sobota, 21 marca 2009

Spandau Ballet - Live in USA

,,Chryste, jak ja nie cierpię SpandauBalet. Kapiące blichtrem zero. ZERO".(peiter).

A teraz przed nami znany i lubiany przez wszystkich (jak wskazuje dobitnie powyższy slogan, hłehłe) superzespół, który wymiata całą konkurencję. Co ja mówię, jest to grupa, która zmieniła bieg historii w muzyce, dokonała międzygalaktycznej rewolucji oraz stała się popularniejsza od The Beatles a nawet i od Sigue Sigue Sputnik!

Dobra, kończąc bajery, bo do pierwszego kwietnia jeszcze daleka droga,a co niektórzy mogą w to jeszcze uwierzyć i dokleić na wikipedię, to teraz wersja oficjalna:
A teraz przed nami wielkie ZERO. Co ja mówię, to by był komplement. Kapiące blichtrem Z.E.R.O. (Prawie jak Zorro :))
Mam jeszcze świeżo w pamięci post o ,,Spadających Baletkach" i komentarze, które wytykały, jaki to zespół był marny i w ogóle poza dwoma hitami nie nagrali nic więcej godnego zainteresowania. To dziw, że te beztalencia aż tak długo się utrzymały w ,,szołbiznesie", grając chałę, nagrywając sześć albumów i wydając ponad dwadzieścia singli. Dlaczego nie ma ich w księdze rekordów Guinnessa w kategorii ,,grających inaczej" - do dziś jest to dla mnie tajemnicą.
A teraz ,,really" poważnie, chociaż i to lepiej czytajcie z pewną dozą podejrzliwości.
Natknąłem się nie tak dawno na bootleg nazwany Live in USA, ale z którego ,,toto" roku pochodzi i w jakiej hali było nagrane - o tym pliki milczą. Reakcja rozhisteryzowanych fanek wskazywałaby na lata kryzysu, ale teraz małolaty chyba tak nie reagują, więc muszą to być lata osiemdziesiąte.
Z pewnością nie jest to popularny w sieci (prezentowany swojego czasu także i na moim blogu) ,,Live in NEC" - porównałem obydwie koncertówki i różnią się całkowicie.
Pliki pocięto całkowicie po amatorsku. Koleś, który się tego podjął, musiał to robić albo tępymi nożyczkami, albo po ostrej balandze, albo były w akcji dwie opcje jednocześnie. Pierwsza empetrójka zawiera jednym ciągiem trzy kompozycje, druga aż cztery, potem jest już lużniej. To tak dla poinformowania, abyście po ściągnięciu nie wpadli w panikę, dziwiąc się, że jest w paczce ,,zaledwie" pięć ,,empeków".
Sam koncert, jak to koncert - to w zasadzie Tony Hadley i żeńskie chórki, na planie dalszym uplasowali się bracia Kemp odbębniający swoje solówki schematycznie i bez kokieterii. Brzmią podobnie jak na płytach studyjnych - poza tym nie są to już identyczne emocje, co widzieć band na żywo w latach popularności. Teraz odczuwam pewne znużenie przy słuchaniu takich wynalazków.

PS. Slogan - cytat czytelnika, podpisującego się jako peiter, który widzicie na wstępie, podałem bez jego zgody i zezwolenia - ale nie ma nic lepszego, jak ostre wejście - mam nadzieję, że sam twórca sloganu mi to wybaczy :)

1. Highly Strung/
Communication/
Only When You Leave
2. With The Pride/
Gold/
True/
Always In The Back Of My Mind
3. Lifeline/
Paint Me Down
4. Chant No 1
5. True - acoustic (bonus)

DOWNLOAD

29 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Nie odszczekam za Boga :)
ale pozdrawiam serdecznie :)

poniedziałek, 23 marca, 2009  
Anonymous Anonimowy said...

Post bardzo na czasie, bo Spandau Ballet, podobnie jak wcześniej Ultravox, najwyraźniej ma zamiar się reaktywować: http://news.bbc.co.uk/1/hi/entertainment/7958814.stm

Pozdrowienia, Krzysztof

wtorek, 24 marca, 2009  
Anonymous Anonimowy said...

narazie Magazine w oryginale ( z wyjątkiem sp McGeocha) dawało czadu w Englandzie :)

wtorek, 24 marca, 2009  
Anonymous bart said...

wow, what a good live show, really love it. thanxs!!

sobota, 28 marca, 2009  
Blogger nojarama said...

