czwartek, 1 maja 2008

Artery - Oceans


Album ten, oraz płyty Modern Quarter i Krisma to przede wszystkim ukłon w stronę Rambula i jego bloga ,,nrrules", który poszukiwał owych nagrań. Artery jak dotąd mam dostępny w ,,vinyl version", co jednak przeszkadzać nie powinno, bo wszystkie utwory brzmią technicznie bez zarzutu.
Płyta, o którą pytał już niejeden słuchacz - i to nie od wczoraj, czy tydzień temu... a od ponad dwóch lat. Chociaż wiem, że teraz jest laba związana z długim weekendem i mało kto będzie chciał czytać opisy, to możliwe, że na przyszłość będą odkryte. A więc lecimy z koksem...
Może na początek przedstawię label, dla którego Artery nagrał ,,Oceans". Wytwórnia nazywa się RED FLAME i założył ją w 1982 roku Dave Kitson. Firma przeważnie specjalizowała się w wydawaniu minialbumów. Przede wszystkim miała u siebie grupy grające nie agresywną, soft - nowofalową muzykę, m. innymi Artery, Anne Clark, Shiny Two Shiny oraz Carmel.

Natomiast grupa Artery powstała na przełomie 1978 i 1979 roku w Sheffield (Anglia). Była to (w zasadzie chyba nawet jest - podobno rok temu zostali reaktywowani) grupa zaliczana do wykonawców post - punk, a w szeregach jej znależli się:Mark Gouldthorpe (wokal, gitara), Mick Fidler ( gitara, wokal, saksofon), Neil McKenzie (bas) oraz Garry Wilson (perkusja). Większość utworów komponował Gouldthorpe.

Przy nagrywaniu mini - albumu Oceans pochodzącego z roku 1982 uczestniczył także Simon Hinkler grający na pianinie i organach, którego najwyrażniej słyszymy w nagraniu The Clown z sesji u Johna Peela. Artery doczekali się małej wzmianki w New Musical Express w artykule o nowych zespołach z Sheffield, oraz nagrania na składance przedstawiającą scenę indie, gdzie umieszczono ich obok utworów grup The Comsat Angels i I`m So Hollow.

Oceans może nie jest dziełem oszałamiającym, jednak warto zwrócić na niego uwagę. Niesamowity, garażowy nastrój, saksofon w stylu Madness i lekka psychodelia przewijająca się w singlowym nagraniu The Clown potrafi niejednemu słuchaczowi zawrócić w głowie i nakazująca odsłuchać nagrań raz jeszcze. Organy przypominające czasami stare, dobre brzmienie The Doors przeplecione z punkowym zacięciem tworzą dość niezwykłą mieszankę, nie mówiąc już o hipnotycznie pędzącej perkusji z przeszkadzajkami (The Slide).
Natomiast nagranie Afterwards z pewnością przypadnie do gustu osobom, którzy pokochali Phantasmagorię zespołu The Damned, album przedstawiony jakiś czas temu.

Wczesny ,,Artery" - jako "The" w 1976 (od lewej: Garry Wilson, Mark Gouldthorpe, Paul Bellamy, John Clayton)

photo from: http://www.simonhinkler.com/artery

Outside Kelvin Flats, Sheffield, 1976

ARTERY - OCEANS 1982 EP (VINYL VERSION)

01. The ghost of a small tour boat captain
02. Into the garden
03. The clown
04. Afterwards
05. The slide
06. The clown (Peel session)
07. The sailor situation

http://www.sendspace.pl/file/UZW4OrUJ

6 Comments:

Blogger TOM said...

Cześć Rob !
Ostatnio tylko jedno mi w głowie - praca, praca i praca - majówka też w pracy. Czasami tak jest, mam nadzieję że odbiję sobie pod koniec miesiąca. Chciałem Ci powiedzieć, że widząc temat Ruperta i jego trzech płyt - przede wszystkim zaś komentarze - aż mi wstyd. Gdy po raz pierwszy kiedyś tam prezentowałeś jedną z płyt tego artysty to tak sobie pokręciłem nosem i obszedłem łukiem. A teraz zwyczajnie jest mi łyso - no bo jak tu cokolwiek powiedzieć jak zna się tylko "Samsarę". No, powiem Ci masz wpływ na moją edukację. Widzę też trochę innych płytek więc jak się zbiorę to dam mały komentarz.
Na deser: Robert ! Powiesz że jestem pamiętliwy - ale zaryzykuję, w jednym z postów o Ultravox dałeś nadzieję na jakieś nagrania "the messengers". OK i jeszcze jedno: pamiętasz taką panią Sheenę Easton ? Nie powiem żebym miał szaleństwo na jej punkcie ale autentycznie mi odbiło gdy usłyszałem kawałek "U got the look" z niejakim księciem. Ach, wałkowałem do zdarcia kasetę, wysyłałem kartki na Myśliwiecką ze swoimi głosami a utwór ledwie dwa tygodnie utrzymał się na 27 miejscu by zakończyć żywot na liście. Do czego zmierzam - coś koło 89 czy 90 roku nagrała taką płytkę "One" - i nawet całkiem ciekawą. Masz może ją w swych przepastnych zbiorach ?
Pozdr.
Tomasz

czwartek, 01 maja, 2008  
Blogger RObert POland said...

Hej, Tomaszu.
W sprawie Messengers, to może zacytuję samego siebie, jak to napisałem:

,,Jak dobrze pojdzie, to umieszczę także co nieco piosenek niejakiego Messengers - wiedzący WSZYSTKO o Ultravox chyba wiedzą, cóż to takiego"

Jak dobrze pójdzie... no właśnie, jak na razie osoba, która mi miała nagrania Messengers załatwić, jak dotąd się z tego nie wywiązała... :/ Niczego nie obiecywałem, choć już to był prawie pewniak. Myślę, że jeszcze się doczekamy muzyki tego duetu na blogu - choć ,,zawalenie sprawy" nie wynikło z mojej winy.

A Sheena Easton ma taką płytę w swojej dyskografii? Przeszukałem net i nie widzę, by wydała płytę pod tytułem ONE (???)

czwartek, 01 maja, 2008  
Blogger TOM said...

Masz rację Robercie. Wprowadziłem Cię w błąd - przepraszam - utkwił mi tytuł "One" a po przejrzeniu w necie dyskografii tej artystki w 1989 r. nagrała ona płytę "Lover in me" zaś jednym z utworów jest "One love". No właśnie, trochę zamieszałem, postaram się poprawić na przyszłość, tak, to o ten krążek mi chodziło, hmmm, z pamięcią już lekko... no właśnie, chyba kupię sobie wyciąg z miłorzębu.
Dzięki i pozdrawiam
Tomasz

czwartek, 01 maja, 2008  
Blogger RObert POland said...

Tomaszu, a tu zaglądałeś? :

http://aprivateheaven.blogspot.com

między innymi jest i ta interesująca Ciebie płyta

http://rapidshare.com/files/98312218/The_Lover_in_Me__Bonus_Tracks_.rar

czwartek, 01 maja, 2008  
Blogger TOM said...

Bardzo dziękuję
Tomasz

czwartek, 01 maja, 2008  
Blogger DangerouslyCloseTV said...

artery are back together and making music - see my blog or www.dangerouslyclose.tv

wtorek, 11 maja, 2010  

Prześlij komentarz

<< Home