sobota, 16 czerwca 2012

Ultravox: zniszczyły nas gadżety...

...czyli Piotr Stelmach ,,bierze w obroty" Midge Ure`a.

 - Daliśmy się uwieść możliwościom technologii i zatraciliśmy serce Ultravox - wspomina Ure połowę lat 80., kiedy to Ultravox odnosił największe sukcesy. - Zdecydowaliśmy więc w pewnym momencie na odrzucenie wszystkich gadżetów i powrót do podstawowego instrumentarium. Warren Cann miał grać po prostu na perkusji, ale na próbę przyniósł mnóstwo elektronicznego sprzętu. Przelaliśmy więc na niego naszą frustrację i usunęliśmy go z zespołu, co było niesprawiedliwe i niedorzeczne - przyznaje po latach artysta w wywiadzie dla Piotra Stelmacha z radiowej ,,Trójki".

 Piotr Stelmach jest chyba jedynym prezenterem w Trójce, który nie odwrócił się plecami do ,,naszej" muzyki. Dziękuję Panie Piotrze za ten wywiad tutaj, bo na stronie Trójki nie widzę wpisywania komentarzy.
Prawie dwudziestominutowy wywiad z Midge Ure tutaj:

http://www.polskieradio.pl/9/359/Artykul/623504,Ultravox-zniszczyly-nas-gadzety

P.S. Dopiero teraz zauważyłem, że ten ,,zwój" na okładce to znak zapytania, o którym wspomina Midge :)

37 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Dzięki Robert za link :)
Ja niestety w sobotnie popołudnie,kiedy w Trójce leciał ten wywiad pracowałam :(
Ha ha ja widziałam na ten okładce kubek i zastanawiałam się o co chodzi??Człowiek ślepnie na te stare lata ;)
I Midge myśli o koncercie w Polsce!!
Aczkolwiek trzeba przyznać,że promocja tego albumy jest tragiczna..Mało o nim,mało...
Pozdrawiam M.

sobota, 16 czerwca, 2012  
Blogger RObert POland said...

Bo to brylantowy kubek :)

sobota, 16 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

No tak,Midge i kompani stawiają ważne pytania na temat współczesnego świata i kultury pop,a ja tu kubki z napisem U-vox widzę ;)Pewnie sama jako fanka bym taki chciała i to dlatego :D :D
A na poważnie-wywiad ciekawy,taki z dystansem do przeszłości...
M.

sobota, 16 czerwca, 2012  
Blogger peiter said...

Cann w ostatnich wywiadach twierdzi, że nie tak byl powód jego wywalenia, jaki przedstawia Ure. Vienna nagrywana na na tradycyjnym instrumentarium? to chyba mam inną wersje:)

niedziela, 17 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Dzięki, wywiad ciekawy aczkolwiek ten wątek o gadżetach i technologii jest dla mnie zaskakujący i niezrozumiały?

niedziela, 17 czerwca, 2012  
Blogger peiter said...

