wtorek, 19 października 2010

Muzyka elektroniczna przegląda się w lustrach

Ostatnio w Wielkiej Brytanii w ,,elektronicznych kręgach" sporo się mówiło o dwóch młodych zespołach - są to szeroko rozreklamowany duet Hurts, oraz pochodzący z Brighton kwartet Mirrors.  Hurts zupełnie nie przypadł mi do gustu, za to Mirrors utkwił na dłużej w pamięci, dzięki ,,swojskim klimatom".

Można mieć pretensje, że nazwa zespołu jest mało oryginalna, ponieważ już kiedyś istniała grupa tworząca pod szyldem Mirrors. Możliwe, że członkowie zespołu chcą tą nazwą  pokazać, że są odbiciem muzyki, która swój rozkwit miała na początku lat osiemdziesiątych. Ujmując inaczej, muzyka prezentowana przez kwartet  jest tym, co znamy i słuchamy od dawna.

Grupę MIRRORS tworzą James "Noo" New (wokal, syntezator), James "Tate" Arguile (syntezator), Ally Young (wokal, syntezator), oraz Josef Page (perkusja elektroniczna).
Nazwiska dość znane, ponieważ James New, oraz James Arguile pochodzą z rozwiązanej w 2008 roku grupy Mumm-Ra. Ekipa dość nieoczekiwanie zakończyła działalność, informując o tym fakcie na swojej stronie internetowej.

,,Czuliśmy, że zrobiliśmy wystarczająco dużo tego rodzaju muzyki.  - mówi James ,,Noo". - Postanowiliśmy przejść na syntezatory i aby dowiedzieć się cokolwiek o historii muzyki granej na tych instrumentach, znależliśmy kilka płyt Kraftwerk. Gdy zaczęliśmy słuchać Kraftwerk zastanawialiśmy się, jak to jest możliwe, że te dżwięki stworzono około 1976 roku. To był taki inny świat od tego, co zrobiliśmy wcześniej. To było ekscytujące doznanie i chcieliśmy zostać częścią tego świata".

Po przeprowadzce z Bexhill do Brighton James New oraz ,,Tate" spotkali się z kreatywnymi ludżmi, między innymi  ze współzałożycielem Mirrors - Ally Young. Swoją indie-rockową odzież zamienili na garnitury,  upodabniając się momentalnie do zespołu Kraftwerk.  Muzycy przyznają, że wpływu kwartetu z Dusseldorf nigdy nie można lekceważyć. Niemiecki zespół w takim samym stopniu działał na wyobrażnię Davida Bowie jak i na Gary Numana. Teraz zawładnął czterema muzykami z Brighton.

Mirrors został zauważony przez wytwórnię Moshi Moshi, która w 2009 roku wydała piosenkę ,, Into The Heart". Nagranie zostało odtworzone przez prezentera radiowego Steve Lamacq w stacji BBC Radio 1 i zostało nominowane do playlisty.
Muzycy nie ukrywają swojej fascynacji post-punkiem oraz Krautrockiem. Swoją muzykę określają jako ,,pop-noir",  utrzymując, że jest w niej  więcej wpływu muzyki elektronicznej z lat siedemdziesiątych niż osiemdziesiątych.

Z czwórki zespołu najbardziej różni się Josef Page - wielki fan hip hopu, który dołączył do grupy jako ostatni.
James New zdradza, że tak naprawdę Page wcale nie jest perkusistą, lecz basistą.
,,Posiada za to świetne poczucie rytmu i to miało sens, by go natychmiast zatrudnić. Poprzednio ćwiczyliśmy nagrania z innymi, prawdziwymi perkusistami, lecz żaden nie brzmiał tak szczerze i dobrze jak Josef".

Ich debiutancki album (prawdopodobnie będzie zatytułowany Lights and Offerings) spodziewany jest w styczniu 2011 roku. Zanim to nastąpi, grupa ruszy w listopadzie w trasę koncertową z zespołem OMD.
Poza Wielką Brytanią zagrają we Francji, Holandii, Belgii, Luksemburgu, oraz w Niemczech.
Czy Mirrors, wyglądający jak Kraftwerk i grający jak Tears For Fears, Blancmange, OMD  (tu właściwie można wymienić wiekszość grup ze składanek lat osiemdziesiątych), ma szanse na zawojowanie świata?
Jak na razie James New i reszta zespołu są pełni optymizmu i przyszłość widzą w jasnych barwach.

www.theworldofmirrors.com

http://www.myspace.com/mirrorsmirrorsmirrors

romantic - synthesis blog

Do pobrania i posłuchania:

http://wojtek71.blogspot.com/

7 Comments:

Blogger TOM said...

Jest nieźle !
Podoba mi się kapela Mirrors - i EP-ka "Ways in an End" i pojedyncze utwory znalezione w sieci - wpadają w ucho, są rytmiczne, mają to coś - po prostu słucha się tych utworów i choć gra to wg pewnego schematu ale jest to elektronika nowoczesna ale nie jakaś tam bezpółciowa rombanka. Jasne, pełno tu analogii do Kraftwerk, trochę OMD ja nawet słyszę gdzieś tam lekko Real Life, Secret Service. Oby tak dalej.
Duże ukłony dla Ciebie Rob za pierwsze odsłony Red Boxów - jakież to inne do czego nas przyzwyczaili. Z drugiej strony - czy jest to takie zaskakujące że kompozycje są bardzo nastrojowe, wyciszone, ba idealne na zbliżającą się porę roku - miesiące pluchy, melancholii itp ?
Chcemy czy nie Red Box od momentu swojego debiutu zmienił się i chwała mu za to że tak a nie inaczej. Nie będę oryginalny że Chenko i inne utwory są nie do pobicia ale ta płyta będzie też tą do której będę wracał bo i głos charakterystyczny i stylistyka muzyczna też taka do której coraz bardziej się przekonuję. Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze nowego Bryana Ferrego - no to już tylko dni ale jesień jest tego roku nadzwyczaj łaskawa...
Tomasz

czwartek, 21 października, 2010  
Blogger RObert POland said...