Thankies!

niedziela, 29 marca, 2009  
Blogger sond said...

W ramach upowszechniania wiedzy:

26 kwietnia 2009 roku w Sheffield The Comsat Angels w składzie jednoosobowym.

źródło:
http://www.myspace.com/stephenfellows

Pozdrawiam
sond

poniedziałek, 30 marca, 2009  
Blogger AJJ said...

Hello Rob from Spain, Hi Rob can you post this record of: Northern kind-53 degrees (2007).
Thank you!!

wtorek, 31 marca, 2009  
Blogger Dune said...

Witaj Robert.
Cieszę się, że wróciłeś.

Dzięki za Blanka.
Jeszcze nie słuchałem jego sola, ale facet jest perfekcjonistą w tym co robi.

Pozdrawiam.

P.S.: Jeszcze 17 dni do premiery nowego DM.

wtorek, 31 marca, 2009  
Anonymous peiter said...

... który to DM jest w seci juz od tygodnia :) Dobra, szorstka płyta - hold dla moogów i innych analogowych dinozaurów

środa, 01 kwietnia, 2009  
Blogger Dune said...

Wiem peiter, że jest. Zawsze to jednak jakość mp3, a DM trzeba słuchać z CD.

środa, 01 kwietnia, 2009  
Blogger sond said...

...pozwolę się podłączyć :) DM to w sieci już jest nawet dłużej i w dosyć przyzwoitej jakości. Ale przyznam bez bicia szczerze itd. (czym się pewnie narażę), że jak dotychczas największe wrażenie z całej płyty zrobił na mnie... teledysk do "Wrong" :)
Dobra a teraz uciekam zanim jeszcze oberwę od polskich blogowiczów, bo od zagraniczniaków już mi się nazbierało...

środa, 01 kwietnia, 2009  
Blogger sond said...

No to po odwiedzinach u mnie, po starej znajomości prezencik:

http://rapidshare.com/files/206462875/tata_bojs___ahn_trio_-_smetana_valsoray.rar

hasło: valsoray

uprzedzam, że to nie mój upload i nie sprawdzałem też jeszcze paczki. Ale podejrzewam że wszystko jest ok, bo to ze sprawdzonego forum.

Pozdrawiam

piątek, 03 kwietnia, 2009  
Anonymous Anonimowy said...

Nie byli slabi ani mocni... Ot band ktory wpisal sie w mode.
Tu osobiste wspomnienie - w latach 80ch Londyn byl zachwycony tymi syntezatorowymi bandami i raz jadac metrem zaczalem gadac z kolesiem ktory mial na sobie t - shirt Spandau Ballet... A on powiedzial - stary,caly ten rockowy cyrk to byla muza dla bogatych a tu spiewaja faceci tacy jak ja i ty...
Mylil sie.

piątek, 03 kwietnia, 2009  
Blogger McDoC said...

Wow. Great post and with great sound recording. Just in time for Spandau's upcoming reunion. THANKS ROb. :)

niedziela, 05 kwietnia, 2009  
Anonymous Anonimowy said...

Andy Fletcher z Depeche Mode wypowiedział się właśnie na temat reaktywacji takich zespołów jak Ultravox czy Spandau Ballet. Stwierdził: "Mam w dupie Spandau Ballet czy inne grupy odwołujące się do nostalgii. One nic dla nas nie znaczą. Teraz jesteśmy więksi, niż byliśmy w latach 80., bo się rozwinęliśmy i stworzyliśmy muzykę, która przekracza ustalone granice". (http://www.dailystar.co.uk/playlist/view/75675/Depeche-Mode-say-no-to-Glasto/)

Krzysz.

wtorek, 07 kwietnia, 2009  
Anonymous peiter said...

a któż się przejmuje tym, co ma do powiedzenia Andy Fletcher? :)

wtorek, 07 kwietnia, 2009  
Anonymous Anonimowy said...

Na przykład niektórzy fani Ultravox najwyraźniej tym się przejęli: http://www.ultravox.org.uk/cgi-bin/ultimatebb.cgi?ubb=get_topic;f=15;t=000849
Z tym, co ma do powiedzenia Andy, liczą się też na pewno choćby jego dzieci... Fani DM zapewne niekoniecznie, bo z tego, co wiem, to już od wielu lat się zastanawiają, co właściwie Andy wnosi do ich ukochanego zespołu poza plumplaniem w syntezator. Tyle złośliwości jest w ludziach, tyle złośliwości...

