wtorek, 5 sierpnia 2008

Howard Jones - Last World Dream (Live In Concert 1986)

HoJo - miłośnik instrumentów klawiszowych
Howard Jones, obok Nika Kershaw, to jedna z popularniejszych i barwniejszych postaci w brytyjskiej muzyce pop lat 80tych. Ale jego działalność nie zatrzymała się w tamtym okresie. Artysta tworzy do dziś i dużo koncertuje.
Słuchacze zapamiętali go jako piosenkarza, mającego ,,wulkan" na głowie oraz jako grającego na pięciu syntezatorach jednocześnie (przynajmniej tak się ludziom wydawało na koncertach). Kolorytu imprez dodawał także nieodłączny mim Jed Hoile, udzielający się na scenie, a nawet występujący w video HoJo.
Pierwszy singel Howarda zatytułowany ,,New Song" błyskawicznie wspiął się na miejsce 3 brytyjskiej listy przebojów, a album ,,Human`s Lib" w pierwszym tygodniu sprzedano w ilości 100 000 egzemplarzy.
Był to spektakularny start do kariery. Piosenkarz sprzedał dotychczas prawie dziewięć milionów płyt, oraz zagrał wiele koncertów w każdym zakątku świata.

Howard Jones przyznaje, że największy wpływ na to, że został klawiszowcem, był Keith Emerson z zespołu Emerson Lake and Palmer (ELP).
,, Byłem na festiwalu na wyspie Wight w roku 1970, kiedy ELP zadebiutowało". - wspomina.
Największe wrażenie wywarł wtedy na nim duży Moog i Hammond, owe instrumenty w tamtych czasach miały dość pokażne rozmiary i wyglądały jak szafy. Od tego koncertu pojawiła się u Howarda Jonesa fascynacja nowoczesnymi instrumentami klawiszowymi.
Na szczęście, gdy zdobywał popularność w latach osiemdziesiątych, do użytku wchodziły już lekkie klawiatury mieszczące się pod pachą wraz z zastosowanym standardem MIDI.

Po dziesięciu latach muzykowi wystarczał tylko jeden komputer.
,,Na koncerty zabieram Macintosha do odgrywania sekwencji" - mówił muzyk w latach dziewięćdziesiątych - ,,Najczęściej wszystko jest już zaprogramowane, dzięki temu mogę się skoncentrować tylko na wokalu i klawiaturze głównej".
,,Można grać wszystko dzięki Macintoshowi. Nie czuję się tak, jakbym oszukiwał kogokolwiek na koncertach - ludzie wiedzą, jak to wszystko działa".
Howard Jones ostatnio lubi występować na żywo w formie akustycznej, z wykorzystaniem fortepianu jako instrumentu pierwszoplanowego.

[Ciekawostki+Plotki+Newsy]

Amerykańska grupa Killswitch Engage ma wokalistę, który nazywa się... Howard Jones. Oczywiście, są to dwie różne osoby.

Jeszcze inny Howard Jones - także pochodzący z Wielkiej Brytanii, mieszka w... Polsce. Ten wielki zwolennik parowozów porzucił w latach 90tych swoją firmę turystyczną, sprzedał dom w Sussex, wynajął starą parowozownię w Wolsztynie i założył stowarzyszenie “The Wolsztyn Experience”.

20 września 2008 roku w hali O2 (Greenwich), planowany jest jubileuszowy koncert Howarda Jonesa, z okazji 25 lecia wydania jego debiutanckiego singla New Song. Wystąpi oczywiście Howard Jones plus goście specjalni.

7 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Thanks for the download Robert, but I can't get HoJoTwo.rar to download, leaving me with just half an album.
Any chance you can help ?
Cheers

czwartek, 07 sierpnia, 2008  
Blogger RObert POland said...

Strange.Works for me.
This problem can filesend? Try later.

czwartek, 07 sierpnia, 2008  
Anonymous Anonimowy said...

Dzieki, swietny koncert!
Szukam tez lajfów z 1984 - na youtube mozna sobie poogladac fragmenty. Kawalki z Humans lib wypadaja na nich naprawde bardzo dynamicznie, zwlaszcza te na zywo z Japonii. Humans' Lib to zdecydowanie jedna z najepszych plyt lat 80.
Potem bylo coraz gorzej, szkoda. Chociaz Revolution of the heart z 2005 to udany krazek, nareszcie howardowo-elektroniczny, bo tak naprawde HoJo akustycznie czy polakustycznie jest nieco nudnawy. Czekalem na taka plyte.
Pozdrawiam
romance

piątek, 08 sierpnia, 2008  
Blogger RObert POland said...

