arc (Maid of Orleans)"
9. "The Beginning and the End"
10. "If You Leave"
11. "(Forever) Live and Die"
12. "Pandora's Box"
13. "Locomotion"
14. "Sailing on the Seven Seas"
15. "Enola Gay"
16. "Electricity"
17. "The Romance Of The Telescope"
8 Comments:
http://www.sendspace.pl/file/8Tobuhbh
swietny koncert,slucham go sobie z duza przyjemnoscia jak jade do pracy :)
Wspanialy post -- dzieki Robercie!
A ze lubie troche przynudzac... to opowiem co mysle o OMD.
Moim skromnym zdaniem to jeden z tych zespolow ktory nie dbal jakos szczegolnie o sukces a go osiagnal. Dlaczego? Obaj panowie zalozyciele OMD zawsze twierdzili ze graja to co lubia, bez kompromisow. Apogeum tego byla plyta Dazle Shoips z 83 roku.Chyba moja ulubiona - nota bene - z ich dorobku.A przez wielu nielubiana. No coz, de gustibus...
Potem byl Junk Culture (84 r.)- wlasciwie od tej plyty zaczalem ich sluchac przez radio, bo wczesniej to w ogole nie interesowalem sie muzyka (Dazzle ships wysluchalem po raz pierwszy w 85). Z perspektywy czasu widac ze to byl przede wszystkim skok technologiczny-porownajcie obie plyty. To nie tylko zmiana podejscia do komponowania, sposobu grania. Widac ze to postep cyfrowy, sampling wiele rzeczy wymusiły. W tamtym czasie (lata 83-84) weszła w uzycie nowe techniki studyjne i to po prostu czuc.Taki skok technologiczny widac np. na plytach DM. Pamietacie na pewno A Broken Frame, Construction Time Again i Some Great Reward. Albo pierwsza plyta Howarda Jones'a-od razu z grubej rury. Takiej plyty dwa lata wczesniej raczej Howard by nie nagral (Rupert Hine tez tu zrobil swoje). Tak w ogole to w 1984 wiele plyt fajnych wydano...
OMD wielu fanow w Polsce zyskalo w okresie Sugar Tax AD 1991. Bylem w Sopocie na ich koncercie w sierpniu 91. Takze na probie przed koncertem. Po probie Andy niechetnie ale jednak zgodzil sie podpisac kilka kartek papieru fanom, w tym moj swiezutki jeszcze egzemplarz anlogowego wydania Sugar Tax. Kosztowalo mnie to wtedy kupe forsy (plyta bilety na probe i festiwal w Sopocie), tym bardziej ze jeszcze nie pracowalem. Ale warto bylo! To bylo pewnie moje jedyne spotkanie z Andym face to face. Mam te plyte do dzisiaj. Fajne czasy - tak sobie dzisiaj wspominam.
ROMANCE
Ja byłem na bieżąco z OMD i ich albumami dzięki Beksińskiemu oraz znajomemu, dla którego OMD był zespołem nr 1 (a dalej dopiero Ultravox)...
Także lubię Dazzle Ships - coś w stylu Radioactivity Kraftwerku (zabawy ze stacjami radiowymi, sporo eksperymentowania przeplecionego z przebojowymi Telegraph oraz Genetic Engineering).
OMD trawię także i na Junk Culture (masz rację, słychać już nowe instrumentarium, rok 1984 był krokiem do przodu i zauważało się to na wielu wydanych wtedy albumach). Także płytę Crush uznaję za udaną - mimo, że to już nie jest taki plastikowy synth, ma w sobie sporo niezłych nagrań (szczególnie połączone ze sobą 88 Seconds in Greensboro oraz Native Daughters of the Golden West).
Sugar Tax jest także niezły, Liberator już nie za bardzo - dyskotekowe przytupajki zaczynają nużyć, wolne nagrania także jakieś mało ,,uduchowione". No, może jeszcze Velvetowy ,,Sunday Morning" da się odtwarzać częściej.
Poza Sopotem OMD wystąpili także na stadionie 10lecia w Warszawie w ramach programu ,,Pożegnanie lata z Jarmarkiem" w 1985 roku - dwa lub trzy razy potem live był pokazywany w programie drugim TVP.
ach... kopiuja cie...
http://jrica.multiply.com/links/item/80/OMD_LIVE---Hammersmith_Apollo_London_19th_May_2007.
un saludo.
O kurczę to oni jeszcze grają? Nie wiedziałem. Dla mnie skończyli się definitywnie na płycie Junk Culture z roku 1984. pózniejesze to już umpa, umpa, cyk, cyk.
A porpo ich koncertów to gdzieś, kiedyś, widziałem ich nagrania z bodaj roku 1979 a może 1980, ogromne wręcz szafowe syntetyzatory. Nie mogę odnaleźć nic z tego okresu. Może ktoś wie gdzie mógłbym coś takiego znaleźć?
thanks rob!
now,with your permission, i posted to my contacts in multiply.
excellent blog!
Another superb post Roberto, thanks. ;-)
Prześlij komentarz
<< Home