W polskim radio prI była lista przebojów studia rytm czy jakoś tak. Jeśli dobrze pamiętam propozycje przedstawiano w ciagu tygodnia, za każdym razem zapraszając jakąś osobe (kompozytora, muzyka) do komentowania. Pewnego pięknego dnia jako propozycję zapodano "Heart Of The Country". Niestety nie pamiętam, kto ten utwór ocenił, jadnak zapamietałem komentarz, bo mnie wtedy - wielkiego fana Czterech Pancernych - rozwścieczył. Szło to mniejwięcej tak: "no fajne to wszystko psze państwa, tylko co się stanie jeśli w gniazdku elektrycznym nie będzie prądu?". Sądzę, że właśnie takie przemyślenia mieli panowie C.C.C.&U, lub też C.C&U. jeśli wierzyć panu U. Nie czarujmy się: takie "Heart..", "White China" czy "Lament", czyli zsekwencerowane samograje, które mozna było na scenie poprostu odpalić via midi i tylko do nich zaśpiewać - w 84 roku powoli wychodziły z mody. Nadciągał renesans żywego gitarowego grania typu U2, REM czy Jesus&Mary Chain, o wysypie kapel pudelmetalowych nie wspominając. I co? W efekcie dostalismy w 86tym najbardziej ehem... niestechnicyzowany album Ultravoxów. Pojawiły się nawet dęciaki. Co prawda Ure wtedy powiedzial "nie chcemy zeby ludzie myśleli że Uvox to następny P.Collins i ze wybieramy się do Ameryki" - ale niestety to brzmialo jak Collins i czuć było "zamerykanizowaną" produkcję. Słuchacze tego - nie kupili, bo były kapele, ktorym taka muzyka porostu wychodziła duzo lepiej. Moim zdaniem udany Ultravox tradycyjniegitarowy 86' to "AllFallDown", "Moonmadness", "Dream On" i "TimeToKill". Reszta to Collins niestety. Zatem reasumując, chcieliśmy powrotu do tradycyjnego instrumentarium, odgadżetowania... i po 26 latach wydajemy album nafaszerowany elektroniką w tym samym stopniu, co "Lament". ciekawe... he he... pardon - na "Lamencie" było więcej żywego basu :):):)

niedziela, 17 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Dlaczego??Bo panowie C.C.C.U stwierdzili,ze powrót do korzeni i do serc starych fanów to właśnie elektronika i gadżety jak to Midge określił.Owszem są gitary,perkusja,ale bardziej to słychać w wersji live,niż na płytach.
Myślę,ze jednym z powodów,dlaczego rozstali się to totalnie zjechanie przez ogół słynnej płyty "U-vox".
Chcieli spróbować czegoś nowego,a to nie do końca im wyszło,a stare brzmienia ich znudziły,plus nieporozumienia w grupie..I tyle..
Chociaż kurde,ja ta płytkę lubię a moim ulubionym kawałkiem jest Follow your heart,który jest określany jako średniak..Ale każdy lubi to co lubi..
Co do dzisiejszych czasów-obecnie gitarowe granie już nie jest modne(chociaż w tym momencie nie każdy sie zgodzi).Mam wrażenie,ze raczej hip-hop,pop z elementami soulu,r'n'b.Czyli elektronika poszła raczej w stronę tzw.czarnych rytmów,ale to wszystko jest takie nijakie..To tak jakby w kółko robić remake,sequele(co się zresztą dzieje w kinie) tych samych filmów.. Czyli kopiowanie w kółko tych samych beatów...
A królami są obecnie dj i producenci ,do których tylko dośpiewują sobie panienki w strojach bikini :)Wiem,wyolbrzymiam ale kim byłaby Rihanna,gdyby nie sztab ludzi od mieszania jej muzyki i gdyby nie jej wieczne pokazywanie różnych części ciała ??
Przepraszam za rozpędziłam się trochę ;)
M.