K.

wtorek, 07 kwietnia, 2009  
Blogger TOM said...

No właśnie...Depeche Mode. Ja ich lubiłem za płyty z lat 80-tych, te z 90-tych też dało się słuchać. Żadna nie była hiciorem na 100% - tzn. od pierwszego do ostatniego numeru, ale było dobrze. Ale ostatnie ich dziecko...Poza wspomnianym "Wrong" niczego innego nie jestem wstanie wysłuchać w całości. Wysłuchałem...i do kosza. Sorry, ja tego nie kupuję. Gdzie tu melodia ? Nie mówię żeby być wtórnym ale jak mają się "rozwijać" w tym kierunku...to beze mnie. Już wolę AC/DC stare ale jare - jak mawia mój kumpel który słucha ich namiętnie - wie że jego kapela tak że i za 100 lat będą wiedzieć o kogo chodzi. No dobra - trochę zboczyłem z tematu. I tak jeszcze na deser. Jestem po odsłuchu nowego krążka Pet Shop Boys i U2. Chłopcy ze sklepu jak w przypadku płytki "Release" - jest poprawnie ale czegoś mi brakuje zaś miło odbieram U2. I tym optymistycznym akcentem kończę na dziś.
Tomasz

czwartek, 09 kwietnia, 2009  
Blogger RObert POland said...

Czas się w końcu odezwać, chociaż czasu mało i kwiecień w obfitość postów chyba nie obrodzi niestety.

Na początek słów parę do Lydoma, dość dobrze nie operuję angielskim, więc będziesz zmuszony wrzucić to na translator:)
Northern Kind - tą płytkę da radę załatwić, problem jednak w tym, że duet skutecznie jak zauważyłem - ściga blogowiczów którzy starają się wrzucić ich nagrania i po prostu ,,czepiają się".
Na cholerę mi ten problem - jakby co, to mają też swój blog na blogspocie - jest tam dość rozpisane, co o tym myślą (nawet Saltyce się oberwało).

Teraz trochę o Depeche Mode i Fletchu :)
Rudzielec zawsze się wymądrzał, jest dobry jedynie w gadce - co nawet prasa brytyjska zgodnie orzekła.
Dla mnie DM skończył się wraz z odejściem Alana Recoila Wildera - ten muzyk zrobił dla zespołu o wiele więcej niż jego eks- znajomy.

Ich najnowsza płyta jest nudna jak flaki z olejem, jak już TOM wspomniał - poza nagraniami Wrong i... Peace - te dwie piosenki są dla mnie strawne.
W latach 80tych stworzyli albumy, które dziś słucham ,,od dechy do dechy" - każde, naprawdę KAżDE nagranie miało to coś, charakterystyczne wstawki, dzwoneczki i inne tego typu pierdółki - najnowszy materiał DM znużył mnie na maksa.

Kiedyś napisałem, a raczej powtórzyłem za Gahanem, że fani ,,starzeją się" i dojrzewają wraz z nimi - niestety, ale tak już nie zdziadziałem, by wysłuchiwać takich smętnych brzmień, w których brak jakiegokolwiek wstrząsu.
Ech, gdzie ta ekstaza, jak przy słuchaniu Violatora, albo gdzie ten szok, jak przy Songs of Faith...
Najnowszy materiał nie zaskoczył. Znużył mnie tak cholernie, że nawet nie wiem czy kubeł zimnej wody w lany poniedziałek wyrwie mnie z przymulenia najnowszym ,,dzieckiem"
DM.

ROb.

czwartek, 09 kwietnia, 2009  
Blogger sond said...

Zdrowych i spokojnych Świąt życzę Tobie Robercie i wszystkim czytelnikom tego bloga.

Pozdrawiam
sond

czwartek, 09 kwietnia, 2009  
Blogger TOM said...

Mam dzisiaj fajnie - w pracy "puścili" nas wcześnie do domu - tak więc kilka dni oddechu. A poważnie - Rob dla Ciebie i wszystkich czytelników bloga: zdrówka, spokoju i radości na Święta - pogodę załatwię: będzie ciepło i słonecznie.
Pozdr.
Tomasz

piątek, 10 kwietnia, 2009  
Anonymous Anonimowy said...