Mirrors - Ways in an End kojarzy mi się wokalnie z Tears For Fears i... Thompson Twins (początek Hold Me Now). Broken By Silence - duet Blancmange (oczywiście cały czas mówię o wokalu).

Po tym, jak przeczytałem ich historię, jak przerzucili się na syntezatory oraz zaczęli poznawać Kraftwerk, od razu przypomniały mi się wszystkie wywiady i historie z Numanem, OMD, Human League, Depeche Mode... Mirrors po prostu zrobili to samo, co dwadzieścia lat temu ich starsi muzyczni ,,koledzy". Trochę się obawiam ich występu w Niemczech, bo na koncertach wyglądają wypisz wymaluj ,,drugi Kraftwerk".
Zresztą już samo wejście na ich profil

http://www.myspace.com/mirrorsmirrorsmirrors

nasuwa skojarzenia z ,,elektrownią".

Red Box - Plenty - tej płyty jeszcze nie mam, mam zamiar ją zamówić legalnie :D
Mam przeważnie takiego pecha, że jak sobie już jakąś płytę kupię, to ona póżniej ukazuje się w sieci i jestem zły na siebie, że się wykosztowałem, a tu proszę - masz za darmo.

Jeżeli chodzi o piosenki z ,,Plenty" - te które usłyszałem w całości - najbardziej przypadł mi do gustu utwór The Sign - który zaczyna się spokojnie, a w refrenie pobrzmiewają już echa ,,starego" Red Box...

Tak się zastanawiam, czy gdyby ktoś inny zaśpiewał te piosenki, nie byłyby opatrzone szyldem RED BOX - czy zwrócilibyśmy wtedy na nie uwagę?

ROb

czwartek, 21 października, 2010  
Blogger RObert POland said...

Z tego co widzę, Olympia Ferry`ego jest już dostępna w internecie, ale jeszcze nie ściągałem.

czwartek, 21 października, 2010  
Blogger TOM said...

Zgadzam się z Tobą w 100% że gdyby utwory z nowej płyty Plenty zaśpiewałby ktoś inny - jaki wtedy byłby odzew. Właśnie. Jak wiem że to jest wykonawca na którego utwory czekam to nawet jak to jest no może nie gniot ale takie sobie to i tak daję im szansę - słucham po raz 50-ty i próbuję znaleźć coś dla siebie. Co innego gdy pojawia się powiedzmy Pan X - debiutant i tak właśnie śpiewa - i gdzie tu obiektywizm, równe szanse. Tu masz rację.
Tak gdzieś od 3 godzin jestem w domu, przygotowałem sobie zestaw Mirrors - właśnie dzisiaj postanowiłem sobie zaserwować nagrania tej kapeli- i tak słucham na okrągło ich nagrań przy okazji ślęczenia nad obróbką zdjęć wakacyjnych i że też nie skojarzył mi się z Tears For Fears ? Błąd. No pewnie, masz rację i to jak słychać !
Fakt, jeszcze kilka dni temu szukałem Olympii a dziś już jest - dzięki. Wiesz, choć jest internet ja w swojej kolekcji mam sporo oryginałów i mam pewien sentyment do pudełka, książeczki - nie lubię czegoś takiego że upycham po 50 czy 100 płyt w stojaku i ta bezimienna kupa krążków podwyższa wskaźnik posiadanych płyt. Pewnie, nieraz plułem sobie w brodę bo jak dawałem ciężkie dla mnie pieniądze za płyty Classix Nouveaux, zamawiane Icehouse czy XIII Stoleti to wiedziałem że przez długi czas nie będzie tego czy owego, zwłaszcza w szkole czy na uniwerku. Teraz i tak bym to miał jednym no może kilkoma kliknięciami myszką. Ale nie żałuję choć wielu zakupów bym teraz nie dokonał bo nie wszystkie były tego warte - ale czy tak nie jest ze wszystkim ?
Trzymaj się

czwartek, 21 października, 2010  
Blogger RObert POland said...

Do moich słów wkradły się małe błędy :
Mirrors po prostu zrobili to samo, co dwadzieścia lat temu - a powinno być trzydzieści lat temu.

Ależ ten czas zapier...

a drugi błąd, to Thompson Twins (początek Hold Me Now)., a miałem na myśli ich nagranie Doctor! Doctor!

ech, zrobię sobie jednak przerwę w pisaniu. Idę posłuchać Ferryego.

czwartek, 21 października, 2010  
Anonymous Anonimowy said...

Kraftwerk... No tak, ale panowie z elektrowni chyba tak nie podrygywali nerwowo przy instrumentach jak ten gosciu z Mirrors he he...
Romance

piątek, 22 października, 2010  
Blogger jacyk said...

dla mnie te 'podrygi' wokalisty Mirrors przed mikrofonem przywodzą na myśl trochę Iana Curtisa i jego wybigasy na mikrofonie ale ogólnie to powaga pełną gębą i te garniturki pod krawacikami...

czwartek, 28 października, 2010  

Prześlij komentarz

<< Home