poniedziałek, 18 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

No właśnie oto mi chodzi – rozumiem co Midge miał na myśli tylko nie rozumiem jak się to ma do naszego wyobrażenia o „prawdziwym” Ultravox, bo ten „powrót do korzeni” na U-Vox to było jakieś nieporozumienie, a Ultravox to dla mnie gęsta elektronika + „żywa” sekcja rytmiczna i gitary?! Dlatego generalnie powrót do tych brzmień na Brilliant to jest dokładnie to (niemal, bo gdzie ten bas ;-) ) o co chodziło – wyobrażacie sobie by powstał U-Vox 2? Pomimo, że lubię pana Ure za niesamowity i niepowtarzalny głos to jego solowa twórczość (z wyjątkiem The Gift) w większych dawkach jest niestrawna (przynajmniej dla mnie, rozumiem, że to rzecz gustu?) i wolę już te „nudne” fragmenty na Brilliant niż jego folkowe wycieczki… Oczywiście wszyscy byśmy chcieli by grali kawałki w stylu All Stood Still czy The Voice, ale arcydzieła nie tworzy się od tak – po prostu?! Niemniej trudno jest pogodzić wymagania i oczekiwania fanów, krytyków itd., ale oczekiwanie (z innej beczki), że Iron Maiden przerzuci się na elektroniczne instrumenty byłoby dość szalone i niedorzeczne?
P.S. Płycie Lament bardzo dostało się od niejakiego Piekuta i Romana Rogowieckiego! Do dzisiaj mam (do wglądu) recenzję tej płyty (o „monotonnym tykaniu syntezatorów…”) z miesięcznika „Non Stop” i myślę, że faceci mogli mieć swoje zdanie a ja mam… swoje! Notabene pan Rogowiecki trochę się zrehabilitował w moich oczach po koncercie w Zabrzu – byłem w ostatniej grupie fanów za kulisami i mam do dzisiaj ich autografy na nędznej kartce z notatnika! Ech to były czasy! ;-) Pozdrawiam serdecznie

poniedziałek, 18 czerwca, 2012  
Blogger peiter said...

... chętnie bym tę recenzję z NonStopu pzreczytał, akurat tego numeru nie mam :)

środa, 20 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Znajdę w weekend i wkleję! ;-)

środa, 20 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Ja też :)I ta nędzna kartkę z notatnika też poproszę :)
Pozdrawiam M.

czwartek, 21 czerwca, 2012  
Blogger peiter said...

Tak na fali wspomnień... 25 lat temu już na dobre hulały "Joshua Tree" i "Radio K.A.O.S." :)

czwartek, 21 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Do peitera i nie tylko
Zimą 1985 roku Heart of the Country to była propozycja do listy przebojów Pr. 1 Polskiego Radia, zresztą całkiem dobrej listy, choć nie tak popularnej jak trójkowa.
Przyznam,iż wtedy myślałem, że to jakieś nowe nagranie z nowej płyty, bo kultowej wówczas wśród moich dalszych kumpli płyty Lament (podbnie jak Construction Time Again, gdzie nawet okładka była kultowa)nie znałem w całości i nie upolowałem nigdzie w radio.
A recenzje propozycji robił wówczas w Pr.1 Piotr Fronczewski, który po przesłuchaniu w radio nagrania skwitował, ze woli nasz VOX. Trochę mnie rozczarowało to, bo lubiłem Franka Kimono, ale w sumie Ultravox to nie musiały być klimaty pana Piotra. Osobiście byłem już fanem grupy choć początkującym, całe płyty odkrył dla mnie Tomek Beksiński w romantykach muzyki rockowej, choć pamiętam, że pierwsze audycje prowadził ktoś inny i na początek nadano Systems of romance z Foxxem. Wrażenie i to spore zrobił na mnie jedynie ostatni utwór: Just for a Moment

Tutaj zobaczycie - na dole - jak nagranie Heart of the Country zadebiutowało na liście pr.1 w dniu 19.01.1985 roku:

http://forum.lp3.pl/viewtopic.php?f=1&t=1300&sid=955f853bae9664083ab20fc063a375bb&start=500

Jeśli przynudziłem osobistymi wspomnienami to wybaczcie, ale sami prowokujecie ;) pozdrawiam wszystkich!
romance

czwartek, 21 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Cytat:
"[...]całe płyty odkrył dla mnie Tomek Beksiński w romantykach muzyki rockowej, choć pamiętam, że pierwsze audycje prowadził ktoś inny[...]"

Źle pamiętasz, bo wszystkie audycje prowadził Tomek.
Pozdrawiam.

Herr X

czwartek, 21 czerwca, 2012  
Blogger peiter said...

