Kombi - 4
Album dedykujemy Romanowi Rogowieckiemu.
W latach osiemdziesiątych, kiedy gazetka Non-Stop była nieodzownym elementem każdego wielbiciela muzyki popularnej (nawet niekoniecznie rockowej, dużo było też informacji, co w muzycznym świecie pop się akurat wykluwało), dość często artystom swoimi recenzjami dawali w kość pan Piekut oraz Ro-Ro (czyli Roman Rogowiecki). Szczególnie pan Roman nie znał litości a nawet upatrzył sobie cel w polskiej muzyce rozrywkowej - grupę Kombi. Po latach nadszedł czas zemsty, panie Romanie... :) Okej, żartuję, ale pamiętam, że po jakiejś tam krytyce, sam pan Jacek Sylwin po prostu nie zdzierżył i napisał do pisma parę ostrych słów. Musiałbym się jednak przejść do archiwum i wygrzebać ten numer...
Post jest powtórką z rozrywki. Dla osób nieobeznanych z moją lekko żałosną twórczością podaję informację, iż jest to zwrot uświadamiający, że już na temat danej płyty było coś w przeszłości napisane na blogu.
Krótko mówiąc - płyta podana raz jeszcze - na życzenie. Spoglądając wstecz, na to co pisałem w 2006 roku, to naprawdę często się wstydzę za te nieudolne opisy płyt... Nie uważam także, że obecnie osiągnąłem doskonałość w pisaniu bloga, wciąż popełniam wiele błędów stylistycznych (czasami specjalnie zamierzone), a nawet kiksy biograficzne. W razie czego nadal mnie poprawiajcie, nie jestem mistrzem, nawet w laniu wody :)
Powracając do albumu Kombi - przedstawiam czwarty w dyskografii zespołu, stąd taki tytuł. Tak przy okazji, nasuwa mi się na myśl grupa Foreigner, która także nazwała swój czwarty album po prostu ,,4". Mimo tego, że płyta była bezpardonowo krytykowana przez rockowe kręgi dziennikarzy, to i tak jest dla mnie obok ,,Nowego Rozdziału" jedną z najlepszych polskich płyt ... synthpopowych. Chociaż wiem, że sam zespół wolał, by ich twórczość nazywano ,,muzyką środka", to chyba termin ten tak do końca się nie przyjął.
Najmniej zestarzało się nagranie ,,Nasze Rendez-Vous", po prostu brzmi ono bez jakichkolwiek zgrzytów. Każdy dżwięk jest perfekcyjnie dopracowany i bezbłędnie umieszczony na swoim miejscu. Pomijając naiwność (?) ,,noworomantycznego" tekstu, nagranie jest już klasykiem w historii polskiej muzyki rozrywkowej.
Reszta utworów, mimo, że są przebojowe, z chwytliwymi melodiami - a nawet świetnymi instrumentalnymi przerywnikami (Czekam wciąż, Za ciosem cios), swoim wydżwiękiem potwierdzają, że są nagrane w przeszłości. Spora ,,zasługa" owiniętego lekko nicią pajęczą brzmienia jest za sprawą automatu perkusyjnego - w czasie realizacji tych nagrań taki automat naprawdę był na topie, teraz niestety trąci myszką. W tamtych latach album był słuchany nawet u naszych sąsiadów zza Odry i był chwalony - co poświadcza Wam osoba mieszkająca blisko granicy i mająca zasięg do niemieckich stacji radiowych.
Z tego, co mi wiadomo, także pan Wojciech Soporek (recenzent z pisma Non Stop), miał sporo uwag dotyczących tego krążka. Wyróżnił z niego bodajże dwie kompozycje - z których jedna z nich na sto procent była Nasze Rendez - Vous. Z mojej strony mam więcej ulubionych: przymrużając oko na perkusję, przypominającą młóckę to utwór ,,Lawina" następnie ,,Black And White", ,,Za ciosem cios", ,,Gdzie tak biegniecie, bracia" oraz ,,Nasze Rendez Vous". Chyba nie jest aż tak żle z tym albumem, jak inni chcą nam wmówić?
