sobota, 21 marca 2009

Tri-State Killing Spree - Happy, Death, Heaven

The Cure. Kojarzycie ten zespół? Tak,ten sam, w którym wokalista nie traci czasu na chodzenie do fryzjera, wyciągając przy okazji pomadki z torebki pani Mary. To i muzykę, jaką gra ten zespół także powinniście znać. Szczególnie w stylu, w jakim Robert Smith i jego kompania wypracowali przede wszystkim na płytach ,,Pornography" oraz ,,Disintegration".
Dobrze. To teraz wyobrażcie sobie inny zespół, który stworzył album na obraz i podobieństwo twórczości The Cure. Nie da rady ustrzec się przed porównaniem, chociaż The Cure jest jeden, a reszta to już naśladowcy - lepsi lub gorsi. Do tych lepszych zaliczyć możemy między innymi grupę Opposition. Tri-State Killing Spree także plamy strasznej nie dali i nie zrobili z naśladownictwa mamałygi. Zauważyłem, że wtórność razi szczególnie krytyków - fachowców. Z niesmakiem spoglądają oni na kalki zespołów grających w stylu a to Depeche Mode, a to Nirvany, a to jeszcze innego ,,kultowego" bandu.
Gorszych naśladowców wymieniać więc z nazwy może nie będę, bo i nie ma po co. Nie daj Bóg, jeszcze Was najdzie ochota, by posłuchać takiego zespołu i dopiero wtedy będę mieć u Was przes*ane.

Tri-State Killing Spree, znani też jako 3SKS powstali w roku 1996, a w czerwcu 1999 na świat wydane zostało ich dziecko zatytułowane ,,Happy,Death, Heaven" (nazywane także PXC).
Płyta uznana została jedną z najlepszych płyt `99 roku, z miejsca zdobyła uznanie u osób słuchających na co dzień The Cure.

Pochodzą z Seattle, a skład wygląda następująco: Sean Sonnet (wokal, gitara basowa, instrumenty klawiszowe), Jyri Glynn (skrzypce, baryton) Matt Bayne (gitara, bas) oraz Thomas Atwell IV (gitary).
Parę słów należy naskrobać o okładce i tytule płyty - która często wprowadza w błąd. Grafikę stworzył artysta o swojsko brzmiącym nazwisku David Kadzielewski. Album nazwany został ,,Happy, Death, Heaven", ale nie spodziewajmy się znależć tytułu na okładce. Zamiast tego mamy przedstawione symbole runiczne: P, X oraz C. Każdy symbolizuje trzy słowa: P - szczęście, komfort, X - śmierć, oraz C - życie pozagrobowe.
Celem zespołu było nadanie płycie charakteru mistycznego i często z takim nastawieniem podchodzę do prezentowanego materiału.
Śmiało można zacytować Sonię Brown z portalu In Music We Trust, która nazwała piosenki z PXC ,,opowieściami o smutku i pięknie, świetnie opakowanymi w mroczne melodie".
Chociaż z tym ,,mrokiem" różnie bywa - stawiając muzykę Seana Sonneta obok ,,Pornography" The Cure, doświadczymy tutaj więcej promieni słonecznych, przebijających się z gracją na prawie każdym kroku.
Zespół w pewnym sensie zmiękczył nastrój, starając się, by muzyka stała się bardziej przyswajalna dla mniej ,,ponurackich" - wyszło to po mistrzowsku.
Jako ciekawostkę, specjalnie dla miłośników lat 80tych warto odnotować jedną rzecz. Nagranie ,,Time After Time" jest przeróbką znanego przeboju Cyndi Lauper - jednak został poddany takiej transformacji, że naprawdę trzeba sporego skupienia, by skojarzyć obydwie wersje.
Jest to jedyna tak emocjonująca płyta, którą Sean Sonnet nagrał z 3SKS - ten utalentowany wokalista, poeta, wizjoner oraz kapłan w jednej osobie postanowił następnie pójść innymi ścieżkami, zakładając z Evanem Galt, Harrym Kennedy, Paulem Kerstenem i Lee Wootenem grupę Genowen.
Muzyka, którą gra w Genowen porównywana jest nadal do stylu The Cure połączonego z Peterem Gabrielem - ale już bez tego mistycyzmu, unoszącego się nad prezentowanym obecnie albumem.