Od siebie dodam, że koncert był kiedyś na P2P i stamtąd go mam.
Oczywiście, słyszymy tu ,,kiksy".
Czasami wchodzi dzwięk z konceru zmiksowany z nagraniem z płyty studyjnej (patrz utwór nr 2).
Dlaczego tak jest?
Otóż, osoba która to zgrywała, zgrała to z taśmy VHS (Video), przerabiając na pliki mp3.
W pewnych miejscach taśma była doszczętnie ,,sfilcowana" (zniszczona, przeważnie przez wkręcenie w głowicę), stąd takie ,,kwiatki" - na szczęście występuje to w minimalnej ilości.

Posiadam jeszcze koncert z roku 1985, na live z 84 się nie natknąłem.

ROb.

piątek, 08 sierpnia, 2008  
Anonymous Anonimowy said...

Ciekawe te kwiatki....
Niemniej CZEKAM w takim razie również na live z 1985 roku :)
Spodziewam się po tym koncercie sporo numerów z drugiej płytki hojo. I pomyśleć, że obie pierwsze płyty wyszły spod ręki Ruperta Hine'a. Brzmią zupełnie inaczej! Druga płyta brzmi do dziś jakoś tak płasko, bez większego wyrazu. Jakby powietrza komuś brakowało.
Czytałem recenzję "Dream into Action" z tamtego okresu, w której zachodni recenzent (chyba Angol) - mając w pamięci świetny debiut HoJO - porównał nagrania z "Dream..." do pierdnięcia myszy w zamkniętej pudełku. Brutalne, ale dosyć celne. Niemniej perełek na "Dream" nie brakowało np. "Elegy" może podobać sie do dziś.
Dodam, już na koniec, że mój ulubiony numer HoJo to "Don't always look at the rain", w sam raz na dzisiejszą pogodę na Pomorzu...
romance

piątek, 08 sierpnia, 2008  
Blogger RObert POland said...

1.Ciekawe te kwiatki....
Niemniej CZEKAM w takim razie również na live z 1985 roku :)

- Nie ma sprawy. Jakościowo też jest OK - zupełnie, jakby oficjalne wydanie :)

2.Spodziewam się po tym koncercie sporo numerów z drugiej płytki hojo. I pomyśleć, że obie pierwsze płyty wyszły spod ręki Ruperta Hine'a. Brzmią zupełnie inaczej! Druga płyta brzmi do dziś jakoś tak płasko, bez większego wyrazu. Jakby powietrza komuś brakowało.

-Wyszły skutki walki z Nikiem Kershaw o palmę pierwszeństwa, w kategorii ,,brytyjski gwiazdor pop" :)Słuchając hitów z drugiej płyty ,,oddzielnie" - czyli wyrywkowo, nie ma tu sporo do zarzucenia, słuchanie całego albumu może co nieco znużyć, szczególnie gdy HoJo powtarza te same pomysły, które znamy z płyty pierwszej.

3.Czytałem recenzję "Dream into Action" z tamtego okresu, w której zachodni recenzent (chyba Angol) - mając w pamięci świetny debiut HoJO - porównał nagrania z "Dream..." do pierdnięcia myszy w zamkniętej pudełku. Brutalne, ale dosyć celne.

-Dziennikarze w Wielkiej Brytanii znani są z tego, że jadą ostro w swoich recenzjach, w latach 80 dostawało się sporo wykonawcom spod znaku ,,muzyka pop".

4.Dodam, już na koniec, że mój ulubiony numer HoJo to "Don't always look at the rain", w sam raz na dzisiejszą pogodę na Pomorzu..

-Dodam, że to nagranie także jest na live z 1985 roku, które nadciągnie na blog już niebawem.

Z rockoworomantycznym pozdrowieniem

ROb.

piątek, 08 sierpnia, 2008  
Anonymous Anonimowy said...

HoJoOne.rar is now downloading - must have been a problem with Filesend or my computer.
Again, many thanks Robert.
Cheers

sobota, 09 sierpnia, 2008  

Prześlij komentarz

<< Home