1. Kombi music
2. Lawina-kamień do kamienia
3. Black and white
4. Szukam drogi
5. Kim jestem-kim byłem
6. Zaczarowane miasto
7. Za ciosem cios
8. Gdzie tak biegniecie bracia
9. Nasze rendez-vous
10. Czekam wciąż
http://www.shareonall.com/Kombi_4_btgo.rar
W latach osiemdziesiątych, kiedy gazetka Non-Stop była nieodzownym elementem każdego wielbiciela muzyki popularnej (nawet niekoniecznie rockowej, dużo było też informacji, co w muzycznym świecie pop się akurat wykluwało), dość często artystom swoimi recenzjami dawali w kość pan Piekut oraz Ro-Ro (czyli Roman Rogowiecki). Szczególnie pan Roman nie znał litości a nawet upatrzył sobie cel w polskiej muzyce rozrywkowej - grupę Kombi. Po latach nadszedł czas zemsty, panie Romanie... :) Okej, żartuję, ale pamiętam, że po jakiejś tam krytyce, sam pan Jacek Sylwin po prostu nie zdzierżył i napisał do pisma parę ostrych słów. Musiałbym się jednak przejść do archiwum i wygrzebać ten numer...
Post jest powtórką z rozrywki. Dla osób nieobeznanych z moją lekko żałosną twórczością podaję informację, iż jest to zwrot uświadamiający, że już na temat danej płyty było coś w przeszłości napisane na blogu.
Krótko mówiąc - płyta podana raz jeszcze - na życzenie. Spoglądając wstecz, na to co pisałem w 2006 roku, to naprawdę często się wstydzę za te nieudolne opisy płyt... Nie uważam także, że obecnie osiągnąłem doskonałość w pisaniu bloga, wciąż popełniam wiele błędów stylistycznych (czasami specjalnie zamierzone), a nawet kiksy biograficzne. W razie czego nadal mnie poprawiajcie, nie jestem mistrzem, nawet w laniu wody :)
Powracając do albumu Kombi - przedstawiam czwarty w dyskografii zespołu, stąd taki tytuł. Tak przy okazji, nasuwa mi się na myśl grupa Foreigner, która także nazwała swój czwarty album po prostu ,,4". Mimo tego, że płyta była bezpardonowo krytykowana przez rockowe kręgi dziennikarzy, to i tak jest dla mnie obok ,,Nowego Rozdziału" jedną z najlepszych polskich płyt ... synthpopowych. Chociaż wiem, że sam zespół wolał, by ich twórczość nazywano ,,muzyką środka", to chyba termin ten tak do końca się nie przyjął.
Najmniej zestarzało się nagranie ,,Nasze Rendez-Vous", po prostu brzmi ono bez jakichkolwiek zgrzytów. Każdy dżwięk jest perfekcyjnie dopracowany i bezbłędnie umieszczony na swoim miejscu. Pomijając naiwność (?) ,,noworomantycznego" tekstu, nagranie jest już klasykiem w historii polskiej muzyki rozrywkowej.
Reszta utworów, mimo, że są przebojowe, z chwytliwymi melodiami - a nawet świetnymi instrumentalnymi przerywnikami (Czekam wciąż, Za ciosem cios), swoim wydżwiękiem potwierdzają, że są nagrane w przeszłości. Spora ,,zasługa" owiniętego lekko nicią pajęczą brzmienia jest za sprawą automatu perkusyjnego - w czasie realizacji tych nagrań taki automat naprawdę był na topie, teraz niestety trąci myszką. W tamtych latach album był słuchany nawet u naszych sąsiadów zza Odry i był chwalony - co poświadcza Wam osoba mieszkająca blisko granicy i mająca zasięg do niemieckich stacji radiowych.