Do romance - Faktycznie pomyliłem listę pzrebojów pr1 z magazynem muzycznym RYTM:) niestety nie pamietam dokładnie, ale moze w ciagu tygodnia lecialy codziennie te same propozycje, ale każdego dnia oceniał je kto inny? w przypadku "Heart..." za diabła nie moge sobie przypomnieć Fronczewskiego, ani jego pasusie o Voxie. za to wstawkę o braku prądu w gniazdku zapamietam do śmierci:) wogole od czasu do czasu flekowano tam piesni straszliwie, pamiętam zarzuty np o niestrojeniu instrumentów w "Nie było ciebie tyle lat" Giżowskiej:)

czwartek, 21 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Do Herr X
Bardzo dobrze pamiętam panie kolego, prowadził na pewno ktoś inny 1 audycję, bodajże Tomasz Szachowski. Słuchałem jej wtedy. Ppoytaj fanów audycji albo fanów Beksińskiego
romance

czwartek, 21 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Poprawiam się - raczej Andrzej Paweł Wojciechowski (znany z Bubloteki robionej z Miecugowem w połowie lat 80. w PR.4 Polskiego Radia).
romance

czwartek, 21 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Niestety muszę przyznać po latach, że Tomek B. w pewnym momencie… sfiksował trochę a na efekty nie trzeba było długo czekać? Nie mi oceniać, jego postępowanie i zmiany… co do upodobań muzycznych (i nie tylko), ale faktem jest, że kobiety potrafią człowieka zabić! Też myślałem nad tym jak mój (niegdysiejszy mentor) ocenił by obecne dzieło panów z Ultravox, ale uznałem, że nie ma to już obecnie żadnego znaczenia?! Przez całe lata słuchałem innej muzy ale… na starość wróciłem i cieszę się z nowej płyty! Myślę, że nie da się tak po prostu wepchnąć twórczość tych panów między kawałki puszczane do znudzenia w RMFMAXX i to jest fakt – trzeba to rozumieć i mieć jakiś wyrobiony gust? Ta muzyka nie jest dla … no właśnie? Bez urazy? Pozdrawiam

czwartek, 21 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Upss, jeszcze jedno – mam wrażenie, że pomimo moich 44 lat pamiętam dobrze, że „Romantyków muzyki rockowej” prowadził od początku Beksiński? Zaczął później jakoś błądzić, ale małolaty chyba nie są w stanie tego pamiętać? :-)

czwartek, 21 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Fajnie się was czyta..Ja z tych odrobinkę młodszych miłośniczek U-voxu i takie wspomnienia są bardzo ciekawe i na wagę złota...
Co do Beksińskiego to wydaje mi się ze miał taka zadrę w duszy która nie pozwalała mu się cieszyć z tego co ma :(
Ale z opinia ze kobiety bywają zabójcze nie do końca sie zgadzam ;)No drodzy panowie to działa w obie strony,bo lista waszych przewinień bywa długa ;)
M.

czwartek, 21 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Tomek dał się zwieść przez ciemną stronę życia. Do samego jego końca.
romance

czwartek, 21 czerwca, 2012  
Blogger peiter said...

Otóz to. Własnie mijają 22 lata od nadania ostatniej audycji "Romantyków" z "FadeToGrey" na koniec. I w zasadzie wtedy moje drogi z TB się rozeszły, poza pojedynczymi wyjątkiami i cyklem livinginthepast zaczął nadawać i promować rzeczy, ktore absolutnie do mnie nie trafiły. Po latach mogę stwierdzić że TB zrobił dla muzyki w Polsce tyleż dobrego, co złego, ale to jest temat rzeka i na niejednym forum juz wałkowany - przeważnie dochodzi do awantury z fanatykami TB.

piątek, 22 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Witam, Brilliant jest z nami już niemal od miesiąca! Słucham tej muzyki b. często i płyta coraz bardziej podoba mi się jako „całość”, bo na początku niektóre utwory trochę mi nie pasowały do siebie! Zmieniłem zdanie, jest naprawdę ok! Przekonałem się nawet do Remembering! :-) Jedna uwaga: szkoda, że w tej drugiej części płyty brakuje pomiędzy tymi wolnymi utworami jakiegoś kilera w stylu Live Again? Z perspektywy miesiąca uważam, że można zaryzykować stwierdzenie, iż płyta jest lepsza od „Lament”!? Nawiązując do recenzji i krytyków-pismaków zamieszczam (OBIECANĄ) „laurkę”, jaką płycie „Lament” zaserwował nam pewien dziennikarz muzyczny w 1984 roku! Pozdrawiam fanatyków Ultravox!