Najlepszego Poświatecznie!
Ciekawe, jak radzą sobie Ultrawoksi. Jestesmy już po pierwszych gigach...
peiter

wtorek, 14 kwietnia, 2009  
Anonymous Anonimowy said...

Z opinii pojawiających się w internecie wynika, że Ultravox radzi sobie świetnie. Z filmików w YouTube dość trudno jest coś wywnioskować, bo śpiew publiczności cokolwiek zagłusza zespół. Oto np. fragmenty koncertu z Glasgow, 11 kwietnia 2009.

The Voice:
http://www.youtube.com/watch?v=6wB-GcnLo0c

Hymn:
http://www.youtube.com/watch?v=b3rd9fq_4zU

Krzysztof

wtorek, 14 kwietnia, 2009  
Anonymous Anonimowy said...

witam. jestem Adrian z Białegostoku. od paru ladnych tygodni probuje znalesc dwa remixy utworow Dana Hartmana - Get Outta Town i The Name of the Game:

Get Outta Town (Instrumental)
Get Outta Town (Dub Version)
Get Outta Town (Extended Dub) (4:24)
The Name Of The Game (Edit) (4:04)
The Name Of The Game (Instrumental Edit) (4:52)
The Name Of The Game (Extended Version) (9:08)
The Name Of The Game (Extended Instrumental Version) (9:16)
Name Of The Game (Extended Dance Version) (7:34)
Name Of The Game (Big Radio Edit) (4:38)

wiesz moze gdzies moglbym je sciagnac w formacie mp3?

dzieki z gory za pomoc. :)

moj mail : dreaddreadtime@hotmail.com

pozdrawiam. Dread. :)

wtorek, 14 kwietnia, 2009  
Blogger RObert POland said...

Odnośnie Ultravox - bootleg, którego na moim blogu nie było, ale przedstawił go ,,szpieg" :)

http://spyinthecab.blogspot.com/

niedziela, 19 kwietnia, 2009  
Blogger Spy 1969 said...

Robert,

"Ultravox - Live at Palms, Milwaukee, Wisconsin, US...":

Great front and back cover - it`s your work? Not...!!!

Greetings.


Spy 1969



SPY IN THE CAB

http://spyinthecab.blogspot.com

niedziela, 19 kwietnia, 2009  
Blogger sond said...

Hmmm, a czy ktoś pamięta grę "Spy vs. Spy" z Commodore? A tak jakoś zupełnie nie wiem dlaczego skojarzyło mi się :)

czeski sondowski

poniedziałek, 20 kwietnia, 2009  
Anonymous Anonimowy said...

Nieczesto ROb wstawiasz posty... Zniechecenie po tych wszystkich wspanialych sezonach ? Wyczerpanie formuly blogu muzycznego ? Tak czy siak zawsze zagladam bo kto wie co sie wydarzy -:}
Faktem jest ze wszystko [prawie] w sieci znalezc mozna co nie jest dobre bo to co latwo przychodzi rownie latwo znika ale rzecz w tym zeby pisac - sensownie i z emocjami. Przyszlosc blogow widze nie tyle w linkach do kolejnych plyt co w wyrazaniu wlasnych opini,dyskusji... Warto dawac swoj swiat i konfrontowac go z innymi...
Tak wiec wierze ze ta akurat strona nie zniknie.
Pozdrawiam.
80sMan

wtorek, 21 kwietnia, 2009  
Blogger RObert POland said...

Wszystkiego po trochu, 80sManie.
Ostatnio brak czasu, nie to co kiedyś...
No i też fakt, że zanim cokolwiek wrzucam na blog, to sprawdzam, czy przypadkiem na innym to się nie ukazało...
Trochę chore to jest, bo teraz blogów się tyle namnożyło, że nawet Alphaville u Rosjan było wcześniej gdzie indziej...
Ale co tam, dałem, chociaż mogłem trochę się rozpisać :)
Niektóre blogi to klepną tylko okładkę i link - najkrótsza piłka, jaką można sobie wyobrazić...
I oni się dziwią, że nikt tego nie chce im komentować... bo nie ma co komentować :)

A nowe posty już dziś. Zachęcam do lektury, choć moje teksty bywają często pokręcone i nie każdy to lubi:)

Miłego dnia.

ROb.

wtorek, 21 kwietnia, 2009  

Prześlij komentarz

<< Home