Z tego, co mi wiadomo, także pan Wojciech Soporek (recenzent z pisma Non Stop), miał sporo uwag dotyczących tego krążka. Wyróżnił z niego bodajże dwie kompozycje - z których jedna z nich na sto procent była Nasze Rendez - Vous. Z mojej strony mam więcej ulubionych: przymrużając oko na perkusję, przypominającą młóckę to utwór ,,Lawina" następnie ,,Black And White", ,,Za ciosem cios", ,,Gdzie tak biegniecie, bracia" oraz ,,Nasze Rendez Vous". Chyba nie jest aż tak żle z tym albumem, jak inni chcą nam wmówić?
1. Kombi music
2. Lawina-kamień do kamienia
3. Black and white
4. Szukam drogi
5. Kim jestem-kim byłem
6. Zaczarowane miasto
7. Za ciosem cios
8. Gdzie tak biegniecie bracia
9. Nasze rendez-vous
10. Czekam wciąż
http://www.shareonall.com/Kombi_4_btgo.rar
3 Comments:
password: robartopoland.blogspot.com
o mój Jezu... ile to już latek:) Najpierw w polskim radiu puscili fragmentyz płytyutworu i Łosowski opowiadał o nagrywaniu płyty oraz chwalił się zakupem samplera Ensoniq Mirage. Płytę kupiłem nie posiadajac adaptera:) Śmieszna okładaka - niedoróbka: zapomnieli nadrukować tytuł; każdą płytę zaopatrzono w czarną nalepkę "Kombi 4". Pożyczyłem od kogoś stary rzęch, żeby móc to jakoś odsłuchac. Ooooo.. to była uczta - piękne popołudnie... na koniec niewprawnemi ręcmi się posługując igła uszkodzlem drugą stronę longa i w "Zaczarowanym mieście" zaczęło przeskakiwać :-(. Na drugi dzień musiałem oddac adapter. Płyty już nigdy wiecej nie odsłuchalem, chociaż mam ten egzemplarz do dzisiaj! Za chwilke pozwolę sobie to zassać to dzielo i uraczę się nim w calości po 22 LATACH. wiem że bedzie troszke śmiesznie, przaśnie i ogolnie myszką zatrąci, ale wzmacniacz odkręcę głośniej dla jednego kawałka: "GDZIE TAK BIEGNIECIE BRACIA". Numer zapomniany, a śiwtny, ŚWIETNY! Genialna podrobka ULTRAVOX. Warto go porównać z "I Remember death In The afternoon" "We Stand alone" i "Serenade". zadziała :) wielkie dzięki i pozdrowienia! p.
A JA BYLEM ZAWIEDZIONY.
Plyta byla w Gdansku dostepna jeszcze pod koniec 1985 a bylo to wowczas o ile pamietam szybciej niz gdzie indziej - rodzine miasto Kombi wiadomo...
Zawiodlem sie bo byla mniej swieza i mniej przebojowa niz Nowy rozdzial.
Nasze Rendez vouzs czy black and white razily zbytnim uproszczeniem, ot zwykle piosenki. (Podbne warzenie w 85 zrobila na mnie plyta Crush OMD) To prawda - Nie ma zysku tez takie bylo, ale przynajmniej mialo jaka werwe, fajna aranzacje, a Nasze randez troche mi tako knajpiana smetna melodyja zajezdzalo. Inne, niektore kawalki byly natomiast jakby nieco ambitniejsze i to troche na sile bylo robione, jakby chcieli nieco wrocic do rocka (lawina). No niewazne. Pamietamze Za ciosem cios powalilo mnie jako jedyny kawalek od razu, bo bylo mocną melodia, dobrze,smiało jak na tamte polskie czasy zaaranzowane.No i zapachnialo new romantic, a ja wtedy uwielbialem ten styl.
Porownanie do Ultravox z 81-82, hmm... rzeczywiscie cos w tym jest. Ale to juz zarzucano Kombi na Nowym rozdziale. Ja po latch chetnie wracam np. do CAsablanci, malo znanego instrumentala. Wstep nagrania dzisiaj jak znalazł - arabskie (marokanskie) modły...
romance
Prześlij komentarz
<< Home