Tekst przepisany z miesięcznika Non Stop rok 1984

>>> Ultravox/„Lament”/Chrysalis

W momencie kiedy A. Piekut z góry kategorycznie oświadczył, iż nie kupi sobie nowego albumu kwartetu Ultravox (nie wierzyliśmy własnym uszom – on, taki kolekcjoner) nie pozostało nic innego jak pożyczyć tę płytę. Otóż oddałem ją szybciej niż bym się tego spodziewał. Ultravox, zespół który przeszedł do historii elektronicznego rocka z klasycznym już dziś albumem „Vienna”, na płycie „Lament” brzmi gorzej niż jego rozliczni naśladowcy. Jednostajne, monotonne tykanie syntezatorów przywodzi na myśl pracę bomby zegarowej, która bynajmniej nigdy nie eksploduje. Panowie M.U., B.C, W.C i C.C przypominają obecnie trzecioligowego autora kryminałów, który zobligowany zobowiązaniami z wydawnictwem pisze kolejne rozdziały thrillera nie mającego w sobie nawet cienia emocji przygód pszczółki Maji. Tytuł tej płyty jest niestety adekwatnym oddaniem nastroju jaki zapewne ogarnie każdego prawdziwego fana zespołu Ultravox po wysłuchaniu tego krążka. A. Piekut wyczuł pismo nosem.
Romek Rogowiecki <<<

sobota, 23 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

&%)@##*&%$@#$$@%@$@$@#@##* (cenzura ;))!!!!
To tyle co mam dopowiedzenia na remat tej recenzji i panów Rogowieckiego i Piekuta ...
Kocham ten album i przykro mi się to czyta,ale każdy ma prawo do swojego zdania..
A czy Brillant jest lepszy od Lamentu??Nie wiem,na pewno jest inny,ja bym go umieściła na podobnym poziomie :)
M.

sobota, 23 czerwca, 2012  
Blogger RObert POland said...

Hahaha :D
Zgryżliwy Piekut z Non Stopu i RO-RO, lubiący wtedy heavy metal (przede wszystkim Motorhead oraz Iron Maiden)lubili pastwić się nad noworomantyczno - elektronicznymi grupami.
Nie wiem, czy pamniętacie, jak ROgowiecki miażdżył zespół KOMBI, gdy zaczęli grać ,,syntezatorowo"...
Po prostu nie był to ich gatunek muzyki, którego słuchali namiętnie, więc cóż można było chcieć...

Sam zespół KOMBI napisał potem list do Non Stopu, że tak się robić nie powinno. To tak, jakbym ja zaczął pisać tu o jakimś gatunku muzyki którego nie rozumiem lub nie lubię i pisałbym ,,znawcze" recenzje.

W pisemku Non Stop była taka rubryka ,,OBLADI OBLADA" czyli listy czytelników pisemka.

No i oto co napisali o recenzji ULTRAVOX ,,LAMENT":

Non Stop 1984 Wrzesień:

Droga Redakcjo!

Nie zgadzam się z panem Rogowieckim i jego recenzją albumu Ultravox. ,,Lament" jest równie dobrą płytą jak ,,Quartet" czy ,,Vienna". Wydaje mi się, że nie można oceniać płyty po jednokrotnym jej wysłuchaniu (???! - Red). W ogóle Non Stop ostatnio bardzo się popsuł

- Anna Grabowska z Rudy Śląskiej

-------

Droga Redakcjo!