1. Chance
2. Prelude to Time
3. Time After Time
4. Mendocino Girl
5. My Socrates
6. If Not For Heaven
7. Empty
8. Saints Possession
9. Stronghands & Makebelieve
10. Toy Matinee
11. Sometimes Silver
12. Somewhere As Me
13. Antarctica

http://www.mediafire.com/?amgndjuajzi

5 Comments:

Blogger Rambul said...

Kiedyś słyszałem pięć utworów z tego albumu - czas usłyszeć resztę. Dziękuję za tę płytę.
Pozdrawiam
Rambul

sobota, 21 marca, 2009  
Blogger TOM said...

Lubię takie niespodzianki. Powiem więcej - trochę jestem na bakier z nowościami muzycznymi ostatnich lat i nie wynika to z niechęci, zapatrzenia tylko i wyłącznie w lata 80-te. Nic z tych rzeczy. Mam zwyczajnie mniej czasu na śledzenie ciekawych kapel. Smutne. Wiem. Cieszę się że nadrobiłem spore zaległości muzyczne z ulubionej dekady a to dzięki takim miejscom jak twoje, Rob, ale już nie przesiaduję przed radiem zarywając nocki by usłyszeć ulubioną i długo wyczekiwaną płytę czy wywiad z artystą, no i jest jak jest - jak mawia moja koleżanka - taki life. Po części to też wina tego że nie śledzę list przebojów a to co ociera się o moje uszy to papka której nie cierpię a muszę bo dobiega z telewizora czy radia.
No ale przejdźmy do Tri-State Killing Spree. To jest trochę taka spodziewajka, przyznam szczerze. Odwiedzając blog Rambula trafiłem na twoją dyskusję z gospodarzem bloga na temat tej płyty i to że zaprezentujesz ją w sobotę. Ucieszyłem się bo The Cure, Robert Smith i temu podobne to jak najbardziej moje klimaty. I o to mam przed sobą ich dziecko "Happy, Death, Heaven". Pierwsze takty, głos wokalisty, klimat płyty. I tak kolejno następne utwory. Jest bardzo dobrze. To że grają jak The Cure - ale grają dobrze, bardzo dobrze. Niech porównaniami zajmują się krytycy - w końcu muszą z czegoś żyć - my słuchacze cieszmy się pięknymi dźwiękami bo tutaj takie są. Serdecznie dziękuję za piękną i nastrojową płytę.
Tomasz

niedziela, 22 marca, 2009  
Blogger jacyk said...

Ten komentarz został usunięty przez autora.

czwartek, 26 marca, 2009  
Blogger jacyk said...

nie wiem skąd wygrzebałeś tę płytkę, ale chwała ci za to. kiedyś szukałem ich utworów, ale znalazłem tylko 5 kawałków z tej płyty właśnie, były dołączone to pisma WWWmag z innymi mało znanymi grupami - chyba wybrane z serwisu mp3.com. wtedy pamietam że brzmiało to bardzo obiecująco.
pozdro, jacyk

czwartek, 26 marca, 2009  
Anonymous Anonimowy said...

Hej, Jak kolega wyżej także poznałem ich gdy dostałem płytkę z jakiejść machiny czy innej gazetki. Było to ponad 10 lat temu i dopiero dziś odkryłem co to faktycznie było. Te kawałki uważam za jedne z lepszych jakie kiedykolwiek słyszałem i nie obchodzi mnie kto na kim się wzorował itd. Dziękuję też za info o grupie bo nigdzie nie mogłem nic na ich temat znaleźć. Pozdrawiam

czwartek, 11 października, 2012  

Prześlij komentarz

<< Home