środa, 5 stycznia 2011

Mick Karn (Japan) nie żyje

                               1958 - 2011

O chorobie multiinstrumentalisty, który grał na basie w popularnej grupie JAPAN, mówiono od dość długiego czasu. Mick Karn zmarł 4 stycznia  po sześciu miesiącach walki z rakiem w wieku 52 lat.

Jak podaje internetowa strona MickKarn.net, muzyk zmarł spokojnie w swoim domu w Chelsea (Londyn), w otoczeniu swojej rodziny oraz przyjaciół.
Urodzony na Cyprze jako Andonis Michaelides, Karn grał z zespołem JAPAN od 1974 roku, aż do jego rozpadu w roku 1982. Po działalności w Japan muzyk nagrał solowy album, a następnie z Peterem Murphy w 1984 roku nagrał album Waking Hour jako Dalis Car.

Jego unikalny styl gry na gitarze basowej  spodobał się samemu Gary Numanowi. Płyta ,,Dance", w której większość nagrań jest z udziałem Micka, zawiera  sporą  dawkę muzyki bardziej dla wielbicieli sennego klimatu znanego z płyt Japan, niż dla słuchaczy lubiących odhumanizowane , metaliczne rytmy, do których Numan nas poprzednio przyzwyczajał.

Ponadto Mick Karn współpracował z takimi muzykami jak Midge Ure (Ultravox), Kate Bush i Joan Armatrading.
Muzyk zaskoczył także świat sztuki. Gdy w roku 1981 otworzył swoją pierwszą wystawę rzeżb, krytycy nie szczędzili pochwał dla jego twórczości, a dzieła wystawiano w Londynie, Japonii i Włoszech.

 Mick Karn (pierwszy z lewej) z zespołem Japan
http://www.mickkarn.net/index.htm

7 Comments:

Blogger peiter said...

Obok JJ Burnela mój absolutnie ukochany bassman. Wielka strata dla muzyki. Niepodrabialny. Natychmiast rozpoznawalny. Teraz pomyka na bezprogu w niebiesiech... a w pzrerwach maluje i lepi aniołki z gliny... so long.

środa, 05 stycznia, 2011  
Anonymous Anonimowy said...

To własnie dzieki tej basowej gitarze album Dance to mój ulubiony krążek Gary Numana. Szkoda faceta. Kolejna ofiara raka.
Romance

środa, 05 stycznia, 2011  
Anonymous Anonimowy said...

To własnie dzieki tej basowej gitarze album Dance to mój ulubiony krążek Gary Numana. Szkoda faceta. Kolejna ofiara raka.
Romance

środa, 05 stycznia, 2011  
Blogger RObert POland said...

Teraz dopiero zauważyłem, że trochę żle napisałem o Dance - już zedytowałem.
Często, jak piszę z przejęcia i szybko, to potem takie haniebne błędy wychodzą. Dobrze, że to tylko blog, bo jakby to się ukazało w jakimś fachowym muzycznym piśmie to już bym miał ,,pozamiatane".

Jeżeli chodzi o Micka Karn, to nie wiadomo, jaki to był rak, chociaż często się spekuluje na zagranicznych portalach, że Mick strasznie dużo palił papierosów...

Z tą dziadowską chorobą mało kto wygrał - zresztą,wydaje mi się, że można tylko raka na jakiś tam czas ,,przystopować", zlikwidować całkowicie chyba się nie da (?)

ROb

środa, 05 stycznia, 2011  
Anonymous Anonimowy said...

Japan to jedna z moich muzycznych milosci od wielu lat. Nie slucham ich czesto, raczej pod wplywem impulsu ale zawsze sa to niezapomniane chwile. Ta muzyka przywoluje tak wiele wspomnien...
Banalnie sie mowi ze kazdy kiedys musi odejsc i jest to prawda ale niektorych jakos bardziej zal bo tak wiele dawali... Jak Mick.
Jeden z gentlemanow juz nie zrobi zdjecia polaroidem.

środa, 05 stycznia, 2011  
Blogger jacyk said...

Murphy i Karn pracowali razem nad drugim albumem Dalis Car jesienią 2010. oto jego post z facebooka z wczoraj:

“It’s with great sadness and affection and that I hear the news of Mick Karn’s passing today. My Love goes out to Kyoko his wife, his son Metis and Mick’s unfailing assistant and close friend Debi Zornes who I had the pleasure to meet during the brief spell that Mick and I got to work together this past autumn. Mick’s wry sense of humour, keen creativity and graciousness were there even in the times of most physical distress. May he rest in the lap of Compassion."
“Till we meet again.”

czwartek, 06 stycznia, 2011  
Blogger peiter said...

... i dlaczego Japan jest u nas praktycznie zapomniany?

sobota, 15 stycznia, 2011  

Prześlij komentarz

<< Home