Moim zdaniem nie można zamieszczać tak skrajnie tendencyjnych recenzji jak ta płyty Ultravox. Tak się złożyło, że przeczytałem ją wcześniej niż usłyszałem muzykę z tego krążka. I niestety nie mogę się z tą recenzją zgodzić (...)

Tomasz Ważyński, łódż

------------
NON STOP 1984 Pażdziernik

(...) Bardzo mnie śmieszą recenzje płyt, które w wielu wypadkach dowodzą całkowitego braku gustu recenzenta. Żywym przykładem tego są recenzje płyt ,,Crusades" zespołu Saxon i ,,Lament" grupy Ultravox.

Z poważaniem - Leszek Pyzalski.

sobota, 23 czerwca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Założę się, że bardziej DOSADNE listy nie mogły być opublikowane z oczywistych względów? ;-) Zdecydowanie powinno się posłuchać, najlepiej kilka razy i dopiero ze spokojną głową rozważnie krytykować? Tylko, że to były inne czasy – marny dostęp zarówno do muzyki jak i do informacji a Ci panowie robili za guru i cóż – wpajali nam swoje?! Byliśmy zdani na ich łaskę i niełaskę i na to co nam odpalą w radio? Na szczęście jak widać udało nam się uzyskać odpowiedni gust muzyczny i nie daliśmy się tym… [cenzura] a czasy się zmieniły? Pzdr

sobota, 23 czerwca, 2012  
Blogger peiter said...

Dzięki za pamiatkową recenzję "Lamentu" :) strasznie jestem ciekaw jak wczoraj poszło Duranom we Wrocku:)

poniedziałek, 25 czerwca, 2012  
Blogger vrs said...

Ultravox do odbytu!

piątek, 06 lipca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Oryginalny wpis! Może rozwiń? :-)

sobota, 07 lipca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Jak na pedała to niezbyt oryginalny wpis, bo oni do dupy poza chujami wszystko wkładają. Jego najskrytsza fantazja: cały zespół do odbytu. Oby go tylko tyłek nie rozbolał :D

sobota, 07 lipca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

W związku z tym że gorączka niektórych tu rozwala polecam muzykę dla ochłody głów i emocji, osobiście w czasie upałów lubię słuchać Waiting for Cousteau J.M.Jarre'a (tytułowe nagranie)
romance

sobota, 07 lipca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Zrobiło się analnie, ale co to ma wspólnego z Ultravox?

sobota, 07 lipca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Co to ma wspólnego z Ultravox? Jak się czyta taki wpis jaki poczynił niejaki vrs to tylko chce się Lamentować, a wszystko woła o Gniew w Raju. Nie ma to nic wspólnego z Wiedeńską kulturą, a słynny Kwartet olałby takiego gościa jak vrs w Znakomity sposób.
romance

niedziela, 08 lipca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Ładnie napisane ROMANCE!!! Wczorajsze popołudnie spędziłem imprezując przy muzyce Ultravox i cóż, tyle (kilkadziesiąt) lat i ciągle mnie „bierze”, a jak wrócę z pracy to zapewne sąsiedzi będą patrzyć na mnie wilkiem, bo brakło VOLUME we wzmacniaczu! :-) Pzdr

poniedziałek, 09 lipca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Nie no ludzie, oglądałem TO http://www.youtube.com/watch?v=AgJIo1u3EQU&feature=related i naprawdę! Na tej płycie było kilka fajnych kawałków chociaż bez W.C. to nie je to, ale tego nie da rady oglądać! Fajnie, że panowie są młodzi, ale te trąby i chórki mnie powalają! A Brilliant jest OK.! Pzdr

środa, 11 lipca, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

"Live" na 25 LP3 zagłosujmy na ten świetny kawałek :-)

piątek, 26 października, 2012  
Anonymous Anonimowy said...

Już na 17 i pnie się w górę! Ludzie - głosujcie! :-)

sobota, 01 grudnia, 2012  

Prześlij komentarz

<< Home