Rupert Hine - Waving Not Drowning
Ponownie dzięki uprzejmości pana majstra możemy dodać do swojej kolekcji następną produkcję Ruperta Hine`a . Jak już wspomniałem w poprzednim poście, solowe płyty tego muzyka/ producenta nie są tak proste do zdobycia, jakby się mogło wydawać - nawet w sklepach wysyłkowych często możemy się natknąć na notkę ,,artykuł chwilowo niedostępny".
Płyta Waving Not Drowning wydana w marcu 1982 roku przez wielu jest uważana za ciąg dalszy albumu Immunity. Chociaż nagrania stały się o wiele łatwiej przyswajalne dla przeciętnego słuchacza, Hine jednocześnie nie obniżył zbytnio poprzeczki. Barwa głosu nadal ,,podchodzi" pod Petera Gabriela, ale odkryłem tu jeszcze coś. Słuchając wciąż mam nieodparte skojarzenia z płytą ,,Fugitive" Tony Banksa (nagraną rok póżniej - 1983). Klimat i styl ,,genesisowy" przewija się tu w niektórych kompozycjach - najdobitniejszym przykładem jest nagranie Eleven Faces.
Podobnie, jak na Immunity, Rupert Hine pociągnął za sobą sprawdzonych w boju współpracowników. Za bębnami ponownie zasiadł Phil Collins - choć tak naprawdę to udzielił się tylko w jednym utworze - Innocents In Paradise, resztę (poza nagraniem House Arrest - na perkusji Trevor Morais), dosłownie ,,odbębnił" sam Hine.
Także Jeannette Obstoj kontynuowała pracę z Rupertem jako pisarka tekstów do muzyki.
Utwory, które wyróżniłem za pierwszym przesłuchaniem to: The Curious Kind, The Sniper, oraz House Arrest. Jeszcze raz wielkie podziękowania dla majstra za udostępnienie nagrań.
1. Eleven Faces (3.44)
2. The Curious Kind (4.46)
3. The Set Up (4.29)
4. Dark Windows (3.22)
5. The Sniper (5.32)
6. Innocents in Paradise (3.24)
7. House Arrest (4.18)
8. The Outsider (5.29)
9. One Man's Poison (6.13)
10. Kwok's Quease (2.05) (bonus CD track)
DOWNLOAD
Płyta Waving Not Drowning wydana w marcu 1982 roku przez wielu jest uważana za ciąg dalszy albumu Immunity. Chociaż nagrania stały się o wiele łatwiej przyswajalne dla przeciętnego słuchacza, Hine jednocześnie nie obniżył zbytnio poprzeczki. Barwa głosu nadal ,,podchodzi" pod Petera Gabriela, ale odkryłem tu jeszcze coś. Słuchając wciąż mam nieodparte skojarzenia z płytą ,,Fugitive" Tony Banksa (nagraną rok póżniej - 1983). Klimat i styl ,,genesisowy" przewija się tu w niektórych kompozycjach - najdobitniejszym przykładem jest nagranie Eleven Faces.
Podobnie, jak na Immunity, Rupert Hine pociągnął za sobą sprawdzonych w boju współpracowników. Za bębnami ponownie zasiadł Phil Collins - choć tak naprawdę to udzielił się tylko w jednym utworze - Innocents In Paradise, resztę (poza nagraniem House Arrest - na perkusji Trevor Morais), dosłownie ,,odbębnił" sam Hine.
Także Jeannette Obstoj kontynuowała pracę z Rupertem jako pisarka tekstów do muzyki.
Utwory, które wyróżniłem za pierwszym przesłuchaniem to: The Curious Kind, The Sniper, oraz House Arrest. Jeszcze raz wielkie podziękowania dla majstra za udostępnienie nagrań.
1. Eleven Faces (3.44)
2. The Curious Kind (4.46)
3. The Set Up (4.29)
4. Dark Windows (3.22)
5. The Sniper (5.32)
6. Innocents in Paradise (3.24)
7. House Arrest (4.18)
8. The Outsider (5.29)
9. One Man's Poison (6.13)
10. Kwok's Quease (2.05) (bonus CD track)
DOWNLOAD
5 Comments:
Cóż za piękne płyty Prezentujesz, aż szkoda, że nie znałem tych nagrań dwadzieścia lat temu, mogły mi z powodzeniem towarzyszyć przez ten czas, jak inne ulubione Foxxy, Twinsy, Doory, Numany. Muzyczka przeurocza. Ta płyta jeszcze bardziej mi się podoba od poprzedniej. Kawałki 3-8 superowe, a 4,6,7 bardzo kojarzą mi się z najlepszymi dokonaniami G. Numana. Numer Dark wyśmienity, a Outsider genialny, to jeden z tych, które już zawsze będę nucił.
Ogromne Dziękuję za płyty Ruperta i Wkład w Odkrywanie tak Cudownych kawałków. Pozdrawiam Dziękuję Gratuluję. Sylomiki.
No właśnie, w poście miałem zamiar napisać o tym, że klawisze brzmią jak piano Ultravoxu lub Numana, ale obawiałem się, że to tylko moje skojarzenie i mogę być posądzony o złe porównanie. A jak już dwie osoby tak mówią więc jednak coś w tym jest.
ROb.
PS. Zawaliliście mnie komentarzami (okolo 14 - niektórze są zdublowane), w starych postach - m . innymi o re-up. Ciężko to teraz ogarnąć, to tak jakbym musiał jeszcze raz blog zaczynać od początku. Mam nadzieję, że podołam... jednak najbliższa lawina postów dopiero w maju w długi weekend - obecnie nie mam czasu na wrzutki.
Moje dekady to lata 90 i obecne, dlatego moje skojarzenia, będą trochę może dziwne. Otwierający kawałek jak nic moim zdaniem mógłby się znaleźć u Petera Gabriela, ale co śmieszniejsze usłyszałem tu śpiewanie w stylu takiego pana który się zwie Gonzales. No i mam dziwne wrażenie że ta maniera wokalna, jednak bliska jest odrobine Davidovi Bowie, ale takiemu co nasłuchał się Kraftwerk :)
Ale abstrahując od wszelkich porównań, pewnie dosyć nieudanych, to jest po prostu dobra płyta.
Pozdrawiam i życzę udanych majówek.
Świetny wykonawca. Tej płytki akurat nie znam, tym chętniej więc posłucham.
Rambul
Thank you for all of the Rupert Hine. :-)
Prześlij komentarz
<< Home