wtorek, 21 kwietnia 2009

Pet Shop Boys - Live Wires 1991

June 09, 1991
Wembley Arena, London, England

Najnowszy album Pet Shop Boys już w sklepach i... w sieci. Płyta ,,Yes", którą wysmażyli nam w tym roku panowie Tennant i Lowe wypadła w mojej ocenie lepiej w porównaniu z niesamowitym gniotem, jakim nas uraczyła legenda synthpopu - Depeche Mode. Wiem, muzyka DM jest o sto razy ambitniejsza, trzeba sporego skupienia przy Sounds of the Universe, ale... czy obecnie ma się na to czas? Teraz świat skierowany jest na ,,szybko, krótko i łatwo". A czy przyjemnie? Z tym różnie bywa. O ile najnowszy album Fletcha, Gore`a i Gahana po przesłuchaniu odstawiłem w kąt i nie mam jakoś ochoty do niego wracać, to płyta ,,Yes" - mimo, że rewelacją się nie okazała - częściej gości w moim pomieszczeniu odsłuchowym.
Przypomniał mi się przy okazji koncertowy ,,Live Wires" z 1991 roku. Akurat wychodziłem wtedy z wojska, lata osiemdziesiąte poszły w cholerę, mur berliński także, a co bardziej pomysłowi sprzedawali jego resztki na straganach... Zupełnie dziwnym wydał się świat, z jednej strony chłonięcie wolności, z drugiej obawa, jak to wszystko się potoczy dalej.

Pet Shop Boys w lata dziewięćdziesiąte weszli albumem Behaviour, który wtedy na mnie zrobił wrażenie takie, jak... obecnie najnowsze dzieło Depeche Mode. W porównaniu z Actually wydawał mi się nudny, monotonny i nie zwracałem uwagi na wysiłek włożony w nagrania oraz produkcję płyty.
Obecnie muszę z pokorą przeprosić muzyków za tą ignorancję. Behaviour wypada okazalej niż ich ostatnie płyty. Koncert ,,Live Wires" promuje właśnie płytę Behaviour - brzmienie jest na zadowalającym poziomie.
Show rozpoczyna się nagraniem z ,,behawiora" :This Must Be The Place I Waited Years To Leave, a następnie bez żadnych dyskusji zostajemy zbombardowani hiciorem It`s A Sin.
Neil Tennant brzmi nienagannie - do wsparcia dołączył chórek, który jednak ma tu małe znaczenie.
Opportunities do dnia dzisiejszego sprawia u mnie niekontrolowany dryg kończyn dolnych, nieważne, czy to brzmi studyjnie, czy koncertowo - aż dziw, że mnie bierze jeszcze ta perkusyjna sieczka...
Nie zabrakło tu także pierwszego przeboju duetu - West End Girls, dla niektórych uznawany za najlepsze nagranie, jakie PSB w ogóle stworzyło... hm.
Na zakończenie mamy Always On My Mind - Tennant rozpoczyna niczym Elvis Presley, wersją akustyczną. Sielankowy nastrój burzy nagle Chris Lowe, który oczywiście nie mógł długo wytrzymać konkurencji swojego kolegi i musiał klapnąć swymi paluchami w klawisze.

01. This Must Be The Place I Waited Years To Leave
02. It's A Sin
03. What Have I Done To Deserve This
04. My October Symphony
05. Suburbia
06. So Hard
07. Opportunities
08. Where The Streets Have No Name
09. West End Girls
10. Jealousy
11. Always On My Mind

DOWNLOAD

2 Comments:

Blogger Rambul said...

Uprzedziłeś mnie tym koncertem :) Także chciałem go zaprezentować.
Pozdrawiam.

piątek, 24 kwietnia, 2009  
Blogger RObert POland said...

A co tam staje na przeszkodzie?
Niektórzy odwiedzając Twojego bloga mogą nie znać mojego, żaden problem, aby to i u Ciebie było :)

ROb.

piątek, 24 kwietnia, 2009  

Prześlij komentarz

<< Home